
Pielęgnacja przyszłości już jest w zasięgu ręki!
Coraz częściej oczekujemy od kosmetyków tego samego efektu, jaki dają profesjonalne zabiegi medyczne. Coraz częściej od zabiegów oczekujemy, że będą działać jak czarodziejska różdżka. I najciekawsze jest to, że te nasze wygórowane oczekiwania coraz częściej są zaspokajane! O kierunkach rozwoju kosmetologii i medycyny anti-aging oraz nadziejach związanych z wykorzystaniem potencjału komórek macierzystych rozmawiamy z dr n. med. Marią Noszczyk, dermatolożką z kliniki Melitus.
Tomasz Kocewiak, „Uroda Życia”: – Jak pokazują badania, kobiety coraz chętniej korzystają z zabiegów medycznych, ale, co zaskakujące, podobnych efektów oczekują od kupowanych kosmetyków.
dr n. med. Maria Noszczyk: – Rzeczywiście firmy kosmetyczne bardzo szybko reagują na trendy w medycynie estetycznej, stąd także w kontekście pielęgnacji domowej coraz częściej mówi się o wypełnianiu czy modelowaniu skóry. To sensowne, bo jak wiemy, starzenie się twarzy to nie tylko zmarszczki, ale przede wszystkim utrata objętości, która wynika zarówno ze ścieńczenia skóry, jak i zanikania tkanek położonych dużo głębiej. Oczywiście w tym przypadku skuteczność działania kosmetyków jest ograniczona, ale z pewnością warto je stosować, choćby w celu podtrzymania efektów zabiegów medycznych. Moim zdaniem przyszłość to rozwinięta personalizacja, czyli umiejętność precyzyjnego dopasowania preparatu do potrzeb skóry oraz oczekiwań pacjentki. Już dzisiaj lekarze mają dostęp do ogromnej ilości wysoce wyspecjalizowanych wypełniaczy na bazie kwasu hialuronowego, które mogą wydawać się bardzo podobne, ale – jak się okazuje – ich skuteczność weryfikują same pacjentki, które dostrzegają subtelne różnice w efekcie ich działania i często przy kolejnym zabiegu oczekują od lekarza podania tego samego preparatu.
Czyli na razie nie czeka nas ogromna rewolucja w dziedzinie odmładzania?
Największe nadzieje wiążemy z rozwojem medycyny regeneracyjnej i wykorzystaniem potencjału komórek macierzystych, o których ciągle nie wiemy wszystkiego. Okazuje się na przykład, że samo podanie do skóry wyizolowanych z tłuszczu komórek to za mało, bo jak jednoznacznie pokazały nasze badania, prowadzone we współpracy z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym i Uniwersytetem Warszawskim, dla ich przeżycia i optymalnego funkcjonowania kluczowa jest obecność czynników wzrostu, które muszą aktywować i ukierunkować ich działanie, żeby zabieg był skuteczny.
A nowe składniki aktywne, czy w ostatnim czasie pojawiło się coś godnego uwagi?
Podejrzewam, że jeszcze długo nie będzie konkurencji dla retinoidów, witaminy C czy kwasów AHA. W najbliższej przyszłości będziemy raczej korzystać z udoskonalonych składników, które w dermatologii stosujemy od lat. Obecnie producenci kosmetyków skupiają się raczej na poprawie ich właściwości aplikacyjnych, bo tego oczekują klientki, które pod tym względem są dużo bardziej wymagające niż jeszcze parę lat temu. Na pewno stąd ogromna ilość przyjemnych i łatwych w użyciu kosmetyków wielozadaniowych z pogranicza pielęgnacji i makijażu, które szybko poprawiają wygląd cery.
Wraz z modą na naturalne kosmetyki powróciły wyciągi z roślin i olejki...
Odpowiednio opracowane technologicznie i skoncentrowane ekstrakty roślinne mogą mieć znakomity wpływ na skórę, ale sam fakt, że jakiś składnik jest pochodzenia naturalnego, nie oznacza, że nałożony na skórę jest dla niej łatwo przyswajalny. Wynika to po prostu ze specyficznej budowy i funkcjonowania ludzkiej skóry. O ile oliwa, którą dodajemy do sałaty, jest bardzo zdrowa, to nakładana na skórę bez umiaru może jej tylko zaszkodzić. Oleje roślinne, zwłaszcza stosowane w ramach monoterapii, mocno przesuszają naskórek, hamują jego prawidłowe złuszczanie i mogą sprzyjać pojawianiu się wyprysków.
Co z kosmetykami antysmogowymi? Czy ich używanie ma jakikolwiek sens?
Problem w tym, że nie do końca wiemy, o jakich substancjach chemicznych mówimy, bo przecież nie sposób zbadać, co w danym momencie unosi się w powietrzu i nam szkodzi. Jedyne, co możemy zrobić, to stosować antyoksydanty, które teoretycznie powinny chronić komórki skóry przed działaniem wolnych rodników. Problem z antyutleniaczami polega niestety na tym, że trudno zbadać ich skuteczność, ale wydaje się logiczne, że najlepsze będą te, w które wyposażyła nas natura, czyli występujące w ludzkiej skórze witaminy C i E. Przy okazji trzeba pamiętać, że w przypadku witaminy C dużo ważniejsza od stężenia jest wysoka stabilność jej cząsteczki, bo w innym przypadku po otwarciu buteleczki z serum możemy zostać dosłownie z niczym.
Ostatnio coraz więcej mówi się o potencjalnej szkodliwości stosowania kosmetyków ochronnych z filtrami chemicznymi. Czy na pewno są bezpieczne?
Myślę, że należy przede wszystkim kierować się zdrowym rozsądkiem, zwłaszcza że moim zdaniem Polki zbyt nerwowo reagują na tego rodzaju informacje i mają skłonność do wpadania w panikę. Trudno dyskutować z faktami, które są takie, że promieniowanie UV szkodzi skórze i w nadmiarze ma działanie rakotwórcze oraz że stosowanie kosmetyków ochronnych, najlepiej połączenia filtrów chemicznych i mineralnych o wysokim wskaźniku SPF, skutecznie chroni skórę przed słońcem.
Rozmowa ukazała się w „Urodzie Życia” 12/2019