
Peeling kawitacyjny – jaki daje efekt i czy można przeprowadzić go w domu? Wyjaśnia kosmetolożka
Podstawą każdego zabiegu pielęgnacyjnego, czy to w domu, czy w gabinecie, jest odpowiednie przygotowanie skóry. Nakładanie nawet najlepszych kosmetyków na nieoczyszczoną twarz jest jak ustawianie dekoracji na zakurzonej półce. Tym „kurzem” na naszej skórze są nie tylko zanieczyszczenia, ale również zrogowaciały naskórek. Oczywiście możemy go usunąć w domu, wykonując tradycyjny peeling ziarnisty lub enzymatyczny, ale one nigdy nie dadzą takiego efektu głębokiego złuszczenia jak kawitacja. Jej dodatkową przewagą jest to, że jest bardzo łagodna.
– Inne zabiegi w większym lub mniejszym stopniu najpierw drażnią skórę, żeby potem poprawić jej stan – mówi nasz ekspertka, kosmetolożka z wieloletnim doświadczeniem, Agata Zaliwska z Lustré Beauty Boutique (www.lustre.pl, ul. Kruczkowskiego 4, Warszawa, tel. 530 000 466).
Peeling kawitacyjny – co to jest?
Peeling ultradźwiękowy to bezbolesna metoda głębokiego oczyszczania skóry twarzy. Bazuje na zjawisku kawitacji, które polega na tym, że pod wpływem zwiększonego ciśnienie – tu wywołanego ultradźwiękami – dochodzi do gwałtownej zmiany stanu skupienia cieczy w gaz. Powstałe w ten sposób mikroskopijne pęcherzyki powietrza są rozbijane za pomocą fali dźwiękowej.
– Na powierzchni skóry dochodzi do takich „mikrowybuchów”, które momentalnie usuwają zrogowaciały naskórek i wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry – mówi Agata Zaliwska. Do kawitacji zawsze niezbędna jest ciecz, dlatego zabieg wykuje się z zastosowaniem kosmetyku w płynie. – To może być modny teraz hydrolat, czyli woda kwiatowa, woda termalna, lub po prostu tonik, którego używamy na co dzień – radzi ekspertka.
Po wykonaniu takiego peelingu skóra jest oczyszczona, rozjaśniona (ponieważ to zrogowaciały naskórek odpowiada za jej szarawy odcień), lepiej dotleniona.
– Natomiast tutaj działanie kawitacji się kończy – wyjaśnia kosmetolożka. Nie jest tak, jak zdarza się pisać producentom urządzeń do kawitacji, że skóra po niej stanie się młodsza, albo że możemy w trakcie tego zabiegu spłycić zmarszczki.
– To jest zabieg stricte oczyszczający i przygotowujący skórę do dalszych etapów pielęgnacji – dodaje kosmetolożka.
Peeling kawitacyjny w domu
Tu dochodzimy do tego, czy peeling kawitacyjny możemy samodzielnie wykonać w domu.
– Odpowiedź brzmi: „tak” – mówi Agata Zaliwska. I dodaje: – To jeden z niewielu zabiegów, które z powodzeniem możemy zrobić same.
Warunek? Musimy mieć odpowiedni sprzęt. Urządzenia do peelingu kawitacyjnego są szeroko dostępne, a ich ceny wahają się od 100 do kilkuset złotych. Warto pamiętać, że koszt pojedynczej kawitacji w salonie to minimum 50 zł, a peeling ultradźwiękowy należy wykonywać co 5-6 tygodni, więc zakup takiego urządzenia szybko się zwróci.
Czy wykonanie zabiegu samemu jest trudne?
– Nie, jest to stosunkowo proste. Czasem, jak widzę, że dziewczyny próbują same powiększać sobie usta wypełniaczami i filmiki z tych praktyk wrzucają jako tutoriale na Youtube'a, to mnie to martwi. Przecież do wykonywania zabiegów z użyciem igły trzeba mieć odpowiednią wiedzę, przygotowanie, praktykę i sterylne warunki, dlatego stanowczo odradzam takie pomysły. Natomiast kawitacji jak najbardziej możemy się nauczyć – wyjaśnia ekspertka.
Pamiętać należy tylko o tym, że zawsze wykonujemy ją „na mokro”: przecieramy skórę wacikiem nasączonym hydrolatem lub tonikiem, przykładamy głowicę do skóry i przesuwamy ją po twarzy (trochę jakbyśmy prasowały skórę żelazkiem). Najpierw oczyszczamy czoło, następnie okolicę oczu (omijając powieki), peelingujemy nos (nie zapominając o jego nasadzie), policzki i brodę i wreszcie często pomijaną przez nas szyję.
– Tam, gdzie możemy, głowicę zawsze przesuwamy od dołu ku górze, tak żeby utrwalać dobre nawyki i na każdym etapie przeciwdziałać grawitacji – radzi ekspertka.
Kawitacja i manualne oczyszczanie skóry oraz mikrodermabrazja
Jakie są zalety wykonania kawitacji w salonie?
– Doświadczony kosmetolog potrafi operować głowicą tak, że nie tylko za pomocą ultradźwięków, ale również mechanicznie jest w stanie usunąć głębsze zaskórniki. Poza tym, może zaproponować oczyszczanie metodą łączoną, to znaczy wykonać najpierw peeling kawitacyjny, a następnie manualnie usunąć zaskórniki i wągry lub połączyć kawitację z mikrodermabrazją, która polega na złuszczaniu zrogowaciałego naskórka przy pomocy strumienia mikrokryształów.
Z porządkami na skórze jest tak, jak z tymi w domu, nie każde zanieczyszczenie da się usunąć jednym środkiem, dlatego warto je łączyć.
– Peeling kawitacyjny jest w ogóle bardzo często rekomendowany jako jeden z etapów dalszych zabiegów pielęgnacyjnych i przeciwstarzeniowych – wyjaśnia kosmetolożka.
Należy również pamiętać, szczególnie wykonując peeling kawitacyjny w domu, że jest to metoda polecana osobom ze zdrową skórą, a więc przeciwwskazaniem do zabiegu będą stany zapalne, egzema, rumień, trądzik różowaty.
Sonoforeza na dodatek
Wielkim plusem urządzenie do kawitacji jest to, że za jego pomocą i przy wykorzystaniu dokładnie tych samych ultradźwięków, które emituje, poza peelingiem możemy wykonać sonoforezę, czyli wtłoczyć składniki aktywne kosmetyku w głąb skóry. Korzystamy z tego samego urządzenia, tylko zamiast ściętą stroną przykładamy je całą powierzchnią i przełączamy z trybu peelingu na sonoforezę. W ten sposób w głąb skóry możemy przetransportować składniki nawilżające, odżywcze, przeciwstarzeniowe.
– Pamiętajmy tylko, żeby to był świeżo otwarty kosmetyk. Nie możemy tak nakładać serum, które stoi na naszej półce od kilku dni, czy nawet tygodni, bo mogą się w nim rozwinąć bakterie. I o ile zaaplikowane bezpośrednio na twarz, nie pokonają bariery naskórkowej, to na pewno nie chcielibyśmy ich sobie „podać” w głąb skóry. Polecam kupienie pojedynczej ampułki np. rozjaśniającej lub dotleniającej. Możemy je dostać w Rossmannie, to nie musi być koniecznie produkt gabinetowy – wyjaśnia ekspertka.
W ten sposób same możemy dogłębnie oczyścić, a następnie zrewitalizować skórę twarzy i osiągnąć efekt jak po zabiegu w gabinecie. Oczywiście zawsze warto, jest wybrać się do profesjonalisty, który oceni stan naszej skóry, przeprowadzi zabieg do niej dedykowany lub doradzi zakup odpowiednich kosmetyków. Dlaczego? Bo kondycja naszej skóry nie jest nam dana raz na zawsze, ona się zmienia. Czasem myślimy, że mamy tłustą skórę (bo błyszczy nam się nos), a jest wręcz przeciwnie: nadmiernie ją przesuszyłyśmy, albo wydaje nam się, że będziemy wyglądać lepiej, jak „złapiemy trochę słońca”, a nasza twarz wcale nie jest blada, tylko poszarzała, bo od dawna jej nie złuszczałyśmy i zamiast opalać zrogowaciały naskórek, należy go po prostu usunąć. Oczywiście w ten sposób skóra nadal pozostanie jasna, ale przy tym pełna blasku i po prostu wyglądająca zdrowo. Ja po dzisiejszym peelingu kawitacyjnym i sonoforezie dotleniającej postanowiłam w ogóle się nie malować (przynajmniej przez kilka dni). I czuję się z tym świetnie! Uwaga na koniec: z podkładu możemy zrezygnować, ale już z kremu z filtrem nie. Skóra pozbawiona zrogowaciałego naskórka jest też pozbawiona swojej naturalnej warstwy ochronnej.