
Zaadoptuj psa prosto z… kościoła. Niezwykła akcja na mazurskiej wsi
Wieś Łęguty w województwie warmińsko-mazurskim. To właśnie tam mieści się zabytkowy kościół ewangelicki, w którym pracuje ksiądz Wojciech Płoszek. Duchowny, który już nie raz brał udział w akcjach charytatywnych, tym razem postanowił wesprzeć inicjatywę, organizowaną przez Monikę Dąbrowską, organizatorkę akcji „Bieg na sześć łap”. Dąbrowska od wielu lat angażuje się w pomoc zwierzętom. O jej innych inicjatywach pisaliśmy tutaj: Zaproś na randkę na Tinderze… bezdomnego psa! Masz szansę na miłość na całe życie.
Psy ze schroniska szukają nowego domu
Ksiądz zaprosił do kościoła bezdomne psy, zachęcając do ich adopcji swoich parafian.
– Kilka miesięcy temu przeczytałam artykuł o księdzu z Brazylii, który jak tylko może, pomaga okolicznym bezdomnym zwierzętom. Wystawia im miski z wodą i karmą, a w czasie niesprzyjającej pogody, zaprasza ich do kościoła. Daje im schronienie. Podczas mszy próbuje znaleźć im dom, zachęcając do adopcji swoich wiernych. Niektórym z nim, pogarszający się stan zdrowia, dawał małą szansę na znalezienie nowego domu – tłumaczy nam Monika Dąbrowska i dodaje: – Uznałam, że to genialny pomysł, który warto wprowadzić także u nas. Odwiedziliśmy już trzy parafie. Jedną pod Olsztynem, drugą w stolicy Warmii i Mazur, a ostatnio pojechaliśmy do wsi Łęguty. Nie nagłaśnialiśmy wcześniej tej sprawy, chcieliśmy poczekać na pierwsze efekty. Ludzie zaczęli się do nas zgłaszać i pytać, jak mogą pomóc schroniskom, co mogą przynieść, czy mogą zacząć wyprowadzać psy, albo wesprzeć je w jakiś inny sposób.
Organizatorkę akcji „Bieg na sześć łap” odnalazła księdza Płoszka dzięki wspólnym znajomym. Usłyszała od nich, że to bardzo otwarty człowiek, który ogromnie kocha zwierzęta. Lubi pomagać i angażować się w różne nietypowe akcje. Wśród swoich parafian cieszy się opinią aktywnego, pełnego energii duchownego.
– Już podczas pierwszej rozmowy z nim, wiedziałam, że będzie chętny wziąć udział w naszej akcji. Wiedziałam, że mamy zielone światło, ale nasze plany pokrzyżowała pandemia. Musieliśmy trochę zaczekać, ale było warto – podkreśla Dąbrowska.
Ksiądz nie wahał się ani chwili.
– Jeżeli tylko możemy pomóc, dlaczego mamy tego nie zrobić? Wydawało mi się to oczywiste i naturalne. Ale w życiu nie spodziewałbym się, że nasza akcja spotka się z takim zainteresowaniem. Zazwyczaj z mediów płyną smutne przekazy, słyszymy i czytamy o kolejnym wypadku czy innej tragedii. A nasza historia daje nadzieje – mówi nam ksiądz Wojciech Płoszek i dodaje: – Jesteśmy odpowiedzialni za całą planetę, która została nam powierzona. Mamy się o nią troszczyć, a nie, jak się niektórym wydaje, wykorzystywać ją czy grabić. Nie możemy być obojętni na los zwierząt. Już święty Franciszek mówił o nich „bracia mniejsi”.
Ksiądz przypomina, że w akcji nie chodzi tylko o samą adopcję, ale o świadomość społeczną.
– Nie wiemy jeszcze, czy nasza inicjatywa skończy się adopcją, ale każde działanie, które dąży do uwrażliwienia ludzi na te kwestie, są potrzebne — mówi nam.
Po mszy, na której miały okazję zaprezentować się zwierzęta z czterech okolicznych schronisk, wierni podchodzili do psów, pytali, jak mogą im pomóc. Nie kryli wzruszenia.
– Przypominamy, że tu nie chodzi tylko o adopcję. Zachęcamy do tego, aby każdy pomagał adekwatnie do swoich możliwości. Idzie zima, w schroniskach będą potrzebne koce, kasze, ryże. Może mamy zapas i jesteśmy w stanie się nimi podzielić? – podkreśla Dąbrowska.