
„Ustawa izolacyjna może dodać ofiarom trochę siły”, mówi psycholożka
Ustawa izolacyjna w praktyce polega na tym, że funkcjonariusze policji, którzy zostali wezwani przez ofiarę przemocy domowej, będą mogli nakazać oprawcy opuścić mieszkanie w trybie natychmiastowym na okres 14 dni. Wcześniej takie prawo miał jedynie sędzia lub prokurator, a jak wiemy, przejście przez wszystkie procedury sądowe jest bardzo czasochłonne. Ofiary przemocy w strachu musiały więc same opuszczać miejsce zamieszkania i szukać schronienia dla siebie, a często także i dla dzieci. Zdarzało się, że nie miały dokąd uciec, więc zostawały w piekle.
Skala problemu jest ogromna. Szacuje się, że w Polsce przemocy domowej doświadcza nawet 90 tys. osób, a 70 tys. z nich to kobiety. Trudno jednak wierzyć w to, że ofiar jest tylko tyle. Kobiety często nie zgłaszają sprawy na policję w obawie, że nikt im nie uwierzy lub ze strachu przed konsekwencjami ze strony oprawcy.
Czytaj także: Reklama, która wywołuje ciarki. IKEA pokazuje, że nie każdy dom jest bezpiecznym miejscem
Ustawa izolacyjna – kara dla oprawcy, nie ofiary
– To jest bardzo dobry pomysł, bo przenosi odpowiedzialność za zdarzenie i konsekwencje na sprawcę, a nie na ofiarę. Z mojej perspektywy to jest zapewnienie ofierze przemocy pewnego poczucia bezpieczeństwa. Dla sprawcy to będzie jasny sygnał, że już nie tak łatwo uniknie konsekwencji swojego brutalnego zachowania. Bo jednak przymus opuszczenia domu będzie dla wielu katów domowych czymś dotkliwym i problematycznym – mówi Katarzyna Kucewicz, psycholożka i psychoterapeutka. Przestrzega jednak, że wprowadzona ustawa nie jest globalnym rozwiązaniem problemu przemocy domowej. Ofiarom może jednak bardzo pomóc.
– Myślę, że ta ustawa może też dodać ofiarom siły. Dzięki tym 14 dniom odizolowania ofiara stanie na nogi, będzie mogła przyjrzeć się dokładniej swojej sytuacji, zasięgnąć porady, zgłosić się do odpowiedniej instytucji wsparciowej. Będzie to moment na nabranie sił i, mam nadzieję, w wielu przypadkach rozpoczęcia procesu odseparowywania się od oprawcy lub zamykania relacji, w której pojawia się przemoc – tłumaczy.
Do tej pory kobiety, które zostały dotknięte przemocą domową, nawet po zgłoszeniu problemu na policję musiały żyć pod jednym dachem z oprawcą, a to prowadziło do wyparcia problemu. – Czasami jest tak, że ofiara przemocy, będąc cały czas z oprawcą w mieszkaniu, zaczyna wypierać to, co się dzieje. Po akcie przemocy stara się zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Takie 14 dni izolacji może spowodować, że będzie mogła wziąć się w ryzy i zapanować nad swoim życiem – mówi Katarzyna Kucewicz.
Czytaj także: Czemu nie odchodzimy z przemocowych związków?
Ustawa izolacyjna – kobiety zastraszone
Wprowadzenie w życie ustawy izolacyjnej to bezsprzecznie przełomowy moment. Dzięki nowemu prawu ofiary przemocy domowej poczują się pewniej, w końcu będą miały także poczucie większego bezpieczeństwa. Warto jednak pamiętać o tym, że relacja oprawcy i ofiary jest często bardziej skomplikowana, niż może nam się wydawać.
– Podejrzewam, że będą się zdarzały też i takie sytuacje, w których kobiety nie będą chciały, by ich oprawca się wyprowadził. Przemoc jest bardzo trudnym, złożonym konstruktem. Czasami jest tak, że ofiara czuje się tak bezradna w swoim życiu i jest już do tego stopnia zniszczona psychicznie, że paradoksalnie nie chce się odsuwać od kata, bo ma poczucie, że sobie bez niego nie poradzi, że nie będzie w stanie przerwać koła przemocy – mówi na koniec Katarzyna Kucewicz.