
Psycholog Joanna Żółkiewska o toksycznych Świętach z rodziną: „Jeśli trzeba, odetnij się. Czasem to pomaga”
Pytania, które uwierają jak za ciasne buty: „Czy ty w końcu wyjdziesz za mąż?” albo „Kiedy dzieci”? Te – i dużo podobnych wiele z nas co roku słyszy przy wigilijnym stole. Tak samo jak słyszymy niechciane opinie na temat Strajku Kobiet, rządu, pandemii, szczepionek zmieniajacych DNA i spisku Billa Gatesa. Czy można się jakoś na nie przygotować? Albo uodpornić na niechciane rady, opinie i pytania? Porozmawiałyśmy o tym z psycholożką Joanną Żółkiewską.
Sylwia Arlak: Znowu usiądziemy przy wigilijnym stole i znowu padną te same niewygodne pytania: o ślub, dzieci, zarobki, dodatkowe kilogramy. Można nauczyć się tym nie przejmować?
Joanna Żółkiewska: To wszystko zależy od tego, jak mocno zależy nam na osobach, z którymi siadamy do wigilijnego stołu, na ich opinii. Jak to wyglądało do tej pory, jak dalece nas wspierały, a w jakim stopniu raniły. Ważne jest też jak bardzo temat, który poruszają, jest dla nas istotny. Czy można nauczyć się sobie z tym radzić? Pewnie tak, ale niestety nie jest to proste. Przede wszystkim musimy się zastanowić, czy ktoś ma w ogóle prawo pytać o pewne rzeczy. W jakim stopniu jest to moja osobista sprawa, a w jakim stopniu pozwalam komuś wkraczać w moje życie prywatne.
Często mamy poczucie, że pewne pytania wynikają z troski o nas. Nie zakładamy, że są złośliwe, że ktoś chce nam zrobić krzywdę. Wydaje nam się, że to normalne, bo jesteśmy do tego przyzwyczajone. A przecież nikomu na ulicy nie pozwoliłybyśmy zapytać nas o zarobki, czy o to, kiedy zajdziemy w ciąże. A nasi bliscy sobie na to pozwalają. To, na co komu pozwalamy i gdzie stawiamy granice, jest indywidualną sprawą każdego z nas. To kwestia asertywności.
A jak sobie radzić z takimi pytaniami? Udawać, że nie słyszymy, zmienić temat, a może… w ogóle zrezygnować ze Świąt z osobami, które nie wiedzą, jak się zachować?
Mówimy o relacjach rodzinnych. Jak odetniemy się od najbliższych, poniesiemy tego konsekwencje. Już to, że się nad tym zastanawiam, oznacza, że zależy mi na tych osobach. Być może wiążą mnie z nimi jedynie więzi lojalnościowe, nie emocjonalne, ale te też mogą być bardzo silne. Odetnijmy się w momencie, gdy nie możemy zrobić już nic innego. Kiedy relacja jest niesamowicie raniąca albo ma intencję ranienia. Tak to wygląda np. w przypadku rodziców narcystycznych. Być może pomoże odcięcie się tylko na jakiś czas. Tak, żeby samemu sobie poradzić z trudnymi emocjami, okrzepnąć i zbudować narzędzia do stawiania granic.
Z drugiej strony większość z nas nie wyobraża sobie Świąt bez najbliższych. Moim zdaniem bardzo często pomaga wyznaczenie granic, powiedzenie wprost: „nie chcę”, „nie życzę sobie”, „nie będę poruszać tego tematu”. I na pewno spotkamy się na początku z jakimś oporem, sprzeciwem rodziny: „ale co ty na żartach się nie znasz?”, ale to nie znaczy, że mamy nie próbować.
A jeżeli przy każdych kolejnych Świętach rodzina przekracza te same granice? Chyba nie ma innego wyjścia, jak spędzić Boże Narodzenie oddzielnie…
Pod jednym warunkiem — że nie karzemy same siebie. Jeśli sprawa dotyczy najbliższych, czyli rodziców i rodzeństwa to mówimy o bardzo silnych więziach. Jeśli się odetniemy, a potem długo nie widzimy, a naszych bliskich spotka coś złego, możemy wpaść w ogromne poczucie winy. W ten sposób możemy zrobić sobie większą krzywdę niż tej drugiej osobie. Chodzi mi o to, żebyśmy umiały zadbać o siebie, a nie dodawały sobie kolejnych cierpień.
Jestem za dialogiem. Jeśli ktoś nas rani, dajmy tej osobie szansę na to, żeby zweryfikowała swoje zachowanie. Dopiero jeśli nie przestanie nas ranić — zaprzestańmy kontaktu. Pamiętajmy, że to nie jest rodzaj groźby, a informacja: „muszę zadbać o siebie, nie będę pozwalała się ranić i na jakiś czas będę musiała się zdystansować”.
Warto się tłumaczyć ze swoich wyborów?
Tylko jeśli dotyczą innych, godzą w drugą osobę. Jeśli chodzi o nasze życie, jesteśmy dorosłe i nie mamy obowiązku tłumaczyć się z naszych wyborów. Opowiadamy o czymś tylko wówczas, jeśli mamy taką potrzebę, albo uważamy, że nam to pomoże. Bardzo często, kiedy mamy jakieś dylematy, pomaga powiedzenie o tym komuś na głos.
Chyba warto też zastanowić się, dlaczego akurat to pytanie tak bardzo nas zdenerwowało, prawda?
Zazwyczaj wiemy, dlaczego coś nas zdenerwowało. Np. jeśli nie chcemy mieć dzieci, a ktoś z rodziny wciąż nas o nie pyta, mamy poczucie, że jesteśmy do czegoś zmuszane. Albo, że ktoś chce nam coś udowodnić. Mówi nam, że „bez dzieci związek jest mniej wart” czy „życie bez dzieci to egoizm”, co oczywiście nie jest prawdą. Pozwólmy ludziom żyć, tak jak chcą. Przecież może być też tak, że ktoś nie może mieć dzieci i takim pytaniem dokładamy mu jeszcze więcej cierpienia. Nawet w rodzinie trzeba się zastanowić, czy mamy kompetencję, żeby pytać o takie rzeczy.
Czytaj też: Jak przetrwać święta bez kłótni i stresu? Pamiętaj o tych trzech zasadach
Dlaczego tak bardzo interesujemy się życiem innych? To wynik troski czy może jednak wolimy skupić się na innych, żeby nie myśleć o sobie?
Różnie, ale to też sprawa społeczna i pokoleniowa. Większość z nas ma wydrukowany tradycyjny schemat — najpierw mamy dzieci, potem czekamy, aż się pobiorą i mamy wnuki, którymi możemy się cieszyć. Nie ma w tym nic złego, dopóki nie przedkładamy naszej potrzeby bycia dziadkiem nad potrzeby naszego dziecka. A to niestety często się zdarza. Nie mam prawo oczekiwać wnuków tylko dlaczego, że jestem rodzicem. Potem na świat przychodzą dzieci z obowiązku, nie z autentycznej chęci i miłości swoich rodziców.
Wielu z nas nie zastanawia się, jak chce żyć i czego chce dla siebie. Co chce zobaczyć, zdobyć, poznać. Żyjemy więc schematem zewnętrznym: dom, dzieci, praca. I te wigilijne pytania też o tym świadczą. „A bo sąsiadka ma już trójkę, to ty też byś już mogła mieć” — słyszymy. Najważniejsze pytanie brzmi — czy kieruje nami troska o nasze dzieci, czy potrzeba, żeby mieć się czym pochwalić znajomym.
Ale domyślam się też, że czasami wart przejrzeć się w oczach innych. Same niektórych rzeczy nie dostrzeżemy.
Ważna jest intencja. Jeśli pytanie zadaje wujek, którego widzimy tylko na weselach, chrzcinach i tego typu imprezach, nie ma prawa wchodzić w nasze życie. Nic o nas nie wie. A jeśli jest to mama czy tata, z którymi jesteśmy silnie związani, też oczywiście mierzą nas swoją miarką, ale życzliwie. Może sami są szczęśliwymi rodzicami i chcą tego samego dla nas. W takiej relacji wystarczy dać znać, że nie chcemy o czymś rozmawiać, a oni powinni to zrozumieć.
Poza typowymi niechcianymi pytaniami, czas Świąt to także czas wzajemnych pretensji. Rozumiem, że jeśli przez cały rok się ze sobą nie dogadujemy, nie możemy oczekiwać, że w Boże Narodzenie będzie lepiej.
Będzie gorzej. Bo są emocje, nadzieje i oczekiwania. Jedziemy na Święta, bo chcemy usłyszeć coś, na co dawno czekamy. Albo mamy nadzieję na jakiś gest. A potem, jeśli nic nie idzie po naszej myśli, jesteśmy rozczarowani i zaczyna się awantura. Ktoś o czymś nie pomyślał, ktoś czegoś nie zrobił, nie powiedział. Myślimy też o magii Świąt. Zewsząd dostajemy przekaz — że Boże Narodzenie jest rodzinne, że wszyscy się kochają, godzą, ale za jaką cenę?
Domyślałam się, że za taką, że nie mówimy tego, co naprawdę myślimy…
Na przykład. Zaciskamy zęby. Albo jedziemy do krewnych, bo tak wypada. Cały rok nie rozmawiamy z tatą czy bratem, ale jak możemy nie zobaczyć się w Święta? Co ludzie powiedzą?
Mówmy, co nam leży na sercu, ale też słuchajmy, żeby to działało w dwie strony. Ostatnio wiele mówi się o mindfulness, czyli o treningu uważności.
Możemy się z tego śmiać, ale myślę, że wielu z nas brakuje wglądu samego siebie. Zastanówmy się, co tak naprawdę czujemy, czego naprawdę chcemy i jak wyobrażamy sobie swoje życie. I praktykujmy wdzięczność. Nie widzimy tych wszystkich drobnych, ale wspaniałych rzeczy w naszym życiu. Cały czas jesteśmy w pędzie, sfrustrowane, niezadowolone. Święta mogą być czasem refleksji i odpoczynku emocjonalnego.
Nie kombinujmy za dużo. Jeśli mamy potrzebę zobaczenia się z rodzicami, z którymi jesteśmy w konflikcie, zróbmy to, bo ich kochamy. Skupmy się na tym uczuciu. Nie oczekujemy, że otrzymamy coś w zamian. Pomyślmy o tym, co jest ważne i dobre, nie dokładając do tego kolejnego zadania do spełnienia.
Czytaj też: Mindfulness w święta. Nie bądź pośpiechem, bądź uważnością, radością, ciszą…
A jak słyszymy takie hasła, jak „morderczyni dzieci”, albo „homoseksualiści są chorzy”, jak się zachować? Jak być stanowczą, ale jednocześnie nie zepsuć całkowicie Świąt?
Doza zdrowego egoizmu jest nam wszystkim potrzebna. Oczywiście, że można udawać, że czegoś nie słyszymy. Ale wtedy zdradzamy siebie i to, w co wierzymy. Poza tym będziemy tak spięte, że i tak prędzej czy później dojdzie do konfliktu. Pokłócimy się np. o liczbę łyżeczek cukru do herbaty, a nie powiemy tego, o co nam tak naprawdę chodzi. Najważniejsza jest szczerość i autentyczność. Powiedzmy: „Szanuję twoje zdanie, ale ja mam zupełnie inne i chciałabym, żebyś ty też je uszanował”, albo „może lepiej zmieńmy temat, bo się pokłócimy, a po co nam to teraz? Nikt z nas nie zmieni zdania, wiemy o tym”.
To jakich tematów unikać przy świątecznym stole? Polityka i co jeszcze?
Polityka zawsze (śmiech). Choć z drugiej strony z kim dyskutować o polityce, jak nie z najbliższymi? Polityka, sprawy wyznaniowe, światopoglądowe, jeśli wiemy, że się różnimy, zawsze są niebezpieczne. Warto zastanowić się, na czym nam bardziej zależy. Na tym, żeby doprowadzić do konfrontacji czy jednak na tym, żeby miło i przyjemnie spędzić czas. To nasza odpowiedzialność.
A jak grzecznie odmówić babci, gdy wciąż powtarza „może dołożyć ci jeszcze jednej porcji sernika?”
Babci się nie odmawia! (śmiech) Jeśli nie mamy problemów zdrowotnych, przez cały rok uważamy na to, co jemy, to folgując sobie przez Święta, nic się nie stanie. Chyba że rzeczywiście nie jesteśmy w stanie już nic zmieścić, ale wiemy, że babcie nie przyjmują tego argumentu. Kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Zanim uprzemy się na coś, bo trzymamy linię, zastanówmy się, czy gra jest warta świeczki. Widzimy się z babcią bardzo rzadko, szczególnie teraz w czasie pandemii. Może ten kawałek sernika i walka o niego nie jest tyle warta, co uśmiech bliskiej osoby?