
„Misiura Design to słowa zapisane w glinie”, mówi Agnieszka Prucia
Mam poczucie, że po moją ceramikę sięgają wyjątkowi, niezwykle wrażliwi ludzie – mówi Agnieszka, od kilku lat bardziej znana jako Misiura, a dla przyjaciół Misia. – Czasem ktoś pyta: „Po co są te przesłania? O co w nich chodzi?”. Uważam, że nie ma sensu tłumaczyć. Jeśli ktoś tego nie czyta, nasze drogi się po prostu nie przecinają.
Bo znakiem rozpoznawczym ceramiki Misiura są sentencje. Agnieszka nie korzysta z cytatów, zapisuje na talerzach własne myśli. Uważa, że samo piękno to za mało. Dlatego zapisuje w glinie rodzaj osobistej opowieści, przesłania, wiadomości. Na jej talerzach znajdujemy takie sentencje jak: „Gdy jesteś dzielna, upewnij się, że także łagodna dla siebie”. „Wystarczy, że jesteś. Jesteś cudem”. To jej dialog z innymi i z sobą samą. Wokół tych „najważniejszości”.
Misiura to dla Agnieszki synonim osobistej wrażliwości, ale też odwagi, by opowiadać o rzeczach ważnych dla kobiet. To ceramika czułości.
Nie nazywa siebie artystką, tylko człowiekiem z gliną i marzeniami. Podąża za pięknymi zbiegami okoliczności. Bo jej zdaniem życie wcześniej niż my wie, czego potrzebujemy – grunt, by nie stawiać mu oporu. Agnieszka, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego, magister filozofii, po studiach przez kilka lat pracowała w dużej firmie i szybko pięła się po szczeblach korporacyjnej kariery. Ale w pewnym momencie te sztywne ramy zaczęły ją przytłaczać. Po pobycie na antypodach, w Nowej Zelandii, jej życie faktycznie przewróciło się do góry nogami. Zmieniła pracę na kameralne wydawnictwo. Okazało się, że był to zaledwie kolejny etap: zrozumiała, że potrzebuje jeszcze więcej wolności. Zupełnie przypadkiem, w drodze do kina, zapisała się na zimowy kurs ceramiki. Nie przypuszczała, że Misiura jest tuż za rogiem. Śmieje się, że była jedną z najmniej utalentowanych uczestniczek warsztatów – na początku nic jej nie wychodziło. Ale bardzo szybko nawiązała relację z gliną. To było osiem lat temu.
Pod czujnym okiem pani Sylwii w Pałacu Kultury w Dąbrowie Górniczej Agnieszka pilnie zgłębiała tajemnice ceramiki. Stopniowo poświęcała jej coraz więcej czasu. – To było wyzwalające – wspomina. Pojawili się też pierwsi amatorzy jej prac. Wiedziała, że jej podróż się rozpoczęła i do czegoś zmierza. Ale dopiero gdy straciła pracę w wydawnictwie, zaczęła o ceramice myśleć poważnie. Wygrała konkurs „Pomysł na firmę” i otrzymała pieniądze na start. Kupiła piec, wyposażyła pracownię: – Z perspektywy czasu myślę, że dostałam ogromny kredyt zaufania. Ludzie z jury zobaczyli we mnie dziewczynę, która przywożąc w starej torbie kilka glinianych domków, miała pewność tego, co chce robić.
Sentencje są na większości prac. Ale wtedy, gdy wykorzystuje dary matki ziemi i na talerzach odciska liście paproci, łopianu, pieńki drewna czy ogórek, woli nie przeszkadzać słowami przyrodzie. Ona mówi często sama za siebie.
I od pięciu lat konsekwentnie to realizuje. Kluczowa okazała się dla niej książka „Droga artysty. Jak wyzwolić w sobie twórcę”. To dzięki niej Agnieszka odkryła, że może zaproponować coś innego. Musiała tylko sięgnąć w głąb siebie i znaleźć swoją prawdę. Pierwsze napisy pojawiły się najpierw nieśmiało na ceramicznych domkach, od których zaczynała, a potem przeniosły się na talerze. W tych osobistych przesłaniach ludzie znajdują pocieszenie, wsparcie, wyraz miłości: – Lubię myśleć, że to małe słowa o wielkiej mocy – mówi z uśmiechem. – To też moja osobista droga samorozwoju: jak myśleć o życiu, by się częściej do nas uśmiechało. Jeśli przestanę pisać w glinie, będę pisać na papierze. Bo dla mnie moja ceramika to okazja do rozmowy, do opowieści, do zapisków. Czuję się cała zbudowana ze słów.
Jakiś czas temu zaczęła pisać newsletter, czyli Misiuroletter i fani domagali się formy papierowej. Dlatego w ubiegłym roku powstał Misiurnik: pudełko pełne dobrych słów. Zawiera 52 koperty z inspirującymi listami na każdy tydzień roku. – Chodziło o to, by ten projekt nie miał granic: jeśli przeczytasz swój list i czujesz, że komuś innemu też będzie służył, to po prostu adresujesz kopertę i wysyłasz ją w świat. Pierwsza edycja Misiurnika, 50 egzemplarzy, sprzedała się w jeden dzień.
Najnowszym projektem Agnieszki są Kroniki Portowe: historie opowiadane na wyrzuconych przez morze fragmentach kafli, szkieł, drewna. Ludzie je pokochali, a Misiura zaczęła prowadzić warsztaty z Kronik. Odzew był niezwykły. – Dla mnie ceramika i warsztaty z Kronik Portowych to rodzaj medytacji. Glina leczy duszę, lecz najpiękniej robi to w samotności, ciszy, spotkaniu jeden na jeden. A na warsztatach daję taką przestrzeń innym i często niewypowiedziane pytania układają się w tę unikatową kronikę.
Ze wszystkiego, co robi, przebija jej natura: refleksyjno-filozoficzna, empatyczna, obserwująca. – Misiura to taki mały wrażliwy świat, który się rozrasta. To zaproszenie do troski o siebie, pozytywnego myślenia, radości z małych rzeczy. Dzisiaj potrafię powiedzieć: „Hej, zrobiłam to! Może nie jest to doskonałe, ale wykonane z miłością, by z tymi przedmiotami w ręku było nam miło. Abyś czuła, że zrobiłam to z myślą o tobie”.
Tekst ukazał się w „Urodzie Życia” 3/2020