
„W Święta róbmy to, co chcemy, a nie to, co wypada!”, mówi Katarzyna Kędzierska, minimalistka
Wpadamy w wir świątecznych przygotowań: kupujemy prezenty, sprzątamy domy, oglądamy kolorowe reklamy. W tym szale zapominamy często o tym, co tak naprawdę jest dla nas ważne. Gubimy się i wpadamy w pułapkę robienia tego, co wypada, a nie tego, co chcemy. W odzyskaniu równowagi może nam pomóc minimalizm, o którym od lat pisze Katarzyna Kędzierska.
Kamila Geodecka: Święta kojarzą się z nadmiarem jedzenia, toną prezentów. Pani pokazuje, że można inaczej.
Katarzyna Kędzierska: Od lat rozmawiam na ten temat z moimi czytelnikami. Oczywiście każdy to robi po swojemu, wprowadzając te elementy, które uznaje za bardziej minimalistyczne niż te zakorzenione w tradycji. Wiele osób w bardzo fajny sposób potrafi w swoich rodzinach wyważyć elementy tradycji i minimalizmu, czyli docenić to, co faktycznie jest dla nich ważne, i uprościć całą resztę.
Jak to zrobić?
Pamiętam, że jedna z moich czytelniczek umówiła się z domownikami, że każdy z członków rodziny wybiera swoją ulubioną potrawę. Potem w czasie przygotowań robili tylko te wybrane dania. Mamy więc tutaj hołd dla tradycji, która dla tej rodziny jest ważna, ale każdy wybrał sobie z niej to, co jest najbliższe jego sercu, i żołądkowi w tym przypadku. Resztę sobie odpuścili.
Sporo osób upraszcza sobie też Święta poprzez rodzinne wyjazdy. Niektórzy wyłączają też z tradycji tę część materialną, czyli dawanie sobie prezentów.
Wiele osób nie wyobraża sobie, żeby pod choinką nie było prezentów.
U mnie ta tradycja wręczania prezentów jest bardzo żywa i pożądana, nie chcemy z niej rezygnować. Przez wiele lat próbowałam pokazać, że można do prezentów podejść inaczej i przyznam, że przez długi czas zauważałam opór. Natomiast w tym roku niesamowite było dla mnie to, że moja mama postanowiła, że zorganizuje to zupełnie inaczej.
Każdy dorosły dostanie jeden prezent o ustalonej wartości, dodatkowo sam sobie ten prezent wybierze. To jednak tylko jedna z możliwości.
Wiem też, że wiele osób robi coś, co się nazywa „Secret Santa” – losuje się osobę, której wręczy się prezent. Nie ma dublowania upominków. Coraz więcej osób rezygnuje też z podarków jako takich, a pieniądze przeznacza na przykład na wyjazd lub cele charytatywne.
Czytaj także: 10 pomysłów na prezent dla dziecka, które ma już wszystko
Czasami trudno nam jednak wygrać z pokusą zakupów. Kampanie reklamowe, promocje… Niektórzy nie potrafią się oprzeć.
Tak, ta machina marketingowo-sprzedażowa jest nakręcona do granic możliwości, ale tak jest nie tylko w trakcie Świąt. Myślę, że jeśli ktoś, z jakichkolwiek powodów, jest podatny na te mechanizmy, to w Święta to się nie zmieni. Wiem z doświadczenia, że najlepiej działają przykłady. Dokładniej dawanie przykładu swoim najbliższym. I to chyba jedyne, co można zrobić w te Święta.
Pomaga także zdrowa komunikacja – czyli podstawowa rzecz. Jeśli mamy w rodzinie kogoś, kto kupuje dużo prezentów, a my czujemy się z tym niekomfortowo, bo na przykład nie chcemy się rewanżować lub po prostu nie chcemy tylu rzeczy, to myślę, że szczera rozmowa jest jedynym wyjściem.
A co z gloryfikacją Świąt? Jak radzić sobie z natłokiem świątecznych bodźców, które do nas docierają?
Według mnie oczekiwanie to rozczarowanie. Im więcej będziemy oczekiwać, tym bardziej prawdopodobne jest, że się rozczarujemy, bo rzeczywistość nie dorośnie do naszych oczekiwań. W Święta może się nagle okazać, że magia, która wylewa nam się z reklam czy świątecznych piosenek i całego tego uroczo-świątecznego świata, nie będzie możliwa do utrzymania.
Teraz jest pandemia. Widzę to w swoim otoczeniu, że wiele osób wcześniej zaczęło świąteczne przygotowania. Jest to oczywiście odskocznia od tego trudnego czasu, którego wszyscy doświadczamy. I to jest normalne. Ale w takiej sytuacji, jeśli dodatkowo nakręcimy się na magię Świąt, to możemy się jeszcze bardziej rozczarować.
Czytaj także: Jak przetrwać święta bez kłótni i stresu? Pamiętaj o tych trzech zasadach
Tutaj także może nam pomóc właśnie minimalizm?
Minimalizm jest dla mnie narzędziem, które pozwala skupić się na tym, co jest w moim życiu najważniejsze. I myślę, że można to także przełożyć na Święta. To, co jest moim osobistym i subiektywnym rozwiązaniem, to uproszczenie. Po pierwsze, zastanowienie się, co dla mnie i dla mojej rodziny jest najważniejsze i jakie wartości wyznajemy. Dla niektórych to może być sfera duchowa i religijna, dla innych wartością będzie nastrój Świąt i na przykład przystrojenie domu dekoracjami. Ja tego nie oceniam, dla każdego z nas te Święta oznaczają coś innego.
Warto sobie to uświadomić, tę jedną czy dwie najważniejsze rzeczy, i na tym się skupić, a resztę sobie odpuścić. Trochę mniej oznacza tu więcej. Wtedy będziemy mieć szansę skupienia się na tym, co jest faktycznie dla nas ważne. Taki prosty przykład przychodzi mi do głowy – osoba, która bardzo duchowo podchodzi do Świąt, a da się nakręcić na ich materialny wymiar. Będzie kupowała prezenty, przystrajała dom, przygotowywała posiłki, ale w tym momencie jej duchowość może się zatracić. I na to, co dla tej osoby jest ważne, po prostu zabraknie miejsca.
Jeśli będziemy mieć świadomość tego, co jest dla nas w trakcie Świąt ważne, ale tak naprawdę ważne, to damy sobie szansę na skupienie się na tej sferze. Zredukujemy też prawdopodobieństwo wejścia w ten wir „świątecznej magii”, która często jest powiązana chociażby z zakupami.
W czasie pandemii to jest trochę trudniejsze zadanie, bo jesteśmy spragnieni chociaż odrobiny przyjemności czy właśnie tej magii.
Ja sama staram się nie zapomnieć o tym, co jest dla mnie ważne. To nie jest łatwe, bo natłok bodźców jest ogromny. To nic dziwnego, że czasami się gubimy. Ja właśnie wtedy staram się wracać do tych podstaw i wartości. Wrócić do tego, co jest ważne.
***
Więcej o minimalizmie można przeczytać na blogu Katarzyny Kędzierskiej SIMPLICITE