
Kobiety zwyciężają w walce z pandemią koronawirusa. Przykład? Sanna Marin
Finlandia od lat bije nas na głowę pod względem równouprawnienia. Miała już prezydentkę, premierki i przewodniczące parlamentu. Teraz na czele jedenastu z osiemnastu ministerstw tego kraju stoją kobiety. Najważniejsze z nich, to oprócz 34-letniej premierki Sanny Marin, 32-letnia minister finansów Katri Kulmuni, 35-letnia minister spraw wewnętrznych Maria Ohisalo, 32-letnia minister edukacji Li Andersson i 56-letnia minister sprawiedliwości Anna-Maja Henriksson. W szowinistycznych komentarzach w internecie rząd Sanny Marin nazywany jest „rządem szminki”, co ma sugerować, że tworzą go polityczki, które urodą i wdziękiem próbują zakryć brak doświadczenia.
Estoński premier nazwał Sannę Marin „niewykształconą kasjerką, która została premierem” tylko dlatego, że Marin zarabiała jako studentka na kasie w piekarni. Niedoświadczona? Nic podobnego. Wszystkie z wymienionych wyżej ministerek stały wcześniej na czele swoich partii, a Sanna Marin pełniła też funkcję ministra transportu. Zasłynęła z tego, że zrezygnowała z samochodu i przesiadła się do komunikacji miejskiej, żeby bliżej poznać jej wady i zalety.
Teraz też zaskakuje. Jako pierwsza premier w historii Finlandii odmówiła przeprowadzki do Kesaranty, XIX-wiecznej willi, która od 1919 roku pełni funkcję rezydencji premiera. Zdecydowała się pozostać w swoim 100-metrowym mieszkaniu w oddalonym o dwie godziny jazdy od stolicy miasteczku Tampere, które dzieli z partnerem i trzyletnią córką Emmą.
Fakt, że Sanna Marin ma nieślubne dziecko oraz to, że w dzieciństwie wychowywały ją dwie lesbijki (jej mama po rozstaniu z jej ojcem alkoholikiem związała się z drugą kobietą) nie stanowią jednak dla konserwatystów tak wielkiego problemu, jak jej młody wiek. „Na każdym stanowisku, które do tej pory sprawowałam kwestia mojego wieku była problemem. Dla wielu polityków młoda kobieta to ciągle podwójny kłopot – młoda znaczy głupia, kobieta znaczy słabsza” – mówiła w rozmowie z brytyjskim „Vogue”. „Mam nadzieję, że udowodnię, że nie jestem w niczym gorsza od mężczyzny w średnim wieku”.
Jeśli wejdziecie na jej profil na Instagramie, znajdziecie tam dziesiątki prywatnych zdjęć z jej mieszkania. Wygląda ono dokładnie tak, jak mieszkania setek tysięcy milenialsów na całym świecie – z dużą liczbą roślin doniczkowych i różową sofą włącznie. Na zdjęciach w social mediach Sanna Marin, bez makijażu, w wygodnych dresach, jak każda młoda matka, przytula córeczkę, karmi ją piersią, gotuje. Na swoim profilu na Facebooku wrzuca przetestowane przepisy kulinarne.
Ale oczywiście nie jest „jak każda młoda matka”. W grudniu zeszłego roku, w wieku zaledwie 34 lat, objęła urząd premierki Finlandii stając się najmłodszym premierem w historii tego kraju, a zaledwie dwa miesiące później świat opanowała epidemia COVID-19. Podczas gdy wielu światowych przywódców (mężczyzn) zignorowało pierwsze oznaki epidemii, ona już na początku marca podjęła zdecydowane kroki. Zamknęła granice kraju i zakazała nieuzasadnionych podróży do i z Helsinek (miasta najbardziej zaludnionego, a więc najbardziej zagrożonego pod względem epidemiologicznym). Dzięki temu w Finlandii zanotowano jak dotąd nieco ponad 4 tysiące przypadków zachorowania na COVID-19 i 140 przypadków śmiertelnych, czyli ponad dziesięciokrotnie mniej ofiar niż w sąsiedniej Szwecji. Poparcie dla jej rządu ciągle rośnie.
Kobiety u władzy kontra koronawirus
Od Niemiec, przez Danię i Nową Zelandię, po Islandię, przywódczynie rządów poradziły sobie z epidemią dużo lepiej niż większość przywódców. Na całym świecie zanotowano do dziś (12 maja) ponad 4 mln zachorowań i 300 tysięcy zgonów. W Polsce to 17 tysięcy zachorowań, w tym 850 przypadków śmiertelnych.
Najgorzej z epidemią radzi sobie rząd Donalda Trumpa. Liczba zgonów w USA przekroczyła już 80 tysięcy. Ale nie byłoby tej tragedii, gdyby rząd USA tygodniami nie bagatelizował zagrożenia. Podobnie działo się w rządzonej przez Borisa Johnsona Wielkiej Brytanii (33 tysiące zmarłych) i wielu innych krajach rządzonych przez – jak to ujęła Sanna Marin – „mężczyzn w wieku średnim”. Zamiast jednoczyć rodaków szukali winnych, zamiast koncentrować się na zminimalizowaniu liczby zarażeń, koncentrowali się na gospodarce. Przywódczynie w komunikacji z rodakami postawiły tymczasem na otwartość, szczerość i empatię.
Premierka Nowej Zelandii, 39-letnia Jacinda Ardern, podobnie jak Sanna Marin, już 14 marca zablokowała granice, zamknęła szkoły i przedszkola, a dwa tygodnie później objęła cały naród kwarantanną. Komunikowała się z rodakami z kanapy we własnym domu za pośrednictwem jej ulubionego medium, Facebooka. Wysyłała emocjonalne filmiki z hasłami typu „Zostań w domu, ratuj życie”, prosiła, aby każdy sprawdził, jak radzą sobie w tych trudnych chwilach sąsiedzi, nawoływała do zbiorowej odpowiedzialności. Podobnie jak Sanna Marin codziennie prowadziła konferencje prasowe, z czego w dwóch uczestniczyły wyłącznie dzieci. Mogły zadać premier każde pytanie. W Nowej Zelandii z powodu koronawirusa zmarło zaledwie 21 osób, a popularność Jacindy Ardern przekroczyła obecnie 80 proc.
Tymczasem premierka Danii, 42-letnia Mette Frederiksen, zamknęła granice kraju już 13 marca, a kilka dni później objęła cały kraj kwarantanną. Działała radykalnie, ale z humorem. Na Facebooku publikowała filmiki, w których zmywa naczynia śpiewając śmieszne piosenki z lat 80-tych. Jej popularność i akceptacja dla działań rządu od marca podwoiła się i przekroczyła 80 proc. Dania ma do dziś nieco ponad 10 tysięcy potwierdzonych przypadków zachorowań na COVID-19, a 527 Duńczyków zmarło. Ale jej zadanie było trudniejsze niż w przypadku Nowej Zelandii, bo gęstość zaludnienia Danii jest blisko dziesięć razy większa, więc wirus rozprzestrzeniał się znacznie szybciej. Z podobnym problemem musiała zmierzyć się Angela Merkel, która nie tylko w ścisłej współpracy z naukowcami zminimalizowała skutki epidemii w Niemczech, ale też cały czas wspierała w walce inne kraje europejskie.
Premierka Norwegii, 59-letnia Erna Solberg, po dwóch miesiącach ścisłej kwarantanny zaczęła na początku maja powoli odmrażać gospodarkę i życie społeczne swojego kraju. W rozmowie z CNN Solberg powiedziała, że jej największym sukcesem jest fakt, że na czas epidemii podzieliła się władzą z naukowcami, którym pozwoliła podejmować odważne decyzje dotyczące bezpieczeństwa obywateli. Dodała, że kluczowe okazały się zdecydowanie, szybkie decyzje i ogólnodostępne testy. Podobnie jak Sanna Marin i Jacinda Ardern, podczas ostatnich dwóch miesięcy odpowiadała na pytania nie tylko dziennikarzy, ale także dzieci. Powiedziała im m.in., że to całkowicie normalne, że czują strach i że ona także bardzo tęskni za przytulaniem przyjaciół.
Na rządzonej przez 42-letnią Katrin Jakobsdóttir Islandii zanotowano zaledwie 1801 przypadków zachorowania na koronawirusa, w tym 10 przypadków śmiertelnych. A wszystko dlatego, że premierka zorganizowała darmowe testy dla wszystkich rodaków, bez względu na to, czy mają symptomy zakażenia. Stworzyła też niezwykle skuteczny system wykrywania i śledzenia przypadków zachorowań, dzięki czemu Islandia jako jeden z niewielu krajów dotkniętych epidemią nie zamknęła nawet szkół i przedszkoli.
Są oczywiście przywódcy, którzy poradzili sobie równie dobrze, a nawet lepiej niż przywódczynie. Wystarczy przywołać przypadki Wietnamu, Czech, Grecji, czy Australii. Ale niewiele jest przywódczyń, które poradziły sobie równie źle, jak niektórzy przywódcy…