
„To nie kryzys, tylko katastrofa” – mówią aktywiści Młodzieżowego Strajku Klimatycznego
Dzieci będą mówić nam jak żyć?!” – w rozmowach z nastolatkami trudno pozbyć się pewnego poczucia wyższości. Tymczasem aktywiści Młodzieżowego Strajku Klimatycznego zasługują na to, abyśmy wysłuchali ich z uwagą i zrozumieli, że tu chodzi przede wszystkim o ich przyszłość.
Sylwia Niemczyk: Ile macie lat?
Ania Kaczmarska: 15, chodzę do pierwszej klasy liceum.
Mara Niedźwiecka: Ja w tym roku zaczęłam studia.
Mateusz Więckowski: Jestem na trzecim roku socjologii.
Często jesteście o to pytani? I traktowani z góry ze względu na wasz wiek?
Mateusz: Zdążyliśmy się już na to uodpornić, zresztą kpiny czy jakieś dogryzanie nam to nie są powody, abyśmy przestali działać. Poza tym widzimy, że na strajki przychodzi coraz więcej ludzi i to w każdym wieku. Są Rodzice dla Klimatu, w Krakowie powstała grupa Babcie dla Klimatu, mamy Architektów dla Klimatu, Katolików dla Klimatu.
Ania: Mierzymy się z atakami w mediach społecznościowych, ale też raczej tam nikt nie atakuje bezpośrednio kogoś z nas – krytykowany jest cały Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. No i na pewno sporo dostaje się Grecie Thunberg. Ostatnio przeczytałam na FB, że jest sponsorowana przez firmy produkujące elektrownie wiatrowe – nie wiem nawet, skąd ktoś mógłby wziąć takie informacje.
Aniu, co byś odpowiedziała, gdyby koleżanka z klasy napisała na facebookowej grupie klasowej, że przesadzasz, histeryzujesz z tym strajkowaniem? Na waszym fanpage’u są takie komentarze.
Ania: Najgorsze, co mogłabym zrobić, to się obruszyć w stylu: „Ja nie jestem głupia, ty jesteś!”. Odpowiadanie atakiem na atak doprowadziłoby tylko do kłótni, do niczego więcej. Co pożytecznego by wynikło z tego, że będziemy się nakręcać i frustrować? Jeśli ktoś nas atakuje, to pewnie dlatego, że nie rozumie sytuacji, nie ma wiedzy, nie czytał badań – więc jaki sens ma obrażanie się na niego?
Przeczytałam postulaty Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i znalazłam tam punkt skierowany do nas, dziennikarzy. Piszecie, że musimy zmienić język, którego używamy w mediach do opisywania sytuacji klimatycznej.
Mara: Zależy nam, żeby media „łączyły kropki”, informowały o przyczynach i skutkach, a nie tylko: tu jest huragan, tu powodzie, tu susza, fala upałów, tu pali się obszar wielkości polskiego województwa. Ale już widzimy pierwsze zmiany w sposobie opowiadania o tych zdarzeniach i bardzo nas one cieszą. Inna rzecz – chcielibyśmy, żeby media przestały używać określenia „kryzys klimatyczny”, bo przecież to, co się dzieje na świecie, to nie jest kryzys, ale katastrofa.
Katastrofa to mocne słowo. Ktoś powie: „Bez przesady, katastrofa jest wtedy, gdy giną ludzie”.
Mateusz: Nie chcemy nikogo straszyć, ale jednak zależy nam, żeby nazywać rzecz po imieniu. Kiedy ktoś słyszy informację o „zmianach klimatycznych” albo nawet „kryzysie klimatycznym”, to ma prawo myśleć, że sytuacja wcale nie jest poważna. Zmiany przecież zawsze mogą być na plus.
Mara: Tak samo „globalne ocieplenie” – są ludzie, którzy słysząc je, wzruszali ramionami: „Najwyżej zamiast jabłek będziemy hodować pomarańcze”. Ocieplenie często kojarzy się pozytywnie.
Ania: Zawsze jest tak, że kiedy nie mamy pełnej wiedzy, to myślimy skojarzeniami. Kryzys może kojarzyć nam się na przykład z kryzysem gospodarczym, czyli z trudną sytuacją, ale do przejścia. A katastrofa bardziej kojarzy się z wojną, wywołuje w nas silniejsze emocje, dzięki czemu łatwiej podejmiemy decyzję o jakimś działaniu.
Mateusz: To normalne, że jak sobie uświadomimy skalę zagrożenia, to zaczynamy się bać. Ale sposobem na strach jest zjednoczenie się w działaniu. My to robimy: organizujemy strajki, edukujemy, staramy się robić coś sensownego.
Jak powstał Młodzieżowy Strajk Klimatyczny?
Mara: Pomysł na ruch w Polsce narodził się w mojej szkole [liceum WLH im. Jacka Kuronia – red.], kilka dni po wystąpieniu Grety w Katowicach w połowie grudnia 2018 roku. Koleżanka z klasy rok niżej powiedziała: „Zróbmy coś, patrzcie na strajki w Australii, w Belgii”. Zrobiliśmy wydarzenie na Facebooku, przyszły osoby zainteresowane z innych szkół, potem jakoś naturalnie wyszło, że zaczęliśmy się spotykać.
Na to pierwsze spotkanie szłaś ze świadomością zmian klimatycznych czy dla towarzystwa?
Mara: Już wcześniej interesowałam się klimatem, działałam na rzecz środowiska i byłam pod dużym wrażeniem wystąpienia Grety w Katowicach. I bardzo chciałam, żeby strajki klimatyczne pojawiły się też w Polsce.
Mateusz: Ja dołączyłem pół roku temu. W sierpniu na Pol’and’Rocku były organizowane warsztaty. Poszedłem, bo też, tak jak Mara, znałem problem. W moim domu od zawsze przewijał się temat środowiska, klimatu.
Ania: To tak jak u mnie – razem z tatą wysyłamy sobie linki do artykułów, opowiadamy sobie, co przeczytaliśmy.
Kto w MSK podejmuje decyzję: „Tego i tego dnia robimy strajk”.
Mara: Grupa, w wyniku konsensusu.
Mateusz: Każdy ma takie samo prawo głosu, nie ma „osób decyzyjnych”.
Wychodzicie na ulice edukować i protestować – a co robicie „prywatnie”?
Ania: Ograniczam mięso, jem bardzo, bardzo rzadko. Wiem, że najlepszym wyjściem byłoby przejście na weganizm, ale na razie nie jestem na tym etapie. Ograniczyłam kupowanie nowych ubrań, raczej chodzę do lumpeksów, bo masowa produkcja ubrań również generuje emisję dwutlenku węgla.
Mateusz: Podobnie jak Ania – nie jem mięsa, ograniczam inne produkty zwierzęce w diecie, nie kupuję skórzanych rzeczy, zresztą w ogóle staram się kupować tylko to, czego naprawdę potrzebuję. Jeśli już muszę kupić, to najpierw szukam rzeczy używanych. Miałem marzenie, żeby kiedyś polecieć do Stanów Zjednoczonych, ale zrezygnowałem z niego. Wielu ludzi mówi, że to naiwne, ale to nieprawda, bo jeśli ja nie polecę tym samolotem i ty nie polecisz, i jeszcze 20, a potem 200 osób, to jest to realna rzecz. W Szwecji już widać, że ludzie mniej latają niż kiedyś, przywracane są połączenia kolejowe. Możemy wpływać na środowisko i klimat.
Mara, a jak jest u ciebie?
Mara: Ja też nie latam samolotem, co nie zawsze jest łatwe: teraz na przykład byłam u rodziny na drugim końcu Europy i to się wiązało z dwudniową podróżą pociągami. Nie jem mięsa od 11. roku życia. Nie kupuję nowych rzeczy, nie używam plastikowych torebek – to są oczywiście jakieś rzeczy podstawowe, o których nawet nie wiem, czy jest sens jeszcze wspominać. Ale też pamiętajmy, że największa odpowiedzialność za zmiany klimatyczne spoczywa nie na pojedynczych ludziach, tylko na rządzie i wielkich firmach.
Ania: Nasze postulaty nie są kierowane do prywatnych osób, tylko do polityków, korporacji, mediów, co oczywiście nie zmienia tego, że czasem zachęcam moich znajomych czy rodzinę, żeby nie jedli mięsa albo je ograniczyli, bo hodowla przemysłowa zwierząt ma negatywny wpływ na klimat. Ale oczywiście nasze działania mają też na celu zwiększanie świadomości pojedynczych ludzi, bo przecież każdy z nas głosuje – nie tylko w wyborach politycznych, ale też swoimi pieniędzmi w sklepach.
Nie smuci was to, że w MSK bierze udział więcej licealistów niż studentów?
Mateusz: Nie smuci – raczej cieszę się z tego, że ludzie wychodzą na ulicę w sprawie klimatu. Sam jestem studentem, chciałbym, żeby więcej moich kolegów brało udział w strajkach, ale jestem pewien, że tak właśnie będzie.
Mara: Pamiętajmy, że ruch MSK powstał z inicjatywy Grety Thunberg, więc umiem sobie wyobrazić, że być może dlatego studenci nie chcą się akurat z nim utożsamiać i w nim działać. I chociaż ja jednak trochę nie rozumiem, czemu studenci nie przychodzą na strajki, to jednocześnie jestem pewna, że ich sprawy klimatu jak najbardziej obchodzą.
Ania: W 2019 roku przeprowadziliśmy ponad 100 strajków. We wrześniu w samej Warszawie przyszło 15 tysięcy ludzi w różnym wieku. I oczywiście, że są osoby, które przyjdą po to, by nie pójść do szkoły. Ale nawet jeśli mają tylko taki powód, to i tak dobrze, bo im nas jest więcej, tym lepiej – to po pierwsze, a po drugie, strajk oprócz tego, że służy do wyrażenia zdania, jest też przedsięwzięciem uświadamiającym.
Czyli w nowy rok weszliście z nadzieją na lepsze?
Ania: Na pewno z motywacją do działania. Wiemy, że w tym roku będzie się bardzo dużo działo, sami mamy wielkie plany, więc pewnie będzie męcząco, ale też satysfakcjonująco. Nasz główny cel się nie zmienia – chcemy, żeby Polska jak najszybciej stała się krajem klimatycznie obojętnym, czyli emitowała tylko tyle dwutlenku węgla, ile jesteśmy w stanie sami przetworzyć.
Mateusz: Ja mam w sobie trochę mniej entuzjazmu niż Ania, bo biorąc pod uwagę niedawne wyłamanie się Polski z konsensusu klimatycznego, który zaproponowała Unia Europejska – aby wszystkie państwa członkowskie do 2050 roku osiągnęły neutralność klimatyczną – myślę, że idziemy w złym kierunku. Na początku roku napisaliśmy w tej sprawie list otwarty do premiera. Trudno czuć ekscytację, kiedy widzisz, że ktoś przekreśla naszą przyszłość.
Kolejne mocne sformułowanie: „przekreśla przyszłość”.
Mateusz: Tak, ono też jest mocne. Ale obliczenia naukowców są takie, że nawet jeśli osiągniemy globalną neutralność do 2050 roku, czyli będziemy wychodzić na zero, jeśli chodzi o produkcję dwutlenku węgla, to i tak mamy tylko 50 procent szansy na uratowanie ekosystemu. Więc to, co proponuje Polska, czyli dłuższe dochodzenie do tej neutralności, zmniejsza tę szansę do minimum. I od razu powiem, że do każdego innego premiera też byśmy napisali, gdyby podjął taką decyzję. Ekologia nie jest polityczna.
Mara: Dużo osób mówi, że przesadzamy z czarnymi wizjami, ale spójrzmy na Australię. Kraj, który do niedawna wydawał się rajem na ziemi, zmienił się w piekło i nikt poważny nie ma wątpliwości, że powodem tego są zmiany klimatu.
Jest kraj, który moglibyście Polsce postawić za wzór?
Mara: Takiego jednego ideału nie ma, ale jeśli chodzi o edukację, to byłoby super, gdybyśmy wzięli przykład z Włoch, które w październiku ogłosiły, że od 2020 roku do podstawy programowej zostanie wprowadzony osobny przedmiot: edukacja klimatyczna. 30 godzin w każdym semestrze, dla uczniów od szóstego do 17. czy 18. roku życia.
Ania: Na pewno kraje skandynawskie, które prowadzą politykę przyjazną klimatowi już od wielu, wielu lat. Choć oczywiście wszyscy wiemy, że sporo rozwiązań, które tam są możliwe, u nas jednak nie są. Trudno, żebyśmy w płaskiej Polsce budowali tyle hydroelektrowni, ile jest w górzystej, pełnej rzek Norwegii. Ale na pewno możemy robić dużo więcej, niż dziś robimy. I nikt nie mówi, że będzie łatwo, tylko że to po prostu trzeba zrobić.
Rozmowa z aktywistami Młodzieżowego Strajku Klimatycznego ukazała się w „Urodzie Życia” 3/2020