
Donald Trump: psychopata, manipulator i potwór – tak o nim mówi jego bratanica Mary L. Trump
Chociaż jeszcze nie ma oficjalnych wyników wyborów w Ameryce, Donald Trump ogłosił się już zwyciężcą. Czy naprawdę mimo miażdżącej krytyki ze strony większej (53 proc.) części społeczeństwa Donald Trump został wybrany na drugą kadencję? Niezależnie od tego, jaką decyzję podjęli wyborcy, rodzina Trumpów jest dla Ameryki tak ważna, jak kiedyś rodzina Fordów czy Rockefellerów. Od lat działają na granicy wielkiego biznesu i polityki, mają wielkie ambicje i równie wielkie tajemnice do ukrycia. Z całą pewnością Donald Trump był (jest?) jednym z najbardziej kontrowersyjnych prezydentów w historii USA. Skąd się wziął? Jak stał się tym znanym nam Donaldem Trumpem? Czy zawsze taki był?
Donald Trump kontra Mary – wielka wojna w rodzinie Trumpów
Tak przenikliwego portretu Donalda Trumpa jeszcze nie było. Autorką książki „Zbyt wiele i nigdy dość. Jak mojarodzina stworzyła najniebezpieczniejszego człowieka na świecie” jest 55-letnia psycholożka Mary L. Trump, bratanica Donalda, córka jego starszego brata Freddy’ego. Do końca nie było pewne, czy uda jej się przed wyborami wydać tę książkę. Kiedy rodzina Trumpów dowiedziała się o publikacji, próbowała na wszelkie sposoby ją zablokować. „Nie wolno jej pisać tej książki” – powiedział Donald Trump.
„Kiedy 20 lat temu podpisaliśmy z nią i jej bratem – z którym mam swoją drogą fantastyczne relacje – ugodę, zobowiązała się do całkowitej dyskrecji w sprawach rodzinnych”. Ostatecznie sąd uchylił wniosek prawników Trumpów o zablokowanie książki, autorce wciąż jednak grozi proces o złamanie warunków umowy sprzed lat.
Po śmierci dziadka, Freda Trumpa, procesowała się z rodzeństwem ojca o prawo do spadku. Dlaczego została z niego wykreślona? Bo Fred Trump wykreślił z testamentu jej ojca, a tym samym wydziedziczył jego dzieci – Mary i jej brata. Rodzeństwo zakwestionowało testament dziadka, ale ostatecznie zgodziło się zawrzeć umowę. W zamian za jednorazowe odszkodowanie zobowiązali się m.in. do milczenia na temat rodziny. W sumie trudno się dziwić, że Mary uważana jest dziś przez resztę Trumpów za czarną owcę. Ale, jak twierdzi, nie mogła dłużej milczeć.
Podczas kampanii prezydenckiej w 2016 roku nie zabierała głosu w sprawie wuja, bo nie wierzyła w jego zwycięstwo. Teraz chciała zrobić wszystko, co w jej mocy, żeby „uratować swój kraj przed tym potworem”.
Dewiza Trumpa seniora: dzielić, poniżać, zastraszać
Ojciec Mary, Freddy Trump, był najstarszym spośród piątki dzieci Freda i Mary Trumpów. Zmarł w 1981 roku w wieku 42 lat po długiej i wyczerpującej walce z alkoholizmem. To właśnie z powodu choroby i śmierci brata Donald Trump nie pije alkoholu. Ale o tym jego bratanica nie pisze. Mary za chorobę i śmierć ojca obwinia w pierwszej kolejności dziadka, a w drugiej właśnie Donalda Trumpa. Pierwszy znęcał się psychicznie nad synem przez całe jego dzieciństwo. Drwił z niego, poniżał w obecności rodzeństwa, a wszystko dlatego, że Freddy był zbyt wrażliwy – unikał konfrontacji z ojcem, bał się go i nie był zainteresowany spełnianiem jego oczekiwań.
Donald jako mały chłopiec zrozumiał, że dzieci w rodzinie Trumpów mają do wyboru dwie drogi: ofiara albo oprawca, mięczak albo drapieżnik. I szybko stał się kopią ojca – przemoc fizyczna, poniżanie i deprecjonowanie rodzeństwa stało się dla niego metodą na wybicie się na pierwszy plan i zdobycie pełnej ojcowskiej uwagi. Skutecznie. Jego dwie starsze siostry, Maryanne (83 lata) i Elizabeth (78 lat), oraz młodszy brat Robert (zmarł 15 sierpnia tego roku) od zawsze żyli w jego cieniu i nie byli dopuszczani przez ojca do interesów.
Książka Mary L. Trump w dużej mierze rozgrywa się przy rodzinnym stole Trumpów, w salonie „Domu”, rezydencji Freda i Mary Trump. To tam cała rodzina spotykała się przez dziesięciolecia na wszystkie rodzinne uroczystości i święta.
„W domu moich dziadków obowiązywała surowa etykieta, a pewnych rzeczy Fred po prostu nie tolerował. »Zdejmij łokcie ze stołu, to nie stajnia« – powtarzał wielokrotnie, a trzymając nóż w dłoni, stukał jego trzonkiem w przedramię winowajcy”.
Na zdjęciu: Przyszły prezydent USA z ojcem Fredem Trumpem podczas otwarcia lodowiska w Central Parku, którego budowę ufundował, 1988 rok.
Mary opisuje dziadka jako „wysoko funkcjonującego socjopatę”, a więc osobę dotkniętą zaburzeniem psychicznym, która mimo tego zaburzenia, a czasem nawet dzięki niemu, potrafi świetnie dawać sobie radę, osiągając sukcesy zawodowe i wysoką pozycję społeczną. Socjopatia to zaburzenie osobowości, które powstaje w wyniku nieprawidłowego wychowania czy przebywania w nieodpowiednim dla rozwoju środowisku, tak więc teoretycznie socjopatą może zostać każdy. Osoba, która nie zaznała w domu ciepła rodzinnego lub była wychowywana w rodzinie patologicznej, ma na to większe szanse. Fred Trump spełniał te kryteria. Miał prawie 12 lat, kiedy na hiszpankę zmarł jego ojciec, a on sam – jedynak – musiał zająć się utrzymaniem matki. Od tego czasu zachowywał się tak, jakby nie miał żadnych potrzeb emocjonalnych.
Donald Trump – psychopata po ojcu?
Cechy osobowości typowego socjopaty to m.in. problem z odczuwaniem empatii, brak poczucia winy i wyrzutów sumienia, skłonność do manipulatorstwa, brak głębszych uczuć i niemoc budowania trwałych związków miłosnych. Czy kogoś wam to przypomina? No właśnie! Według Mary L. Trump jej wuj Donald odziedziczył te wszystkie cechy po ojcu. Najszybciej z rodzeństwa zrozumiał, że „miłość” Freda Trumpa, jakkolwiek się przejawiała, była całkowicie uzależniona od tego, czy spełni się podstawowy warunek: nigdy nie okazuj słabości. Kiedy jego starszy brat Freddy, ojciec Mary L. Trump, umierał w szpitalu, nie było przy nim nikogo z rodziny, a Donald zabrał w tym czasie dziewczynę do kina.
„Atmosfera podziałów stworzona przez mojego dziadka w rodzinie Trumpów to środowisko, w którym Donald porusza się z ogromną swobodą. Tworzenie podziałów to również zabieg, z którego wciąż czerpie korzyści w życiu politycznym. Kosztem innych. Te działania niszczą mój kraj, tak jak niszczyły mojego ojca” – pisze Mary L. Trump. „Jedna osoba żyjąca w nieprzyzwoitym bogactwie i przepychu, korzystająca z wszelkich mechanizmów i przywilejów władzy czerpie korzyści wyłącznie dla siebie i, warunkowo, dla swej najbliższej rodziny, swych znajomych i pochlebców. Reszta ma cierpieć ciągły niedostatek, dokładnie tak, jak działo się to w naszej rodzinie rządzonej przez dziadka”.
Samiec alfa z zaczeską
„Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób” – pisał w „Annie Kareninie” Lew Tołstoj. Rodzina Donalda Trumpa przypominała te z najbardziej krwawych dramatów Szekspira. Każdy każdemu mógłby tu z uśmiechem na ustach wbić nóż w plecy. Bracia i siostry donosili na siebie nawzajem rodzicom, podkopywali pewność siebie, bezwzględnie walczyli o pełną uwagę ojca. Szybko okazało się, że nikt nie jest w tym tak biegły, jak Donald. I chociaż kiedy miał 13 lat, ojciec wysłał go na pięć lat do szkoły wojskowej z internatem, to gdy z niej wrócił, przerósł wszelkie ojcowskie oczekiwania: nie liczył się już z nikim. Stał się narcystycznym egoistą z przerośniętymi ambicjami, który dążył do celu po trupach. Kiedy Fred Trump zachorował na alzheimera, to właśnie on próbował podstępem pozbawić rodzeństwo wpływów i prawa do spadku po ojcu.
Według Mary L. Trump Donald postawił sobie w życiu jeden cel: zostać ekskluzywną wersją ojca. Fred Trump miał olbrzymi, szacowany na kilkaset milionów dolarów majątek (dorobił się na budowie tanich mieszkań dla klasy robotniczej z przedmieść Nowego Jorku), ale w gruncie rzeczy był drobnomieszczańskim, konserwatywnym typem skromnego przedsiębiorcy z minionej epoki. Nigdy nie obnosił się z bogactwem, był oszczędny, wręcz skąpy. Donald pragnął porównywalnego bogactwa, ale dużo bardziej zależało mu na uwadze świata.
Za pożyczone od ojca pieniądze zbudował swój pierwszy flagowy budynek: hotel Grand Hyatt na Manhattanie. Kiedy kilka lat później przy Piątej Alei stanął jego Trump Tower, nie było na świecie bardziej podziwianego milionera. Miał wszystkie cechy człowieka sukcesu lat 90.: był pewnym siebie i dość przystojnym (blondyn, 190 centymetrów wzrostu) mężczyzną, ostentacyjnie obnosił się ze swoim bogactwem, otaczał się celebrytami – od Michaela Jacksona po supermodelki i regularnie dostarczał mediom tematów do plotek. Chętnie opowiadał o swoich podbojach erotycznych i nie ukrywał seksistowskiego stosunku do kobiet. Na terenie budowy Trump Tower zamontował dla robotników kilkunastometrowy billboard z modelką w skąpym bikini – kiedy padał deszcz, pod wpływem wilgoci bikini znikało. Jemu samemu podobały się tylko te kobiety, które podbijały jego notowania w mediach.
Donald Trump o kobietach: „Grube fleje”
Na ślub z Ivaną, pierwszą żoną, zdecydował się z trzech powodów: w przeciwieństwie do niego Ivana skończyła studia, była modelką i świetnie gotowała. Po ślubie porzuciła karierę i skupiła się na wspieraniu biznesu męża. To ona nadzorowała budowę jego dwóch pierwszych budynków i była jego prawą ręką, a w tym samym czasie zajmowała się wychowaniem trójki dzieci: Donalda Juniora (43 lata), Ivanki (39 lat) i Erica (36 lat). Donald nie potrafił być jednak wiernym mężem, bo – jak twierdzi Mary L. Trump – nie był zdolny do żadnej formy lojalności. Kiedy Ivana zorientowała się, że w jednej z ich posiadłości od kilku miesięcy mieszka kochanka jej męża, zażądała rozwodu i wysokiego odszkodowania. Dla Trumpa był to trudny do zniesienia policzek. Od tego momentu często i chętnie poniżał ją publicznie – parodiował jej niezbyt czysty akcent (Ivana pochodzi z Czech), a po negocjacjach rozwodowych z satysfakcją ogłosił, że zapłacił jej zaledwie 10 proc. sumy, której się domagała.
Jego ówczesna kochanka, a później druga żona, Marla przyjęła zupełnie inną strategię niż Ivana. Skoro on bez skrępowania poniżał kobiety publicznie, postanowiła, że nie będzie mu dłużna – żartowała w mediach z jego „ryżego” koloru włosów i z tego, że przytył. Podczas oficjalnych imprez w obecności fotoreporterów z premedytacją odsłaniała jego łysinę i czochrała precyzyjnie ułożoną zaczeskę. Kiedy postanowił ją rzucić, w ciągu kilku dni związała się ze sławnym w tamtym czasie piosenkarzem Michaelem Boltonem. „Dopiero wtedy zrozumiałem, jaka dobra z niej partia, musiałem ją odzyskać” – powiedział Trump. Nie dlatego, że ją kochał, tylko żeby udowodnić sobie i innym, że to on jest największym samcem alfa w Ameryce.
Każdy z jego ślubów przewyższał poprzednie przesadnym przepychem. Ślub z Melanią był pod tym względem szczytem absurdu: pierścionek zaręczynowy za 10 milionów złotych, sukienka od Diora za ponad 300 tysięcy złotych, przyjęcie weselne za 12 milionów złotych. Goście zjedli 35 indyków, 10 tysięcy krewetek i ponad sto kilogramów kawioru. Uroczystość transmitowało 25 stacji telewizyjnych, a na miejscu pracowało ponad 70 ochroniarzy.
Kiedy 16 czerwca 2015 roku Donald Trump ogłosił, że zamierza kandydować na prezydenta, nikt nie traktował tej deklaracji poważnie. Wydawało się, że chciał po prostu zareklamować za darmo swoją markę, podbić słabnące notowania i wrócić do medialnego obiegu. „»Przecież on jest błaznem. Nie ma najmniejszych szans« – powiedziała moja ciotka Maryanne [siostra Donalda – red.] podczas jednego ze wspólnych lunchów. Zgadzałam się z nią – pisze w swojej książce Mary L. Trump. – Jego wulgarna kampania i obraźliwe wypowiedzi właściwie przypominały mi wszystkie rodzinne posiłki, podczas których ku rozbawieniu dziadka Donald mówił o kobietach »grube fleje«, a o mężczyznach »frajerzy«”.
Na zdjęciu: Konwencja republikanów przed wyborami prezydenckimi. Od lewej: Donald Trump Junior z partnerką Kimberly Guilfoyle, Tiffany Trump, prezydent z żoną Melanią i ich wspólny syn Barron, sierpień 2020.
Fred Trump nie dożył elekcji syna na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zmarł w 1999 roku na zapalenie płuc. Przez wiele lat walczył z chorobą, którą Donald starał się kilkakrotnie wykorzystać, aby przejąć prawo do zarządzania jego majątkiem. Chociaż po śmierci ojca Donald starał się wszystko przejąć, a jego rodzeństwo zdawało sobie sprawę z tego, że mało brakowało, a brat pozbawiłby ich prawa do spadku, wciąż spotykają się z nim podczas rodzinnych uroczystości. Tyle że teraz w Białym Domu. I to Donald pilnuje, żeby wszyscy trzymali przy stole łokcie, jak należy.
***
Tekst o Donaldzie Trumpie ukazał się w „Urodzie Życia” 11/2020