
Wakacje w rytmie slow? Bułgaria to kierunek dla ciebie!
Niby oblegana przez turystów, a jednak Bułgaria to do dziś kraj w dużej mierze turystycznie nieodkryty. O wielu miejscach, których piękno zapiera dech, mało kto wie, bo nie znajdziemy ich w popularnych przewodnikach. I myślę, że właściwie to dobrze, bo dzięki temu Bułgaria zachowała swoją tajemnicę i piękno: momentami chropowate i nieoczywiste, innym razem olśniewające już od pierwszej sekundy.
Strandża – szlak wędrownych ptaków, wino mavrud i róża Chanel
Aby poznać tę mniej znaną Bułgarię, warto wybrać się poza przetarte szlaki. Na przykład na południowy wschód kraju, gdzie na styku granicy bułgarsko-grecko-tureckiej rozpościera się Strandża – chroniony obszar przyrodniczy i łańcuch górski. Miękko pofalowane, pokryte gęstymi lasami wzniesienia Strandży sięgają aż do wybrzeża, po czym miękko zstępują w morze. Drzewa w Strandży mają nawet kilkaset lat, a ich historię widać po pniach i splątanych konarach przybierających niekiedy przedziwne, fantastyczne kształty. Możemy tu zobaczyć rośliny, jakich nie ma nigdzie indziej w Europie, a także mnóstwo gatunków ptaków, m.in. pelikana kędzierzawego, wąsatkę czy czaplę białą.
Właśnie nad Strandżą przebiega drugi co do wielkości w Europie szlak wędrowny ptaków – Via Pontica. Jedną z miejscowości osłoniętych przez bukowe lasy Strandży i zarazem otwartych na morski horyzont jest wioska Sinemorec z dwiema plażami. Z pobliskich wzgórz roztacza się wspaniały widok na Morze Czarne, do którego wpływają słodkie wody rzeki Weleki. To właśnie Welece, najczystszej rzece w Bułgarii, roślinność Strandży zawdzięcza swój przepych. Weleka przedostaje się do morza przez piaszczystą mierzeję, tworząc przy okazji turkusową lagunę, która jest znakiem rozpoznawczym nadmorskiej miejscowości. Sinemorec zamieszkuje zaledwie 400 osób, ale wioska jest przygotowana na pobyt turystów. Ma niezłą bazę hotelowo-noclegową, a w tutejszych lokalach można spróbować dań kuchni bałkańskiej: świeżych ryb, gjuweczu, czyli gulaszu z papryką i bakłażanem, albo warzywnych potraw ze słonym serem sirene zapiekanych w glinianych miseczkach. Warto też skosztować świetnych bułgarskich win, na przykład ze znanego od starożytności i popularnego w Bułgarii szczepu mavrud.
Strandża znajduje się na obszarze starożytnej Tracji, w której miał urodzić się Orfeusz, mitologiczny śpiewak i poeta. W tutejszych wioskach – Kosti czy Byłgari – do dzisiaj podtrzymuje się wiele dawnych zwyczajów. Między innymi nestinarstwo, czyli rytuał transowego tańca wykonywanego przez tancerzy nestinarów boso na rozżarzonych węglach, z ikonami świętych. Zgodnie z tradycją był on praktykowany w święto Konstantyna i Heleny (21 maja), ale teraz pokazuje się go turystom także w sezonie letnim jako jedną z lokalnych atrakcji.
Po odpoczynku na zacienionych zboczach Strandży warto wybrać się do Doliny Róż położonej w Środkowej Bułgarii między górskimi pasmami Syrnena Gora i Stara Płanina. To właśnie tutaj powstaje znany na całym świecie (i przy tym najdroższy) olejek różany, wykorzystywany m.in. do produkcji najlepszych perfum – w tym Chanel N°5.
W Dolinie Róż można spróbować różanych słodyczy i wytwarzanej z tych kwiatów rakiji. Rosa damascena, kwitnąca na tutejszych polach, nie jest czerwona, lecz różowa, o bardzo delikatnych płatkach. To właśnie ta odmiana daje najwięcej cennego olejku różanego. Róże zbiera się ręcznie, najlepiej przed wschodem słońca, kiedy jeszcze pokrywa je rosa, a kwiaty pachną najintensywniej.
Żeby uzyskać kilogram olejku, potrzeba około 3,5 tony kwiatów, najlepiej takich, które nie zdążyły jeszcze w pełni rozkwitnąć. Za stolicę Doliny Róż uchodzi Kazanłyk, w którym można zobaczyć, na czym polegały dawne tradycje destylacji olejku różanego. Tam także znajduje się muzeum w całości poświęcone róży. Warto je zwiedzić – tak samo jak koniecznie trzeba zobaczyć starożytny grobowiec tracki z okresu helleńskiego.
Najlepiej wybrać się w ten rejon w maju lub czerwcu, dzięki czemu będziemy mogli podziwiać pola kwitnących róż, a następnie kolejne etapy różobrania, uwieńczonego Festiwalem Róż, który tradycyjnie rozpoczyna się w pierwszy piątek czerwca. O nocleg dobrze jest jednak zadbać już na początku roku, bo w te dni do Kazanłyku przyjeżdżają tłumy turystów z całego świata, zwabieni m.in. udziałem w rytualnych, porannych różobraniach i wyborami Królowej Róż.
Murale w Staro Żelezare
Zupełnie inną rzeczywistość odkryjemy, gdy pojedziemy nieco na zachód, do najsłynniejszej wioski murali w Europie – a prawdopodobnie i na świecie – czyli do Staro Żelezare. W czasach rządów Teodora Żiwkowa życie tutaj kwitło, a politycy (m.in. Fidel Castro) przyjeżdżali oglądać Żelezare jako wzorcową, supernowoczesną komunistyczną wioskę. Obecnie mieszka tu 300 osób, głównie starszych, bo młodzi wyemigrowali, a od 10 lat nie urodziło się tu żadne bułgarskie dziecko.
Street art pojawił się w wiosce kilka lat temu, za sprawą dwojga artystów – Katarzyny i Ventziego Piriankovów, którzy na co dzień prowadzą galerię w… Poznaniu, a do Żelezare jeżdżą każdego lata, bo stąd pochodzi rodzina Ventziego. Od początku swojej działalności artystycznej hołdowali sztuce, która pozostaje bliska życiu i nie odgradza się od rzeczywistości ścianami galerii. W Żelezare znaleźli idealną do tego przestrzeń. Na Nizinie Trackiej, gdzie znajduje się wioska, domy budowano z cegieł suszonych na słońcu. Projektowano je jakby do wewnątrz, z oknami zwróconymi w stronę ogrodu i murem od strony ulicy – dzięki temu uliczki wyglądają jak długie korytarze, a ciągnące się mury stały się wymarzonymi „płótnami” dla artystów. Ich zapełnianie zaczęło się w 2014 roku.
Dzisiaj można na nich zobaczyć Angelę Merkel i królową Elżbietę, które rozmawiają z mieszkańcami wioski namalowanymi tuż obok. Mieszkańcy Żelezare sami wybierają sobie rozmówców, w których towarzystwie chcą być uwiecznieni na muralu albo których chcieliby mieć na murze swojego domu. I tak na murze domu rolnika Kanczo, lokalnego hodowcy krów, namalowana jest właśnie krowa wsłuchująca się uważnie w przemówienie Donalda Trumpa. Obok niej na muralu stoi żona Kancza, Iwanka, która rozmawia w najlepsze z Emmanuelem Macronem. Gdzie indziej można zobaczyć scenę z „Gwiezdnych wojen” – o źródłach mocy z mistrzem Yodą rozmawia Penka, szefowa miejscowej knajpki. Jednym z najpopularniejszych murali Starego Żelezare jest ten z hasłem: „Zamień laptop na żywą kurę”. Jeśli i wam bywa ono bliskie, koniecznie tu przyjedźcie i dajcie się porwać artystycznej wyobraźni.