
Związek z narcyzem można uleczyć. By to zrobić, trzeba zacząć od siebie
Narcyz nie widzi swojego partnera jako osoby odrębnej i ważnej jednocześnie. Bo jeśli partner jest ważny, traktuje go jako część siebie, zlewa się z nim w jedno. Natomiast jeśli zacznie traktować partnera jak odrębną jednostkę, automatycznie ten przestanie być dla niego istotny. W zdrowej relacji partnerzy przybliżają się i oddalają od siebie, pozostając dla siebie cały czas ważnymi – ten proces pozwala na rozwój. Narcyz nie zniesie oddalenia. Ono równa się końcowi jego emocjonalnego zaangażowania”, dodaje Golec.
Związek z narcyzem: kto w niego wchodzi?
Zatem, co robić? Odpowiedź wydaje się oczywista – uciekać! Otóż wcale niekoniecznie, przekonuje psychoterapeutka. I dodaje, że do takiego narcystycznego tanga zdecydowanie trzeba dwojga. Bo ludzie nie wybierają siebie przypadkowo. „Można po prostu spakować się i uciec, niosąc w ręku sztandar bycia zranioną przez narcyza, ale wtedy droga do kolejnego narcyza prawdopodobnie będzie bardzo krótka... Zawsze powtarzam: kiedy dowiadujemy się, że wpakowaliśmy się w kłopoty, ważniejsza od ucieczki jest próba przeanalizowania, jak się w te kłopoty wdepnęło”.
Czytaj też: Narcyz jest mistrzem uwodzenia, ale związek z nim to emocjonalna pułapka
Bo do narcyza ciągnie kogoś, kto ma w sobie rys masochistyczny. Zwykle jest to kobieta lub mężczyzna, którzy mają specyficzną (oczywiście podświadomą) definicję siebie: jestem po to, żeby przyłączyć się do drugiej osoby i być dla niej podnóżkiem. A narcyz bardzo chętnie wchodzi w relację z kimś takim. I taki związek czasem trwa latami. Bo tu wszystko gra. Tu każdy pod stołem załatwia swoje interesy. Każdy coś z tego ma. Narcyz cudownie odbija się w takiej osobie, a ta może się wpatrywać w tę drugą, „śliczną” stronę. Może jej usługiwać. Tylko to nie jest żaden związek w jego prawdziwym znaczeniu. Tu nie ma żadnej konfrontacji, tu się nie stawia granic.
Inna sytuacja to taka, w której w związek z narcyzem wchodzi ktoś, kto nie dojrzał. Ktoś, kto nie ma do końca wykształconej osobowości. Szuka partnera, do którego może się przykleić. A ten partner ma być na tyle wyrazisty, że zdefiniuje także tę drugą osobę. Wtedy nie trzeba mieć swoich potrzeb, swoich przemyśleń, droga do ich poszukiwanie jest trudna, więc przyłączam się do czyjegoś świata. Taka osoba nie rozpoznaje swoich uczuć, bo nigdy nie przeszła przez ten etap rozwoju, jakim jest uczenie się siebie. Narcyz jest bardzo chętny. On wie wszystko: chcesz tego, lubisz to, potrzebujesz tego, ponieważ... ja tego chcę, ja to lubię i ja tego potrzebuję.
Czytaj także: Narcyz: najpierw trudno go rozpoznać, potem trudno się od niego uwolnić
Najważniejsze jest przebudzenie
„Najlepsza droga to zobaczyć swój udział w tym, że ta relacja nie działa dobrze. Zrozumienie, że z jakiegoś powodu wdepnęło się w ten kłopot. Bo nigdy nie jest tak, że związek tworzą zły narcyz i jego niewinna ofiara. Powiem z pełną odpowiedzialnością, że partner narcyza jest pełnoprawnym współautorem toksycznej relacji. Nie istnieje coś takiego jak instrukcja obsługi narcyza czy wytyczne, jak żyć z nim w związku, bo nie tylko on jest tu problemem. Trzeba dostrzec swój wkład w to wszystko”, przekonuje Danuta Golec.
„Nie trzeba od razu uciekać, bo może nastąpić przeformułowanie tego związku. To jest możliwe. Ale to będzie bolało. Będzie trudne i bolesne dla obu stron. Partner narcyza musi zacząć stawiać granice – dostrzegać swoje potrzeby i egzekwować ich respektowanie. Realizować się, oddalać się od narcystycznego partnera, jak to się dzieje w zdrowym związku. Konsekwentnie, niezależnie od stopnia buntu drugiej strony. Będą wściekłość i rozżalenie – tak toczy się walka o nowe standardy, o wyzdrowienie dla obu stron. I choć nigdy nie wiemy, czy się uda, nie ma gwarancji, warto chociaż spróbować. Bo najgorsze, co możemy zrobić, to trzasnąć drzwiami, wyjść i zrzucić całą odpowiedzialność na »złego narcyza«. Takie rozwiązanie z całą pewnością gwarantuje nam kolejne kłopoty”, przestrzega psychoterapeutka.