
Warto poćwiczyć pozytywne myślenie. I nie dać się jesiennym smutkom!
Nastrój mamy gorszy. Nic nam się nie chce. Nawet gdy za oknem świeci jeszcze piękne, jesienne słońce, zauważamy, że jednak dni są już coraz krótsze. Jak się bronić przez depresją, smutkiem, złością? O pozytywnym myśleniu i jego zbawiennym działaniu na nasz umysł i ciało opowiada hiszpańska psychiatra Marian Rojas Estape, która wydała właśnie książkę „Jak przyciągać dobre rzeczy” (wyd. Muza, 2020).
*** Czytaj fragment książki „Jak przyciągać dobre rzeczy” :
Cieszenie się życiem wymaga umiejętności ograniczania tego, co negatywne, czerpania zadowolenia z małych rzeczy. Życie w ciągłej czujności, napięciu czy smutku uniemożliwia odnalezienie spokoju i równowagi niezbędnych do bycia szczęśliwym człowiekiem. Większość niepokojących nas spraw to skumulowane „mikrozmartwienia”, które, zsumowane, mają wpływ na nasz wewnętrzny świat.
Aby uniknąć zmartwień, należy zastąpić dane myśli zajęciami czy konstruktywnymi i pozytywnymi myślami. Zająć się planami, zainteresowaniami, ludźmi... Wyjść z toksycznej bańki, do której czasem wchodzimy, niekiedy nieświadomie.
Bardzo podoba mi się zdanie przypisywane Van Goghowi: „Jeśli twój wewnętrzny głos mówi ci, że nie umiesz malować, chwyć czym prędzej pędzel w dłoń i maluj – w ten sposób uciszysz ten głos”.
Pozytywne myślenie można ćwiczyć
Istnieje wewnętrzny głos, który nazywam „komentatorem myśli”. To ten, który komentuje rozgrywkę, otoczenie i napotykanych przez nas ludzi. Jest silnie związany z osobistymi poglądami, wewnętrznymi osądami i frustracjami. Praca nad tym głosem pomaga odzyskać równowagę. Podczas psychoterapii dużo czasu poświęcam powstrzymywaniu destrukcyjnych potoków negatywnych, dołujących i blokujących myśli.
Negatywne myśli mają toksyczny wpływ, którego efekty mogą utrzymywać się w ciele przez wiele godzin. Trzymanie się powtarzającej się toksycznej myśli przytłacza, przeciwdziała optymalnemu funkcjonowaniu organizmu.
Podstawą jest przeorganizowanie mózgu i pozbycie się zachodzących w twoim umyśle automatyzmów, które, kiedy powracasz do nich kolejny raz, prowadzą do zablokowania cię. Musisz być świadomy swoich myśli, ich rzeczywistego istnienia... Mimo że ich nie słychać ani nie można ich dotknąć, mają siłę i zdolność zmiany.
Czy istotne jest to, co mnie niepokoi, czy też nie ma dużego znaczenia? Zatrzymaj się na chwilę i zastanów: czy to możliwe, że mój umysł mnie oszukuje, wyolbrzymiając lub zniekształcając ten temat? Zaakceptuj fakt, że myśli nie zawsze mówią prawdę. Czasami przeinaczają rzeczywistość. Jakie wywołuje we mnie emocje? Jakie jest moje dzisiejsze samopoczucie? Jaka jest przyczyna możliwego „dołka” lub „chwili słabości”?
* Obserwuj wpływ każdej negatywnej myśli na twoje ciało. Bądź świadomy sposobu, w jaki toksyczna lub szkodliwa myśl może wpłynąć na twój organizm (przyspieszenie pracy serca, potliwość, ból głowy, dolegliwości żołądkowo-jelitowe, skurcze mięśni...). Nie przekładaj automatycznie każdej myśli na słowa. Pamiętaj, że jesteś panem swojego milczenia i niewolnikiem swoich myśli. Daj sobie chwilę i rozważ to, co chcesz powiedzieć oraz konsekwencje swoich słów jeszcze przed ich wypowiedzeniem.
* Czy udawało mi się uwolnić od swojego zmartwienia (lub czegoś podobnego) w innych chwilach? Jaki był pierwszy ku temu krok?
* Nie zakładaj z góry, co myślą inni: „Na pewno myśli o mnie (...)”. Twoje podejrzenia mogą być bezpodstawne. Nie przesądzaj.
* Mów o sobie pozytywnie. Powiedz o sobie coś prawdziwego i co pomoże ci nabrać pewności siebie.
* Poczuj pozytywne emocje; pozwól, by dotarły do twojego ciała, zapewniając jego dobrostan.
* Trzymaj się teraźniejszości, możliwości działania tu i teraz.
* Miej wizję przyszłości. Zdecyduj, czy jest to bitwa, która zrekompensuje twój teraźniejszy wysiłek. Relatywizuj. Zastanów się, czy to, co teraz wydaje się być decydujące, będzie miało znaczenie za rok.
* Nie działaj ani nie reaguj, jeśli twoje myśli są automatycznie negatywne. Zaczekaj, daj sobie szansę. Zmień swój język, zamieniając przykładowo słowo „problem” na „wyzwanie” czy „błąd” na „drugą szansę”. Używaj słów, które zbliżają ku optymizmowi, takich jak „radość”, „spokój”, „nadzieja”, „zaufanie”, „pasja”, „marzenia”...
* Szukaj pozytywów w każdej sytuacji. Każdą okoliczność można ocenić jako problem lub rozwiązanie. Pomyśl o Thomasie Alvie Edisonie i jego słynnym: „Nie poniosłem porażki. Po prostu odkryłem 10 000 błędnych rozwiązań”.
* Mała rada na chwile psychicznego mętliku: na kartce papieru zanotuj wir myśli i odeprzyj go. Przykładowo: „Moja szwagierka mnie nie cierpi”. Następnie dołącz do tej myśli kolejną: „Ma zły dzień, zazwyczaj nie jest na mnie tak cięta”. Może wydawać się to oszukiwaniem samego siebie, jednak realizacja tego ćwiczenia na dłuższą metę ma zbawienne efekty dla umysłu i ciała.
Niech twój wewnętrzny głos cię wspiera, a nie dołuje. Uważaj, by siebie samego nie zbojkotować – może to doprowadzić do porażki jeszcze przed rozpoczęciem wprowadzania swoich celów w życie.
Kilka słów o mindfulness
Mindfulness oznacza pełne skoncentrowanie się na obecnej chwili. To sztuka zamierzonej i uważnej obserwacji świadomości. Jest pojęciem wywodzącym się z buddyjskiej medytacji. Mindfulness oznacza zajmowanie się wyłącznie tym, co tu i teraz.
Praktykowanie mindfulness w zachodnich społeczeństwach nie jest łatwym zadaniem, jako że jest sprzeczne z intuicją i wymaga porządnego rozszerzenia spojrzenia. Odsyła do naszego duchowego wymiaru i czasami ucieka w logikę, która ogólnie rzecz biorąc, kieruje naszym życiem. Niemniej jednak mindfulness nie jest zamaskowaną religią. Zakłada jedynie badanie umysłu w celu rozróżnienia, co sprawia, że nasz umysł choruje, a co go uzdrawia. W ciągu ostatnich kilku dekad przeprowadzono wiele badań naukowych, które odkrywały korzyści dla ciała i umysłu płynące z praktyk medytacyjnych, a w szczególności mindfulness.
Nadprzyrodzony lub duchowy wymiar człowieka posiada niezwykłą moc władania umysłem i ciałem. Badania potwierdziły, że osoby, które przeżywają swoją wiarę, jakakolwiek by ona nie była, sumiennie i spokojnie, są mniej zestresowane. Jest to spowodowane wieloma przyczynami, jednak możemy się domyślać, że posiadanie sensu życia, wspierającej społeczności, celów i intencji... oraz modlitwy/medytacji, jako mechanizmu pomagającego zmagać się z problemami i trudnościami, przyczynia się do tak upragnionej wewnętrznej równowagi.
Kilka lat temu pracowałam w Londynie na oddziale psychiatrii szpitala King’s College. Współpracowałam z profesorem Danesem, który badał związek pomiędzy medytacją a zdrowiem fizycznym, a dokładniej, stanami zapalnymi. Pamiętam, jak pewnego dnia podczas obiadu w szpitalnej stołówce zapytałam profesora, czy rezultaty były podobne w przypadku medytacji buddyjskiej, praktyki mindfulness, modlitwy chrześcijan, Żydów... Odpowiedź była jasna: tak, o ile praktyki te są realizowane z użyciem dwóch elementów: akceptacji i rezygnacji. Wyjaśnił, że problem modlitwy i niektórych technik medytacyjnych polega na tym, że człowiek zwraca się w nich z prośbami, wymaganiami, błaganiami... z napięciem – a to, zamiast przynosić ulgę, czasami jest przyczyną jeszcze większego niepokoju.
Poświęcenie odrobiny czasu medytacji w pełnym skupieniu na tym, co odczuwają w danej chwili nasze zmysły, sprawia, że zyskujemy na czasie, wzrasta nasza efektywność we wszystkim, czego się podejmiemy, poprawiają się nasza uwaga i koncentracja, zdolność uczenia się nowych rzeczy oraz kreatywność. Praktykowanie mindfulness zakłada ćwiczenie mózgu, to podobnie jak w przypadku uprawiania sportu kształtowanie mięśni.
Modlitwa dodaje kolejną składową. W przypadku mindfulness kluczową rolę odgrywa wyzbycie się toksycznych myśli w połączeniu z pełną świadomością uczuć i tego, co dzieje się tu i teraz. Kiedy istnieje duchowa wizja egzystencji, modlitwa łączy w sobie korzyści płynące z mindfulness, wiary w wyższą siłę, Boga, oraz wewnętrzne przekonanie, że wszystko, co się nam przytrafia, ma sens.
***
Fragment książki Marian Rojas Estape „Jak przyciągać dobre rzeczy. Zrozumieć siebie, umiejętnie wykorzystać emocje i zmienić swoje życie na lepsze”. Wydawnictwo „Muza”, 2020.