
Pożądanie nie musi wygasać! Zobacz, jak zadbać o namiętność w związku
Seks po latach związku rzadko jest równie intensywny, gorący i namiętny jak w pierwszym okresie relacji. To zupełnie naturalne – dynamika związku tak właśnie przebiega – namiętność z czasem „oddaje” miejsce intymności, zaangażowaniu. To zupełnie normalna kolej rzeczy i absolutnie nie zwiastuje końca miłości, co nie oznacza jednak, że o podsycanie namiętności nie można, nie należy się postarać. Zdecydowanie warto to robić! Bo seks nie tylko umacnia związek, ale i genialnie wpływa na nasze zdrowie, jest naturalnym antydepresantem oraz środkiem przeciwbólowym. Warto to zrobić także dlatego, że to nie jest syzyfowa praca – o namiętność naprawdę da się zadbać. A jak to zrobić?
Jak utrzymać ogień w związku?
Oto kilka pomocnych wskazówek:
1. Wspólny czas, to czas ze sobą, a nie obok siebie.
Rozmowa, wspólne pasje, zainteresowania. Ważne, by pielęgnować to, co łączy, a nie skupiać się na tym, co dzieli. Bo zawsze coś dzieli. Lakoniczne komunikaty, które często „przydarzają się” ludziom po latach związku warto zastąpić chociaż od czasu do czasu czułym słowem, spontanicznym komplementem, czy zapewnieniem o uczuciu. Zwykle po całym dniu „w biegu” wieczorem starcza nam siły już tylko na to, by wymienić się informacjami, co trzeba wykonać jutro. A może da się całą logistykę planować na trochę dłużej, a wieczorem znaleźć moment na czułość? Nawet chwila, ale regularnej czułości to droga do tego, by utrzymać wzajemne pożądanie.
2. Nuda jest wrogiem namiętności.
Co jakiś czas warto coś zmienić, pokombinować. Tak jak kombinujemy w kuchni, by nie jeść codziennie tej samej pomidorowej. Bielizna, erotyczne gadżety, świece o zmysłowym zapachu czy jadalne farby do ciała mogą stać się źródłem inspiracji. To, że stanowią one lekarstwo na monotonię wiedzą np. Szwedzi. W Szwecji tego typu „produkty” dostępne są w aptekach. Jednak zawsze warto, by wybór takiego „wspomagacza” był wspólnym wyborem, tylko wtedy ma szansę rozpalić namiętność.
3. Mózg to najbardziej sensualny organ.
Czasem zapominamy, że to właśnie w mózgu rodzi się podniecenie. Dlatego warto go „ćwiczyć”, nakierowywać na miłość, na seks. Jak to zrobić? Choćby poświęcając kilka minut w ciągu dnia na myślenie o partnerze, fantazjowanie o najbliższej nocy, czy wspominanie tych namiętnych spotkań z przeszłości.
4. Im więcej bolesnych słów, tym mniejsza szansa na seks.
Czasem warto „ugryźć się” w język, zapewne każdy znajdzie w pamięci sytuacje, w których posunął się za daleko, kiedy naprawdę można było oszczędzić partnerowi przynajmniej kilku raniących go zdań. Ciągłe kłótnie i sprzeczki to jedna z rzeczy, które silnie odpychają nas od fizycznej bliskości. Tak samo działają też „ciche dni”.
5. Dotyk czyni cuda.
Osoba dotykana czuje się kochana, rośnie jej poczucie wartości, poprawia się samopoczucie. Przytulenie, przelotny buziak, czy tylko muśnięcie dłoni to arcyważne elementy komunikacji między partnerami. Warto szukać w ciągu dnia okazji, by dotknąć partnera, to sprawi, że wieczorem zdecydowanie łatwiej będzie zainicjować seks, fizyczna bliskość ukochanej osoby stanie się naturalnym ciągiem dalszym.
6. Po pierwsze: akceptacja!
Naucz się siebie akceptować, naucz się akceptować swoje nagie ciało, to jak przepustka do namiętności w sypialni. I odwrotnie, kiedy tej akceptacji nie mamy – zatrzaskujemy drzwi do odczuwania przyjemności. Psychoterapeuta Nathaniel Branden, w książce „6 filarów poczucia własnej wartości”, przekonuje, że można nauczyć się akceptować swoją nagość. Chodzi przede wszystkim o to, by jej nie ukrywać, by oswoić się ze zmianami, które przynosi czas. Co nie oznacza, ze nie należy, czy nie warto dbać o siebie. Zdecydowanie warto.
7. Po drugie: wspomnienia!
Pielęgnuj pamięć o intensywnych przeżyciach z początku związku. Nie chodzi o to, żeby wciąż o nich mówić, ale kiedy czujemy, że szara codzienność odbiera ochotę na seks, warto zajrzeć do szufladki: wspomnienia. Przywoływanie ich potrafi wzmocnić, a czasem nawet wywołać pragnienie bliskiego kontaktu z partnerem.