
Podczas pandemii masz dziwne, intensywne sny? To bardzo dobrze!
Podczas pandemii śpimy inaczej niż zwykle. W ciągu dnia możemy nareszcie pozwolić sobie na drzemki. Potem do późnej nocy oglądamy seriale albo śledzimy w telefonie teorie spiskowe na temat koronawirusa i Billa Gatesa. Budzimy się nad ranem na skraju paniki, bo zżera nas stres związany z kryzysem. Wstajemy późno, bo nie musimy się zrywać o świcie, żeby rozwieść dzieci do szkoły. To wszystko ma swoje przełożenie na nasze sny. Ale jak to działa?
Marzenia senne w pandemii
Nasz sen ma kilka faz. Dwie podstawowe to NREM i REM. Pierwsza to tzw. sen wolnofalowy, który – w zależności od człowieka – trwa od kilkunastu minut do godziny. Ten typ snu występuje u większości ssaków i ptaków. U niektórych, na przykład delfinów, w odpowiedzi na czyhające zagrożenia ewolucja wytworzyła wyjątkową umiejętność zasypiania tylko jednej półkuli mózgu, podczas gdy druga w tym czasie odpowiedzialna jest za czuwanie.
Dla człowieka znacznie ważniejsza jest druga faza snu, zwana REM (od ang. rapid eye movements, czyli gwałtownego poruszania gałek ocznych). To w tej fazie mamy marzenia senne – podróżujemy w czasie i przestrzeni, zakochujemy się, odbieramy Oscary i latamy w powietrzu jak ptaki. Tyle że podczas pandemii nasze sny o wiele częściej to koszmary.
Lekarze śnią inaczej
Nie wiem, jak u was. U mnie dziś w nocy znowu było strasznie – śniło mi się, że dostałam od koleżanki, z którą niedawno się pokłóciłam (w realu) pod opiekę trzy szczeniaki, na oko trzymiesięczne wyżły niemieckie. Miałam się nimi zająć podczas trwającej właśnie imprezy, na której było bardzo dużo dziwnych osób przypominających sopockiego „Krystka”, czarnego bohatera afery w Zatoce Sztuki. Mieszkanie, w którym odbywała się impreza, miało kilka pięter i strome kręte schody, na które co chwila uciekał mi jeden ze szczeniaków. W końcu spadł.
Wszystkiemu winna jest pandemia. Stres może wpływać na długość i jakość snu, a także na same sny. Osoby, które doświadczyły traum, były ofiarami przemocy, cierpią na PTSD, są świadkami wstrząsających wydarzeń, śnią inaczej niż większość z nas. Ich sny są bardziej realistyczne, a co za tym idzie, znacznie bardziej przerażające.
Pielęgniarki, lekarze i ratownicy medyczni, którzy na pierwszej linii frontu walczą z koronawirusem, będą mieli sny znacznie bardziej realistyczne niż większość społeczeństwa, częściej przybierają one postać uciążliwych koszmarów sennych. My też śnimy w czasie pandemii znacznie bardziej intensywnie, ale nasze sny mają bardziej abstrakcyjną postać.
Zbiorowe lęki, podobne sny
Dr Deirdre Barrett, psycholożka kliniczna i ewolucyjna z Harvard Medical School, kolekcjonuje opisy naszych snów podczas epidemii koronawirusa i prowadzi na ich podstawie globalne badania i analizy. Twierdzi, że istnieją ogromne podobieństwa snów podczas traum i kryzysów (wcześniej analizowała m.in. sny osób, które przeżyły atak gazowy w tokijskim metrze w 1995 roku i traumatyczne wydarzenia z 11 września 2001 roku). Nagle, z dnia na dzień, wszyscy na świecie przeżywamy te same lęki, a dzięki temu, że mamy wspólne, zakodowane ewolucyjnie skojarzenia dotyczące zagrożeń, nasze sny w pandemii wyglądają podobnie. Dlaczego to oznaka zdrowia? Zapytałam profesora dr hab. n. med. Adama Wichniaka z III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Magdalena Żakowska: Czy istnieje coś takiego, jak pandemiczne sny?
Profesor Adam Wichniak: Można to tak nazwać. W pandemii znacznie wzrosła liczba osób skarżących się na zaburzenia snu, dręczące, nieprzyjemne marzenia senne, a także koszmary senne, czyli marzenia senne, które nie są już tylko męczące i natarczywe, ale przerażają i powodują cierpienie. Te zaburzenia wynikają po części z tego, że w trakcie kwarantanny mamy rozregulowany sen. Generalnie współczesne społeczeństwa krajów rozwiniętych cierpią na niedobór snu – śpimy przede wszystkim snem NREM, snem głębszym, określanym często mianem „brat śmierci”. To sen, podczas którego procesy fizjologiczne zwalniają, a organizm wypoczywa. W godzinach porannych, kiedy zaczyna przeważać sen REM, w której występują marzenia senne, dzwoni budzik. W pandemii, mówiąc w skrócie, budzik dzwoni rzadziej, albo później. Nie chodzimy do pracy, nie musimy się zrywać o świcie, w ciągu dnia chodzimy na drzemki. Deficyt snu jest mniejszy. W efekcie więcej śpimy w fazie REM i więcej śnimy.
Dlaczego nagle tak dobrze zapamiętujemy nasze sny?
Emocje i stresy związane z sytuacją, w której się znaleźliśmy, powodują, że częściej wybudzamy się w trakcie snu i więcej zapamiętujemy z tego, co nam się śniło. Bo sen najbardziej szczegółowo pamiętamy wtedy, kiedy budzimy się w trakcie jego śnienia, albo niedługo po nim. Całkiem niedawno udowodniono, że w śnie płytkim NREM też zdarzają nam się marzenia senne, tyle że są one mało barwne. A umysł człowieka jest tak skonstruowany, że zapamiętuje z marzeń sennych głównie to, co jest emocjonalnie ważne i poruszające.
Pamiętamy tylko to co straszne?
Albo szczególnie przyjemne, ciekawe. Śnimy średnio pięć razy w ciągu nocy, ale mało spektakularnymi treściami. Tych snów nie pamiętamy, dlatego często wydaje nam się, że nic nam się nie śniło.
A dlaczego śnimy teraz o katastrofach?
Na pewno przyczynia się do tego stan zagrożenia, w którym się znaleźliśmy i emocje z tym związane. Mózg jest bardzo skomplikowaną strukturą. Mamy w nim sto miliardów neuronów wspomaganych przez dziesięć razy więcej komórek glejowych. Ślady pamięciowe w mózgu są poza naszą świadomą kontrolą. Stan napięcia emocjonalnego uruchamia obrazy związane z danym zagrożeniem u tych osób, które je osobiście przeżyły. Ludzie po wypadkach, ofiary przemocy seksualnej śnią bardzo precyzyjne sny przedstawiające traumatyczne sytuacje, które przeżyły. W przypadku stresu pośredniego, bardziej ogólnego lęku przed szeroko rozumianą przyszłością dużo częściej podczas marzeń sennych uruchomią się lęki egzystencjalne typowe dla człowieka.
Czyli?
Śmierć, różnego rodzaju zarazy, epizody tonięcia, spadania, zimna, głodu, braku schronienia. To lęki, które są ewolucyjnie zakodowane w naszych mózgach, a sytuacja stresowa je wydobywa.
Czy te nieprzyjemne sny mają funkcję oczyszczającą?
Dokładnie temu służą. O ile sen NREM służy wypoczynkowi biologicznemu i regeneracji, to sen REM kształtuje funkcje pamięci i ma za zadanie oddzielić emocje od faktów. Po przespaniu wielu nocy, wielu cyklów snu, człowiek powinien pozostawić w mózgu wiedzę, a pozbyć się tego, co niepotrzebne, na przykład obciążających emocji i stresów.
Czyli to dobrze, że mamy złe sny?
Tak, to fizjologiczna reakcja mózgu. Mózg radzi sobie z emocjami poprzez śnienie, podobnie jak organizm radzi sobie z wysiłkiem fizycznym przyspieszonym oddechem i tętnem. Jeżeli dużo nam się śni, ale jakość snu jest dobra, noc jest przespana i budząc się czujemy się wyspani, to wszystko jest w porządku. Trzeba się cieszyć, bo to znaczy, że organizm działa tak, jak powinien. Gorzej, jeśli marzenia senne przybierają nasilenie koszmarów sennych, czyli powodują cierpienie i lęk. Te emocje powodują z kolei problemy ze snem, pojawiają się objawy bezsenności. Wtedy złe sny zaburzają ciągłość snu. Jeśli taki stan utrzymuje się dłużej niż cztery tygodnie, powinniśmy skorzystać ze wsparcia psychologicznego, a jeśli utrzymuje się powyżej trzech miesięcy, to także psychiatrycznego.