
„To oni się mylą, a nie ja!”. Dlaczego myślimy o sobie dobrze, gdy postępujemy źle?
Dlaczego mamy myśleć o sobie źle, skoro możemy myśleć dobrze – to założenie, które przyświeca dokładnie każdemu z nas. Możemy zrobić bardzo wiele, aby tylko ocalić dobre mniemanie o sobie samym. Nie lubimy osób pełnych kompleksów i same ciężko pracujemy, żeby się ich pozbyć. Ale jest też druga strona medalu. Część z nas myśli o sobie dobrze, nawet gdy postępuje źle. A to równie niezdrowe, co samobiczowanie.
Bywa, że odczuwamy konflikt pomiędzy pragnieniem zobaczenia siebie — i bycia postrzeganym — jako dobrego człowieka a pragnieniem zachowania się w sposób, który niekoniecznie jest zgodny z tym obrazem. Możemy próbować rozwiązać ten dysonans na wiele różnych sposobów, od zmiany sposobu, w jaki postrzegamy zachowanie, po zmianę sposobu, w jaki postrzegamy siebie i innych. Oto, jak się usprawiedliwiamy:
Usprawiedliwiamy się: „To nie było aż tak złe”
Chcąc uniknąć poczucia winy, wmawiamy sobie, że nasze zachowanie było moralnie niejednoznaczne, a nie wyraźnie złe. Niektóre sytuacje rzeczywiście są moralnie złożone lub zagmatwane, ale my często interpretujemy je na własną korzyść.
Wmawiamy sobie, że nasze zachowanie przyniesie korzyści innym
Możemy usprawiedliwiać nieetyczne zachowanie, wmawiając sobie, że nie działamy na korzyść własną, a innych. Jak czytamy na stronie Psychology Today, idealnym przykładem są zamożni rodzice, którzy dopuścili się nieetycznych zachowań przy rekrutacji na studia. Oszustwem i przekupstwem starali się zapewnić swoim dzieciom miejsca na elitarnych uczelniach.
Czytaj też: Chcesz być szczęśliwsza? Spokojniejsza? Wprowadź do swojego życia więcej zieleni
Mówimy: jeden dobry uczynek wystarczy
Choć może zabrzmieć to nieprawdopodobnie, czasem jeden dobry uczynek sprawia, że czujemy się upoważnieni do rezygnacji z innego. Tak, jakbyśmy już wykonali całą robotę. W jednym z badań psychologicznych uczestnicy byli bardziej skłonni do oszukiwania i kradzieży w ramach gry komputerowej z nagrodą pieniężną, po tym, jak zakupili produkt przyjazny dla środowiska. Myślimy, że jeden dobry uczynek zwalnia nas od dalszej odpowiedzialności.
Dokonujemy symbolicznego oczyszczenia
Kiedy zrobimy coś moralnie wątpliwego, możemy chcieć „wymazać” ten grzech jednym dobrym uczynkiem. Chociaż chwilowo faktycznie możemy poczuć się „oczyszczeni”, to nasza jedyna korzyść. Podobne działanie raczej zmniejsza, niż zwiększa prawdopodobieństwo, że dana osoba spróbuje postąpić inaczej w przyszłości. Krótko mówiąc — niczego się nie nauczy.
Przyznajemy się do błędu
Przyznając się do błędu, możemy poczuć wielką ulgę. Ale przyznając się do części, tego co się wydarzyło, tylko oszukujemy samych siebie. Z badań wynika, że w ten sposób staramy się ochronić przed negatywnymi konsekwencjami i osądem innych. Ale z tych samych badań wynika, że taka niepełna spowiedź, pogarsza nasze samopoczucie.
Surowo oceniamy innych
Innym sposobem, w jaki możemy próbować poczuć się lepiej po występku, jest jeszcze surowsze osądzanie innych za to samo przestępstwo. Badacze nazywają to etycznym dystansowaniem się. Podają przykład polityków, którzy surowo oceniają pewne rodzaje przestępstw, w które sami są zamieszani.