
Introwertycy, samotnicy, domatorzy. Komu sprzyja izolacja?
Podczas pandemii większość z nas odczuwa trudne emocje: lęk o zdrowie i życie swoje oraz najbliższych, obawę o byt, żal za utratą wolności, smutek z powodu utraconych osobistych kontaktów z innymi. Chociaż to dość powszechne uczucia, nie dotyczą wszystkich. Pewne grupy ludzi w dużo mniejszym stopniu doświadczają stresu z powodu pandemii koronawirusa. Są osoby, które podczas izolacji społecznej czują się spokojniejsze, mniej samotne, mniej zagubione niż zwykle. Kto to taki?
Komu nie sprzyja izolacja?
Osoby ze zdiagnozowanym FOMO (Fear Of Missing Out) – to lękowe zaburzenie, które można nazwać cywilizacyjnym, ponieważ oznacza strach przed tym, co nas omija. Wiąże się z ono z obsesyjną obawą, że coś wyjątkowo interesującego dzieje się bez naszej wiedzy. Ludzie ze zdiagnozowanym FOMO panicznie wręcz boją się być offline. Dzięki urządzeniom mobilnym odnoszą wrażenie, że trzymają rękę na pulsie, ale to i tak nie przynosi im ukojenia, ponieważ żyją w przekonaniu, że „wszędzie lepiej, gdzie nas nie ma” a „trawa sąsiada jest bardziej zielona”. Skutkuje to zwykle problemami z podejmowaniem decyzji – skoro wydaje się im, że powinni być gdzieś indziej i robić coś innego, nie wiedzą, co mają wybrać. Bywa to uciążliwe i powoduje ciągłą dekoncentrację. Pracownik z FOMO nie potrafi sobie odpuścić żadnego zebrania, a i tak mu się wydaje, że to na innych spotkaniach dzieje się coś ważniejszego. Uważa też, że pozostali pracownicy dostają bardziej ekscytujące zadania lub jeżdżą w ciekawsze delegacje. Ludzie chorujący na FOMO przejmują się, że ich życie jest gorsze od życia innych, przeglądają media społecznościowe znajomych i czują zazdrość. Ludzie ci egzystują, czując się „obok” – ludzi oraz nurtu życia. Przyglądają się, jak inni cieszą się i są szczęśliwi. Teraz, podczas pandemii, kiedy wszyscy są uwięzieni w domach i mierzą się z różnymi problemami – po pierwsze łatwiej im odpocząć, bo i tak mniej się dzieje i nic im nie umknie. Poza tym osoba z FOMO może wreszcie odetchnąć, że inni mają tak samo beznadziejne życie jak ona.
Ludzie, którzy w dzieciństwie doświadczyli zaniedbania emocjonalnego – jeśli rodzice nie byli wsparciem, nie okazywali dziecku uczuć i nie pozwalali mu na odczuwanie emocji, takie dziecko jako dorosły idzie przez życie, czując się samotnie. Ma wrażenie, że jest odizolowany od innych, bo ci inni są jakby za szybą. To efekt braku kontaktu z uczuciami – swoimi oraz otaczających ludzi. Taki człowiek jest przyzwyczajony do pewnego oddalenia od innych a chęć przybliżenia się kogo, odbiera jako zagrożenie, które może zaburzyć jego bezpieczeństwo i komfort. Osoby zaniedbane emocjonalnie w dzieciństwie samotność znoszą całkiem dobrze. Izolacja społeczna jest dla nich potwierdzeniem, że to, co się teraz dzieje na zewnątrz, jest tym, co czują w środku i to przynosi im coś w rodzaju ulgi.
Przyzwyczajeni do wyjątkowo trudnych granicznych wyzwań – jeśli dzieciństwo było dla kogoś nieprzewidywalne, pełne niepewności lub zmusiło go do podejmowania decyzji, do których jako dziecko nie był jeszcze przygotowany – teraz taki ktoś czuje się przygotowany do pandemii z jej wyzwaniami. Ludzie, którzy mają za sobą trudne, często nawet traumatyczne wydarzenia, potrafią „chodzić po krawędziach”. Właśnie w niesprzyjających sytuacjach działają szybko, podejmując trafne decyzje, bo wiedzą że mogą na sobie polegać. Ufają sobie na tyle, że pandemia ich nie przeraża.
Ci, którzy z emocjonalnego odrętwienia budzą się pod wpływem ekstremalnych wydarzeń – one też mogą mieć za sobą trudne emocjonalnie dzieciństwo, w wyniku czego ich uczucia są jakby zamrożone. Zaczynają czuć w momencie poważnego niebezpieczeństwa, dlatego na przykład uprawiają sporty ekstremalne, prowokują stratę pracy czy podejmują duże ryzyko finansowe. Pandemia tak jak wszystkich wystawiła ich na ekstremalnie trudne sytuacje i oni z tym doskonale sobie radzą. Wreszcie coś czują i emocje napędzają ich do brania sprawy w swoje ręce. Takim ludziom łatwo podjąć w życiu zmianę i zacząć wszystko od nowa, bo tym co, znane i spokojne, szybko się nudzą.
Aspołeczni introwertycy – dla nich wychodzenie z domu i interakcje z innymi ludźmi są źródłem udręki i dyskomfortu. Kiedy wracają do domu, cieszą się jak dzieci, to zawsze ten moment, który przynosi im wytchnienie i ulgę. Introwertyk podczas pandemii wreszcie ma poczucie, że to nie on dostosował się do świata, tylko świat do niego.
Zmagający się z kryzysem już przed pandemią – to ludzie, którzy już przed „zatrzymaniem się świata” mieli jakieś poważne kłopoty – na przykład czuli, że wypalili się zawodowo lub przez złą sytuację finansową trudno im było podjąć decyzję o zamknięciu firmy. Dla nich koronawirus jest czynnikiem, który tylko przyśpiesza to, co i tak miało nadejść. Mogą zatem poddać się wydarzeniom, a nawet odpocząć, bo o tym ostatnio marzyli. Tacy ludzie w tym momencie nie mają o co walczyć, a czas izolacji społecznej mogą wykorzystać, by na nowo zbudować swoje życie, odważnie je zmieniając.