
Menu
Kiedy zaczął się lockdown, a my przeniosłyśmy biuro na domu, część z nas była zachwycona. „Nareszcie się wyśpimy”, „odpoczniemy”, „przestaniemy tracić czas na dojazdy” — myślałyśmy. Tymczasem doszły nam nowe obowiązki (chociażby te związane z nauką zdalną dzieci), a czas jakby się skurczył. Okazało się, że trudno nam oddzielić życie rodzinne od zawodowego. Musiałyśmy nauczyć się nowych nawyków, wejść w nową rutynę dnia, a to nigdy nie jest łatwe. Zweryfikowałyśmy oczekiwania. Zamiast wymyślnych śniadań, codziennych ćwiczeń, cieszymy się, gdy wstajemy na czas i umyjemy sobie włosy. I cały czas jesteśmy zmęczone. Dlaczego? Przecież — bądź co bądź — zyskałyśmy jednak trochę czasu. Tylko sen nas może uratować? „Głównym powodem, dla którego brak aktywności sprawia, że jesteśmy zmęczeni, jest niedostateczne wykorzystanie naszych mięśni i przestój energii” — wyjaśnia dr Nerina Ramlakhan, psycholożka i terapeutka bezsenności, w rozmowie z The Stylist i dodaje: – „Najlepszą rzeczą, jaką możemy dla siebie zrobić, jest unikanie zbyt długiego siedzenia i wpatrywania się w ekrany komputerów i telewizorów. Równie ważne jest regularne wstawanie i ruch. Mniej więcej co godzinę spędźmy aktywnych kilka minut. Oczywiście dobrze jest zacząć regularnie trenować w domu, ale to małe rzeczy, takie jak wstawanie, aby zrobić filiżankę herbaty lub spacer po domu — mogą mieć największy wpływ na nasz poziom energii. Czytaj też : Chcesz być szczęśliwsza? Spokojniejsza? Wprowadź do swojego życia więcej zieleni Według doktor Ramlakhan drugim powodem, dla którego możemy czuć się tak senne, jest wejście w stan „transu hipnagonicznego”. „To się dzieje, gdy całymi dniami siedzimy...
Bezsenność jest groźna dla naszego zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego – dlatego nie można jej lekceważyć. Nie można mówić: „już tak mam” albo „takie czasy”, albo jeszcze inaczej: „szkoda czasu na spanie”, Zdrowy sen poprawia koncentrację, umożliwia regenerację organizmu, reguluje hormony. To najlepsze, ale jednocześnie coraz bardziej niedostępne lekarstwo. Czy możemy sami coś poradzić na kłopoty ze spaniem? Dr Adam Wichniak, psychiatra specjalizujący się w badaniu snu, przekonuje, że tak. Joanna Rachoń: Czy możemy mówić o tym, że w naszych czasach mamy do czynienia z epidemią bezsenności? Dr Adam Wichniak: Na bezsenność skarży się już 60 procent kobiet i ponad 40 procent mężczyzn w Polsce. Tym, co nas, lekarzy, zastanawia najbardziej, jest fakt, że w ciągu zaledwie kilku ostatnich lat liczba osób z bezsennością się podwoiła. Po raz pierwszy w historii mówimy również o bezsenności na własne życzenie: osoby dotąd zdrowe zaczynają chorować w wyniku stylu życia i lekceważenia potrzeby snu. Co zaczęliśmy robić nie tak? Jest kilka czynników ryzyka bezsenności, na które mamy wpływ. Należą do nich m.in. mała aktywność fizyczna i ekspozycja na światło. Wiele osób przesiaduje do późna przed telewizorem albo komputerem, tymczasem światło emitowane przez te urządzenia działa pobudzająco na mózg. Na bezsenność narażone są też oczywiście osoby starsze i te, u których w rodzinie występował taki problem. Czynnikami ryzyka są też – i to ciekawe – posiadanie wyższego wykształcenia i bycie kobietą. Dlaczego kobiety częściej nie mogą spać? Ponieważ wśród kobiet więcej jest osobowości perfekcjonistycznych albo lękliwych. Kobiety częściej też chorują na zaburzenia lękowe i depresję, a te...
To wielkie życiowe cele dają nam prawdziwe poczucie przyjemności – nawet wtedy, gdy okupione są wysiłkiem, cierpieniem. Dlaczego tak się dzieje i dlaczego czasem lepiej być eudajmonistą niż hedonistą, mówi znawca i badacz szczęścia, profesor Janusz Czapiński. Katarzyna Montgomery: W swojej psychologicznej teorii szczęścia tłumaczy pan, że jego źródło jest uwarunkowane w dużej mierze genetycznie. Jaki zatem sens poszukiwania recepty na szczęście? prof. Janusz Czapiński: Są ludzie, którym powiodło się w życiu, ale na zawsze pozostaną malkontentami, co świadczy o tym, że wobec uwarunkowań genetycznych bywamy bezradni. Jednak większość ludzi – ponad 70 proc. – rodzi się z dobrymi genami szczęścia i umiera w przekonaniu, że ich życie było udane. Jestem zdania, że wbrew temu, co twierdzi guru psychologii pozytywnej, Martin Seligman, optymizmu nie można się nauczyć. Pocieszające jest jednak to, że ogromna większość ludzi ma optymizm zagwarantowany w kontrakcie na życie, bez konieczności uczenia się. Hedoniści kontra eudajmoniści Ale ciągle szukamy recept na szczęście? A nie ma jej nawet na to, jak budować dobre życie. Jedyne, co nas łączy, to przepis na unikanie nieszczęść, który sprowadza się do uniwersalnych prawd, żeby uważać na otwarty ogień i unikać innych niebezpiecznych sytuacji. Ulegamy też modom, a te raz propagują slow life i np. totalną akceptację siebie, a kiedy indziej – solidny wysiłek, a jeśli wypoczynek, to tylko aktywny. To są scenariusze, które piszą nam inni. Mieszkam w okolicy wiejsko-warszawskiej i widzę, jak niektórzy z zaciśniętymi zębami biegają codziennie koło mojego płotu. Nie zazdroszczę. Uważam, że przede wszystkim trzeba mieć kontakt ze sobą i intuicyjnie wyczuwać, co jest dla mnie dobre. Wsłuchać się w swoje potrzeby i...