
3 fakty na temat lęku. Zrozum swój strach
Żeby pokonać przeciwnika, trzeba się o nim jak najwięcej dowiedzieć, poznać jego tajemnice i mechanizmy działania. Lęk ma tę niebezpieczną właściwość, że potrafi przejąć kontrolę nad naszym mózgiem a wtedy automatycznie, niezależnie od okoliczności, zaczynamy się bać. Możemy też doprowadzić się do takiego stanu, że będziemy żyć z wysokim poziomem lęku, prawie go nie zauważając, ale skutki będą widoczne – na przykład pogorszą się nasze relacje. Im więcej wiemy na temat lęku, tym lepiej sobie z nim możemy poradzić.
Na autopilocie
Kiedy jedziesz samochodem i łapiesz gumę, nie stwierdzasz ze spokojem, że to po prostu akceptujesz, tylko z większym lub mniejszym podenerwowaniem zaczynasz działać. W tym przypadku lęk, że nie dojedziesz na miejsce na czas albo, że nie poradzisz sobie z przebitą oponą, motywuje cię do wyjścia z opresji. Taki lęk jest zwykle nieuświadomiony i stanowi bodziec do błyskawicznego poradzenia sobie z nieprzewidzianym problemem. Potem czasem nie pamiętamy, jak to się stało, że zjechaliśmy na pobocze czy ile czasu minęło, kiedy zjawiła się pomoc. Funkcjonujemy jakby na autopilocie napędzani hormonami stresu, odpowiedzialnymi za lęk.
Okazuje się, że lęk ma praktyczną pomocną funkcję – mobilizuje w nas siły, żeby poradzić sobie w nagłej sytuacji stresowej. Lęk staje się niebezpieczny dopiero wtedy, gdy trwa dłużej, ponieważ powoli, ale z determinacją zmienia strukturę mózgu i z biegiem czasu zaczynamy bać się automatycznie, nawet gdy nie ma powodu do strachu. Dlatego warto dbać o to, żeby nie narażać się na długotrwałe sytuacje wyzwalające stres, a jeśli takie nam się zdarzą, sięgać po fachową pomoc lub przynajmniej stosować techniki go redukujące, chociażby ćwiczenia oddechowe, medytację, aktywność fizyczną.
Strach ma wielkie oczy
O lęku warto też wiedzieć, że nasila się, kiedy go unikamy. Sposobem na lęk jest stawienie mu czoła, spojrzenie prosto w oczy. Terapeuci behawioralni nazywają tę technikę ekspozycją. Boisz się ciemności? Zgaś światło, a przekonasz się, że wcale nie jest tak ciemno, jak się spodziewałeś. Można od razu zanurzyć się w to, czego się boimy, ale psychologowie częściej doradzają stopniowe oswajanie lęku. Gdy boisz się zastrzyków, najpierw pooglądaj zdjęcia strzykawek z igłami albo nie odwracaj wzroku, kiedy pielęgniarka wbija igłę podczas szczepienia dziecka. Kluczem jest zaakceptowanie obecności lęku zamiast walki z nim. Bo ucieczka też jest strategią walki. A wojowanie z lękiem tylko go nasila.
Jeśli boisz się zabrać głos na zebraniu w pracy i unikasz ich, nigdy nie pożegnasz się z tym strachem. Kiedy w końcu zdecydujesz się wziąć udział w zebraniu i zaczniesz się bać, nie myśl: „Nienawidzę tego. Muszę wstać! Muszę wyjść!". Zamiast tego powiedz sobie: „Wiem, że się denerwuję. Nie lubię tego. Mój mózg myśli, że jestem w niebezpieczeństwie, ale nie jestem. Zniosę to”. Ucieczka zapewnia tylko chwilową ulgę, ale potęguje strach, kiedy znowu znajdziemy się w sytuacji, która go wyzwala. Podczas terapii zwykle okazuje się, że klienci lepiej radzą sobie ze swoimi niepokojami, niż zakładali. Jeśli już zdecydują się z nim zmierzyć, on szybko znika i terapia się kończy. Strach ma tylko wielkie oczy, nie jest czymś, od czego należy uciekać, a wręcz przeciwnie.
Lęk przyczyną samotności
Może zastanawiasz się, dlaczego nie udaje ci się stworzyć satysfakcjonującej relacji, dokucza ci samotność albo po prostu stronisz od ludzi i wcale nie jest ci z tym dobrze? Winny może być wysoki poziom lęku, z którego nie do końca zdajesz sobie sprawę, bo na przykład żyjesz w permanentnym stresie. Ty chcesz związku, przyjaźni, ludzi dookoła siebie, ale twój mózg w ogóle nie jest na to nastawiony, nie jest zainteresowany.
To lęk sprawia, że trudno nam być towarzyskimi i przyjaznymi wobec innych ludzi. Brak nam bowiem wewnętrznego luzu. Dzieje się tak dlatego, że niepokój wprawia mózg i układ nerwowy w stan najwyższej gotowości – podświadomie spodziewamy się, że stanie się coś niebezpiecznego, jesteśmy przygotowani na zagrożenie. Cierpi na tym nasz poziom zaangażowania społecznego, ponieważ mózg zajęty wychwytywaniem sygnałów mającego nadejść kataklizmu, wyłącza mniej mu potrzebne obszary, które są odpowiedzialne za czytanie wyrazu twarzy, rozumienie subtelnych różnic w tonie głosu czy nawiązywanie kontaktu wzrokowego. A to wszystko poprawia jakość naszych relacji i pozwala być aktywnymi towarzysko, zwiększając nasze szanse na nawiązanie głębszych relacji. Kiedy się boimy, trudniej nam wychwycić sarkastyczny, czy przyjazny ton w czyimś głosie, nie orientujemy się, czy ktoś jest spokojny, czy może lekko zirytowany. Ponieważ lęk podnosi poziom kortyzolu, nawet sygnały zupełnie neutralne oceniamy jako groźne. Całkiem obojętny kolega przechodzi obok ciebie i mówi „cześć”, a ty odbierasz powitanie jako wrogie lub osądzające. Dochodzi do niepotrzebnych nieporozumień. Bojąc się, rzadziej się uśmiechamy, nie patrzymy w oczy, nasz głos nie ma łagodnego brzmienia.
Kiedy mózg jest w gotowości do walki lub ucieczki, gorzej słyszymy zwłaszcza gdy jesteśmy w grupie – głosy mieszają się, a dźwięki w tle są przytłaczające i rozpraszają uwagę. I to oczywiście wzmacnia niepokój i dyskomfort odczuwany, gdy przebywamy wśród ludzi. Wówczas bywa, że żeby lepiej się poczuć, sięgamy po kolejny kieliszek alkoholu, co, rzecz jasna, nie rozwiązuje problemu. Żeby się z nim rozprawić, trzeba sięgnąć do źródła lęku. Jeśli staniemy z nim twarzą w twarz, szybko może okazać się, że problemy relacyjne samoistnie się rozwiązują i bezpodstawne stanie się zastanawianie się, co jest z nami nie tak, skoro nie odnajdujemy się wśród ludzi.