
Wanda Rutkiewicz: „Ludzi najbardziej drażni to, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne”
Wanda Rutkiewicz łączyła dwa różne światy. Po ojcu odziedziczyła umysł ścisły, zamiłowanie do sportu i słabość do maszyn. Po matce pasję do podróży oraz książek opisujących dalekie wyprawy i wspinaczki wysokogórskie. Jeszcze przed swoimi 17. urodzinami ukończyła szkołę średnią, a wieku 22 lat obroniła pracę magisterską na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Przez wiele lat pracowała w Instytucie Automatyki Systemów Energetycznych we Wrocławiu, a później w Instytucie Maszyn Matematycznych, ale nawet na chwilę nie zapomniała o swojej największej pasji.
Wygrała miłość do gór
Jeszcze w czasach szkolnych nauczyciele chwalili Wandę za jej sprawność fizyczną. Gdy była w liceum, wszystko wskazywało na to, że zostanie uznaną siatkarką (choć miała zaledwie 168 cm wzrostu, grała w pierwszej lidze, kandydowała do kadry narodowej, brała nawet udział w przygotowaniach do olimpiady w Tokio w 1964 roku). Brała udział w rajdach, biegała, trenowała rzut dyskiem, skoki w dal i skoki wzwyż.
Wygrała miłość do gór. Najpierw były wyprawy na Ślężę, a później w Góry Sokole. „No i po pierwszej wspinaczce zrozumiałam, że to jest to. Ja sobie właściwie nie rozpatrywałam tego w kategoriach rozumowych, ja to po prostu poczułam. Zapach rozgrzanej w słońcu skały, zapach porostów i mchów w tej skale, kolory drzew dookoła, kolor skały też różny. I właśnie te małe, niewielkie górki, bo tak to mogę nazwać, małe niewielkie turnie granitowe zapoczątkowały miłość do końca życia” – wspominała Rutkiewicz po latach.
Do wspinaczki zachęcił ją Bogdan Jankowski, pracownik naukowy Politechniki Wrocławskiej, taternik i alpinista. W 1961 razem wyjechali w Sokoliki, a już rok później Wanda ukończyła kurs taternicki na Hali Gąsienicowej. Wtedy zaczęło się na dobre. Kiedy przeszła z zespołem tzw. Wariant R (słynną drogę przecinającą urwiska wschodniej ściany Mnicha), była na ustach całego środowiska wspinaczkowego w Polsce.
Najważniejsza ekspedycja jej życia wisiała na włosku
W Alpach towarzyszyła jej Halina Krüger-Syrokomska, doświadczona aplinistka. Wspólnie dokonały pierwszego kobiecego przejścia wschodniej ściany Aiguille du Grépon w Masywie Mont Blanc. Rok później obie pokonały słynny Filar Trolli w Norwegii. Były pierwszym zespołem kobiecym, a ósmym w ogóle, któremu udało się tego dokonać. Rutkiewicz osiągała sukces za sukcesem. W 1970 roku wzięła udział w kierowanej przez Andrzeja Zawadę wyprawie w Pamir, zdobywając Pik Lenina, a rok później ruszyła w Hindukusz, ekspedycję Janusza Kurczaba. Jako pierwsza Polka i jedna z pierwszych kobiet na świecie zdobyła Noszak. W 1975 roku stanęła na Gaszerbrumie III, a trzy lata później wróciła w Alpy. Jej zespół jako pierwszy przeszedł zimą północną ścianę góry Matterhorn.
Największy sukces był dopiero przed nią. 16 października 1978 roku, jako pierwsza osoba z Polski, pierwsza Europejka (i trzecia kobieta w ogóle), Rutkiewicz stanęła na najwyższym szczycie Ziemi, Mount Evereście. Ten dzień zapisał się w historii jeszcze z innego powodu. Kiedy Rutkiewicz zdobywała Mount Everest, kardynał Karol Wojtyła został wybrany papieżem. Rok późnej podczas pielgrzymki do Polski spotkał himalaistkę i stwierdził: „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko”.
„Wanda była nie tylko największą himalaistką swoich czasów. Zdołała w pełni zaistnieć obok słynnych polskich mężczyzn – wybitnych wspinaczy, którzy przez dziesięciolecia wyznaczali szlak zdobywania ośmiotysięczników. I to jako kobieta. Wandzie należy się także wielki szacunek za jej idee, jej dalekowzroczność oraz za odwagę, aby iść swoją własną drogą” – mówił o niej Reinhold Messner, pierwszy zdobywca Korony Himalajów i Karakorum.
Mało kto wie, że ekspedycja wisiała na włosku. Kiedy Rutkiewicz wyruszała zdobyć najwyższy szczyt Ziemi, cierpiała na anemię. Zamiast rezygnować z planów, zabrała ze sobą zestaw zastrzyków z żelazem, które miały podwyższać poziom hemoglobiny. K2 (drugi co do wysokości szczyt Ziemi) zdobyła za trzecim podejściem. Podczas pierwszej próby przeszła sto kilometrów o kulach.
Nie było dla niej rzeczy niemożliwych
Nigdy się nie poddawała. „Kiedyś wieczorem wypiliśmy w skałkach alkohol w schronisku i rano poszliśmy w góry. Zakręciło mi się tam w głowie i chciałem wracać. To było dla mnie naturalne, że rezygnuję, bo się źle czuję. Wanda na to: »Nie wolno się wycofywać. Nie wolno, bo ktoś nas zobaczy i pomyśli, co z nas za wspinacze«. Obawiała się złej opinii, tego, że ktoś coś o niej źle napisze, albo że następnym razem się nie zmobilizuje i będzie chciała w trudnych momentach się wycofać. Ja miałem na ten temat inne zdanie, i to było źródłem nieporozumień między nami. Bardzo często się kłóciliśmy o zasady chodzenia po górach” – wspominał jej były mąż, Wojciech Rutkiewicz.
Czytaj też: Filmy o sile ludzkiej psychiki, które pomogą ci się odnaleźć w życiu
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Na oczach Wandy zginęło wielu jej towarzyscy. Na stokach Broad Peaku straciła również swojego partnera. Niemiec Kurt Lyncke-Kruger spadł z wysokości 400 metrów. Po tym, jak lata wcześniej niewypał rozszarpał ciało jej kilkuletniego brata, a później jak musiała identyfikować ciało zamordowanego ojca, dostała kolejny cios prosto w serce.
W końcu góry upomniały się także o nią. Podobno wiele lat wcześniej przewidziała, że podczas wyprawy w Himalaje może wydarzyć się coś złego. Wyprawa na Kanczendzongę, czyli najwyższy punkt Indii, trzeci szczyt Ziemi, była jej ostatnią. Ostatni widział ją Meksykanin Carlos Carsolio, kierownik wyprawy. Wspominał, że siedziała w śnieżnej dziurze na wysokości ponad 8200 metrów. Nie miała ze sobą wody ani żadnych zapasów, ale mówiła mu, że planuje odpocząć. Dopiero następnego dnia miała spróbować wejść na szczyt. 13 maja 2021 roku minie 29 lat od jej śmieci. Nigdy nie odnaleziono jej ciała. „Najbardziej drażni ludzi to, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne, nikomu niepotrzebne. Ale może to jest potrzebne tym, którzy to robią! Może oni po prostu potrzebują tego, żeby żyć” – mówiła Rutkiewicz.
Czytaj też: Barbara Brylska była wielką gwiazdą, ale tragedia, jaką była śmierć córki, zmieniła jej życie