
Filmoterapia dla zakochanych, czyli 5 najlepszych scen filmowych na złamane serce
Oglądałyście już serial dokumentalny „Filmy naszej młodości” na Netfliksie? Jeden z odcinków poświęcony jest „Dirty Dancing”. Jeśli jakimś cudem nie widziałyście, przypomnijmy: w 1983 roku nakręcono film, którego akcja rozgrywa się w 1963 roku, o dziewczynie, która podczas letnich wakacji znalazła miłość, odwagę i… rytm. To lato zmieniło życie wszystkich, ale przede wszystkim nas, dziewczyn, które tak, jak Baby czekały na swój pierwszy wakacyjny romans. A przy okazji, powtarzając w nieskończoność fragmenty „Dirty Dancing” z taśmy VHS, uczyły się tanecznych kroków od Johnny'ego i Baby.
Lekarstwo na miłość
Ten odcinek „Filmów naszej młodości” przypomniał nam, że są takie filmy, a raczej sceny filmowe w historii kina, które działają jak najlepsza terapia. Wystarczy kilka minut, aby wyjść z doła, uśmiechnąć się do siebie z przeszłości i do siebie dzisiaj. Dlatego zaczynamy serię „Terapia kinem”, w której przypomnimy wam te ukochane, najzabawniejsze, sentymentalne i podnoszące na duchu sceny. Jest ich tak wiele, że zdecydowałyśmy się podzielić je tematycznie. Na początek lekarstwo na złamane serce, kryzys w związku i samotność. Dobrze jest wiedzieć, że nie jesteśmy w tym same!
1. „Dirty Dancing” – „Nobody puts Baby in the corner”
Pamiętacie, jak Johnny wyciąga podczas przyjęcia na scenę Baby wbrew jej rodzicom? I wypowiada słynne zdanie „Nobody puts Baby in the corner” (Nikt nie będzie zapędzał Baby do kąta), a potem tańczą finałową piosenkę, „Time of my Life”? No właśnie… Dziś ta scena może wydawać się kiczowata i infantylna, ale w gruncie rzeczy jest przecież piękna – spróbujcie się nie uśmiechnąć. Mówi o tym, że nie można dać się wpędzić w kąt, że trzeba podążać za marzeniami i sięgać po to, do czego bije nam serce. Nawet jeśli to tylko wakacyjny romans i kilka tanecznych kroków.
2. „Seks w wielkim mieście”, sezon 2, odcinek 18 – Tacy biliśmy
„Nie mogę uwierzyć, że mój były chłopak ma w tej chwili tuż za rogiem przyjęcie zaręczynowe” – mówi Carrie i żadna z jej trzech przyjaciółek nie ma wątpliwości, że ma złamane serce. A potem zaczynają rozmawiać o filmie „Tacy byliśmy” z Robertem Redfordem i Barbrą Streisand – kochali się nieprzytomnie, ale on na koniec wybrał inną, mniej szaloną, bardziej zwyczajną, „łatwą w obsłudze”.
Chociaż to 18. odcinek drugiego sezonu „Seksu w wielkim mieście”, ta scena przeszła do historii. Znowu, tak jak w przypadku „Dirty Dancing”, jest trochę kiczowato i „po bandzie” (patrz: wierzgająca klacz), ale co tam – takie byłyśmy! Carrie ostatecznie trafia na przyjęcie zaręczynowe Mr Biga i zadaje mu wprost pytanie: dlaczego nie ja? Mogłoby się wydawać, że to sytuacja upokarzająca, ale Carrie wychodzi z niej zwycięsko. Bo taka dziewczyna, jak ona (ty, my, wy) zasługuje na faceta, który potrafi docenić jej wyjątkowość.
3. „Tamte dni, tamte noce” – rozmowa z ojcem
To scena, na której uśmiechamy się przez łzy. Przepiękna, mądra, głęboka rozmowa ojca z synem – o miłości, o odwadze kosztowania w życiu wszystkiego, do czego bije nam serce, o bólu rozstania i o tym, że mimo bólu trzeba cieszyć się tym, że spotkało nas w życiu coś pięknego, ulotnego, niepowtarzalnego. Bo każdy kolejny związek jest inny od poprzedniego.
4. „Zakochany bez pamięci” – scena finałowa
Rozstanie czy odrzucenie przez ukochaną osobę to ból, z którym ciężko jest się mierzyć. A gdyby tak można było się go pozbyć i przy okazji wymazać wszystkie wspomnienia związane z byłym partnerem? Bohater „Zakochanego bez pamięci” odkrywa, że jego była dziewczyna poddała się pionierskiemu zabiegowi wymazania go z pamięci. Postanawia zrobić to samo, ale w trakcie operacji uświadamia sobie, że wciąż ją kocha. I że bez względu na wszystko są sobie po prostu przeznaczeni. Finałowa scena jest właśnie o tym – że nawet jeśli czasem jest ciężko i pod górę, to prawdziwa miłość warta jest tego, żeby o nią walczyć do końca. „OK? OK”.
5. „Karmel” – depilacja z miłości
Kultowa scena z „Karmelu” Nadine Labaki, która przypomni wam o tym, że mężczyźni w kwestii uczuć często są jak dzieci, ale czasem potrafią nas tym wzruszyć do granic. Jak ten nieszczęśnik, który z miłości zdecydował się na depilację brwi i wąsów.
A wy, macie swoje ulubione sceny na terapeutyczne?