
Sharon Stone: zawsze wiedziała, czego chce i umiała to zdobyć
Sharon Stone była u szczytu popularności, kiedy w 2001 roku trafiła do szpitala z silnymi bólami głowy. Miała 43 lata, tytuł seksbomby lat 90., piękne, wysportowane ciało. Chwilę wcześniej przygotowywała się do udziału w maratonie. W szpitalu okazało się, że bóle to nie żadna migrena, ale udar i wylew krwi do mózgu. Miała 1 procent szans nie tylko na to, że wyjdzie z tego bez szwanku, ale że w ogóle przeżyje!
„Czułam się bardzo źle. Pamiętam, jak doktor pochylił się nade mną, a ja się go zapytałam: Czy umieram? A on odpowiedział: „Twój mózg krwawi”. Wtedy powiedziałam mu, że chyba powinnam zadzwonić do swojej matki. A on odpowiedział, że mam rację i powinnam zrobić to jak najszybciej, ponieważ mogę niedługo stracić zdolność mówienia” — powiedziała po latach w wywiadzie dla „Harper’s Bazaar”.
Ale Sharon Stone nieraz udowadniała, że wśród setki innych ludzi, ona jest tą jedną, jedyną, wyjątkową. Przeżyła. Narodziła się na nowo – dosłownie. Przez kolejne trzy lata uczyła się wszystkiego od nowa: mówić, chodzić. Krok po kroku. Nie widziała na lewe oko, nie słyszała na lewe ucho. Miała problemy z pamięcią. Została zupełnie sama — jej mąż, znany dziennikarz Phil Bronstein odszedł i odebrał prawa do opieki nad ich adoptowanym synem, Roanem.
Kiedy w końcu odzyskała sprawność, chciała wrócić do pracy. Ale dla środowiska filmowego stała się niewidzialna. „Moje życie w jednej chwili zostało wymazane. Ludzie w Hollywood nie interesują się złamanym człowiekiem. To nie jest wyrozumiałe środowisko. Byłam bardzo samotna” — wspominała w reportażu CBS.
„Straciłam wszystko, co miałam. Straciłam swoje miejsce w show-biznesie” — przyznała. Po latach zaczęła skupiać się na pozytywnych stronach tej historii. „Teraz nie mam takich pragnień, jak wcześniej. Jestem dużo bardziej wdzięczna za to, co już mam” — mówi i zachęca kobiety do dbania o swoje zdrowie. Stała się zapaloną aktywistką walczącą z AIDS i honorową przedstawicielką AmFAR, głośnej organizacji charytatywnej (w którą wcześniej zaangażowana była Elizabeth Taylor).
Sharon Stone – kobieta nie do zatrzymania
Już od najmłodszych lat było wiadomo, że nic jej nie zatrzyma. Nauczyła się chodzić i mówić jeszcze przed swoimi pierwszymi urodzinami. W szkole — jak sama wspominała lata później — doprowadzała wszystkich do szału, bo chciała, by traktowano ją, jak osobę dorosłą. Po ukończeniu szkoły średniej zaczęła zdobywać główne nagrody w konkursach piękności. Miała zaledwie 15 lat, kiedy zdobyła stypendium pisarskie na University of Pennsylvania, gdzie studiowała twórcze pisanie i sztuki piękne. Ale jej prawdziwą pasją było aktorstwo. Za pieniądze, które zdobyła na konkursach piękności, zatrudniła trenera, który miał pomóc jej doskonalić warsztat.
W 1977 roku przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie podpisała kilkuletni kontrakt z jedną z topowych agencji modelek. Zaczęła pojawiać się na wybiegach i w reklamach telewizyjnych. Często podróżowała. Kariera Stone zwolniła, gdy podczas jazdy konnej nabawiła się kontuzji, po której pozostała jej blizna na szyi. Poza tym cały czas miała poczucie, że jest stworzona do czegoś innego.
W końcu zdecydowała się wziąć udział w nowojorskim castingu do filmu „Wspomnienia z gwiezdnego pyłu” Woody’ego Allena. Poboczna rola pięknej dziewczyny z pociągu byłem strzałem w dziesiątkę. Na kolejne propozycje filmowe nie musiała długo czekać. Po tym, jak zagrała w kilku niskobudżetowych produkcjach, pojawiła się w „Pamięci absolutnej” u boku Arnolda Schwarzeneggera. To był 1990 r. – początek ery Sharon Stone. Momentalnie dowiedzieli się o niej wszyscy, sławę przypieczętowała sławna sesja w „Playboyu”, podczas której Sharon pokazała nagie piersi.
Pierwszy duży sukces filmowy został przyćmiony przez wypadek gwiazdy. Tuż po tym, jak film ujrzał światło dzienne, Stone potrącił samochód. Wróciła do domu, nie zdając sobie sprawy, jak poważne były jej obrażenia. Trzy dni później trafiła do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej wstrząs mózgu, złamane żebra, zwichniętą szczękę i poślizg dysku.
Zamiast zwolnić tempo, jak zalecali lekarze, tuż po tym, jak doszła do siebie, wystąpiła w czterech kolejnych produkcjach. Występując w „Nagim instynkcie”, była mocno rozpoznawalna, ale prawdziwy sukces miała jeszcze przed sobą.
Do historii przeszła scena, w której grana przez Stone Catherine Tramell zakłada nogę na nogę i widać wyraźnie, że… nie ma majtek. Reżyser kazał jej zdjąć bieliznę, tłumacząc, że będzie widoczna pod obcisłą sukienką. Nie dodał jednak, że zamierza kręcić pod takim kątem, że widzowie zobaczą o wiele więcej, niż życzyłaby sobie tego aktorka. Chciała go pozwać, ale film zdobył taką popularność (m.in. właśnie dzięki tej scenie), że nigdy do pozwu jednak nie doszło.
Trudno jej było uciec od wizerunku seksbomby. Ilekroć w scenariuszu pojawiały się odważne sceny erotyczne, była pierwszym wyborem twórców. Taki był (zapowiadany na wielki hit) dreszczowiec „Silver”, który ostatecznie przeszedł bez echa. W „Szybkich i umarłych” Stone zagrała u boku dwóch wschodzących gwiazd: Russela Crowe’a i Leonardo DiCaprio. Ta produkcja również nie zyskała większego rozgłosu, ale wiąże się z nią ciekawa anegdota. Kiedy nad projektem zawisły ciemne chmury, aktorka oddała DiCaprio połowę własnej pensji.
Dopiero po czterdziestce Sharon zaczęła otrzymywać propozycje dalekie od jej wcześniejszego wizerunku. Za rolę Ginger McKenn w klasycznym kinie gangsterskim „Kasyno” Martina Scorsese dostała Złotego Globa, a także pierwszą (i jak na razie jedyną) nominację do Oscara. Sam Scorsese początkowo chciał zatrudnić nie Stone, a Madonnę. W 1998 roku założyła też swoją firmę producencką, tworząc komediodramat „Potęga przyjaźni”. Niedawno skończyła 62-lata i wciąż jest aktywna zawodowo. Możemy oglądać ją w nowym serialu Netliksa „Ratched”, gdzie wciela się w ekscentryczną, bajecznie bogatą panią Osgood. Tytułowa Ratched (w tej roli Sarah Paulson) to okrutna pielęgniarka z powieści Kena Keseya „Lot nad kukułczym gniazdem” i z jej ekranizacji, filmu Milosa Formana z 1975 roku. W sierpniu ogłoszono, że Stone pracuje nad pamiętnikiem, który ma zostać wydany w marcu 2021 roku.
Sharon Stone symbolem seksu
Zawodowo spadała na cztery łapy. Prywatnie nie zawsze miała tyle szczęścia. Po tym, jak jej małżeństwo z producentem telewizyjnym Michalem Greenburgiem dobiegło końca w 1984 roku, związała się z dziennikarzem Phillem Bronsteinem. Para wzięła ślub w 1998 roku, a dwa lata później (po dwóch poronieniach) adoptowała małego chłopca, Roana Josepha. Phill nie udźwignął ciężkiej choroby swojej żony. W 2005 roku Stone znowu była wolna. Od tamtej pory łączono ją z wieloma mężczyznami (m.in. z komikiem Craigiem Fergusonem i aktorem Christianem Slaterem, z którym spotkała się na planie dramatu „Bobby”).
Otwarcie przyznaje, że korzysta z serwisów randkowych (użytkownicy jednego z nich nie mogli uwierzyć, że konto aktorki jest prawdziwe; tyle osób zgłosiło go administratorowi, że przez na pewien czas zostało zablokowane) i że chce poznać mężczyznę, z którym mogłaby sobie ułożyć życie.
„Ale mężczyźni nie rzucają się na mnie, jakby się mogło wydawać, biorąc pod uwagę moją popularność. Wydaje mi się, że oni nie wierzą, że jestem zwyczajną, spragnioną miłości kobietą, która najchętniej spędzałaby czas, gotując im obiady. Widzą we mnie symbol seksu. Jestem dla nich zimna jak głaz i niedostępna. To ich odstrasza” — przyznała w jednym z wywiadów.
Mówiła, że nigdy nie była dziewczyną, o której wartości świadczył mężczyzna, z którym akurat była. „Jeżeli chciałam dopuścić mężczyznę do swojego życia, to tylko na zasadzie związku partnerskiego. To nie mógł być układ, tylko prawdziwy związek. Ale niestety nauczyłam się, że o takie bardzo trudno” — dodała. Nigdy też nie godziła się na przedmiotowe traktowanie w pracy. Opowiadała, że reżyser „Nagiego Instynktu 2” chciał, by każdego dnia siadała mu na kolanach. „W ten sposób miał przekazywać mi wskazówki. Trwało to tygodniami” — wspominała.
Mimo dojrzałego wieku wciąż jest uważana za symbol seksu. „Ludzie nadal chcą widzieć moje cycki” — mówiła w wywiadzie dla „Town & Country”. Całe życie dawała opinii publicznej i branży to, czego od niej chcieli, ale udowadniała, że ma do zaoferowania jeszcze więcej.
„Jestem prawie pewna, że Marilyn Monroe, jaką znamy, była zupełnie inna w prawdziwym życiu. Ale nauczyła się grać w tę grę” — mówiła „Vogue’owi” trochę o Marilyn, ale też chyba trochę o sobie. „Nie uważam się za symbol seksu. Seksowny to zupełnie inna rzecz. I tak, wiem, że nadal jestem seksowna”.
W wywiadzie dla magazynu „Shape” przyznała z kolei, że miała moment, w którym przeraziło ją dojrzewanie. „Miałam 40 lat, kiedy poszłam do łazienki z butelką wina, zamknęłam drzwi i powiedziałam: »Nie wyjdę, dopóki nie będę w stanie całkowicie zaakceptować siebie«. I przyjrzałam się swojej twarzy w lustrze powiększającym, spojrzałam na swoje ciało, płakałam, płakałam i płakałam. Aż w końcu powiedziałam sobie: »Zestarzejesz się. Jak zamierzasz to zrobić?«” Nauczyła się, że niedoskonałości mogą być zmysłowe. Przekonuje, że starzejąc, się nie tylko coś tracimy, ale też wiele zyskujemy.
Jedyne, bez czego nie wyobraża sobie życia to jej dzieci. Po latach odzyskała prawo opieki nad nastraszym synek, już jako samotna mama, adoptowała jeszcze dwóch chłopców (w 2005 i 2006 r,). Zapytana w 2009 roku w jednym z wywiadów, jak radzi sobie z ich wychowaniem, odpowiedziała: „Kluczem jest wielozadaniowość. Mam więcej miłości, pomocy, przyjaźni i życzliwości niż kiedykolwiek w życiu”.