
Pamiętacie Jennifer Connelly? Po 20 latach wróciła w genialnym serialu sci-fi
Rzadko pokazuje się na ekranie. Najmocniejszą rolę stworzyła 20 lat temu w filmie Darrena Aronofsky'ego „Requiem dla snu”, gdzie wcieliła się w postać uzależnionej od heroiny Marion, którą narkotyki spychają na samo dno człowieczeństwa. Dwa lata później odebrała Oscara i Złoty Glob za drugoplanową rolę w filmie „Piękny umysł” Rona Howarda. I chociaż od tamtego czasu pojawiła się jeszcze w kilku produkcjach, to żadna z nich nie miała już tej siły, co jej wczesne filmy. Może dlatego, że zmieniły się jej życiowe priorytety. W 2003 roku poślubiła szkockiego aktora Paula Bettany, z którym wychowuje trójkę dzieci prowadząc spokojne życie na nowojorskim Brooklynie.
Ale właśnie wraca do gry. Ma 49 lat, wygląda lepiej niż kiedykolwiek, po raz pierwszy od 20 lat pojawiła się na małym ekranie w serialu „Snowpiercer” i zagrała w dwóch głośnych produkcjach tego roku – „Alita: Battle Angel” w reżyserii Roberta Rodrigueza i kontynuacji kultowego przeboju „Top Gun: Maverick”, gdzie na planie spotkała się z Tomem Criusem i Jonem Hammem. O ile daty premier „Ality” i „Top Gun” nie są jeszcze znane, to serial „Snowpiercer” jest już dostępny na platformie Netflix i, nie tylko w Polsce, cieszy się olbrzymią popularnością.
Była Tilda Swinton, jest Jennifer Connelly
Ci, którzy oglądali film „Snowpiercer” Bong Joon Ho z 2013 roku wiedzą, że historia ta ma dziś nowy, smutno-aktualny wydźwięk. Oto ludzie, na skutek własnej głupoty i barbarzyńskiej eksploatacji Ziemi, stają na skraju zagłady. W wyniku próby sztucznego ochłodzenia klimatu, Ziemia zamarza, a życie na niej zamiera. Przeżyła jedynie garstka ludzi, którzy skazani są na niekończącą się podróż pociągiem gigantem stworzonym przez tajemniczego wynalazcę, pana Wilforda. Pociąg krąży wokół Ziemi bez chwili przystanku. Jeśli stanie – zamarznie, a wraz z nim wszyscy pasażerowie.
Kiedy Bong Joon Ho pisał scenariusz swojego filmu, rok 2021, w którym dzieje się akcja, wydawał mu się odległą przyszłością. Dla nas to już w zasadzie teraźniejszość, a niektóre pomysły reżysera okazały się wyprzedzać swój czas. Dystopia, którą stworzył pokazuje świat, w którym brakuje nie tylko zasobów naturalnych, ale także sprawiedliwości i równości. Podziały klasowe panujące w pociągu w krzywym zwierciadle ukazują naszą dzisiejszą rzeczywistość. Ponad 70 procent pasażerów podróżuje w wagonach trzeciej klasy i tzw. Ogonie, gdzie ludzie żywieni są resztkami odpadów, nie mają dostępu do bieżącej wody, gnieżdżą się na małej przestrzeni, czasem zjadają siebie na wzajem i marzą o tym, żeby w wyniku rewolucji przejąć władzę. W pierwszej klasie podróżuje zaledwie garstka osób, ale to dla nich zarezerwowane są wszystkie przywileje i luksusy – warzywa, mięso hodowanych w pociągu zwierząt, kluby, restauracje, basen, dostęp do leków. Od początku wiadomo, że to musi się źle skończyć.
„Snowpiercer” na nowo
Producenci serialowej wersji filmu od razu zdecydowali się stworzyć dwa sezony „Snowpiercera”, dlatego dołożyli wątek kryminalny i przepisali historię na genderowo bardziej „poprawną”. Nie będzie to zbyt duży spoiler, jeśli zdradzimy, że pan Wilford jest tu panią Wilford. I chociaż głównym bohaterem, podobnie jak w filmowym pierwowzorze, pozostaje podróżujący w Ogonie przywódca rewolucji (znany z „Zaślepionych” Daveed Diggs), to jego antagonistka, szefowa obsługi pociągu (Jennifer Connelly) jest co najmniej równie ważną postacią historii. Reżyserem serialu został James Hawes, twórca takich kultowych seriali, jak „Black Mirror”, „Dom grozy” czy „Doktor Who”, a producentem sam autor pierwowzoru, zdobywca Oscara za „Parasite”, Bong Joon Ho.
„Chociaż nasz serial jest dystopią mocno osadzoną w gatunku sci-fi, to jest to jednocześnie poruszająca, ponadczasowa, bardzo ludzka historia o miłości i stracie, bólu i odrodzeniu” – mówiła Jennifer Connelly w rozmowie z „The New York Times”. „A jednocześnie ta katastroficzna wizja końca świata jest dziś niepokojąco obecna w naszym życiu. Pasażerowie pociągu żyją ze świadomością, że to oni sami i ich działania przyczyniły się do zagłady Ziemi. Dziś dręczą nas podobne wyrzuty, choć – mam nadzieję – na ratowanie świata nie jest jeszcze za późno”.
Jennifer Connelly w ratowaniu świata ma zresztą sporą wprawę. Od 2005 roku jest ambasadorką organizacji Amnesty International, z którą przemierzyła cały świat, od 2012 roku także działaczką organizacji Save the Children, gdzie koncentruje się na ochronie praw dziecka w Stanach Zjednoczonych. Ale całe jej życie skoncentrowane jest wokół Nowego Jorku. Twierdzi, że to jej miejsce na ziemi, a wakacje nie są jej do niczego potrzebne. Rzadko opuszcza to miasto, nigdy nie daje prasie bulwarowej pretekstów do skandalizujących materiałów, jest na tyle nieznaną ze znanych aktorek, że swobodnie podróżuje metrem i cieszy się względną prywatnością. Czy „Snowpiercer” i „Top Gun: Maverick” to zmienią? Czy przyniosą jej hollywoodzką sławę? Chyba by sobie tego nie życzyła…