
Margaret Thatcher kontra królowa Elżbieta II: dwie najpotężniejsze kobiety w Wielkiej Brytanii w pojedynku na śmierć i życie
Między 1979 a 1990 rokiem Margaret Thatcher i królowa Elżbieta były najpotężniejszymi kobietami w Wielkiej Brytanii. Obie były żonami, matkami i pełniły dwie najbardziej odpowiedzialne funkcje publiczne. Teoretycznie razem, łącząc siły, mogłyby zdziałać więcej, ale znienawidziły się od pierwszego wejrzenia. A potem, przez ponad dekadę, prowadziły cichą wojnę – zarówno na polu politycznym, jak i prywatnym.
Królowa Elżbieta regularnie upokarzała Thatcher, podkreślając jej robotnicze pochodzenie i podrzucając prasie kompromitujące jej decyzje informacje. Thatcher z kolei zrobiła wszystko, aby osłabić znaczenie polityczne korony i przyczyniła się do wzrostu znaczenia imperium medialnego Ruperta Murdocha, który z plotek na temat rodziny królewskiej uczynił swój model biznesowy (szczególnie wtedy, kiedy rozpadło się małżeństwo księcia Karola i Diany). Historię ich burzliwego konfliktu pokazuje czwarty sezon serialu „The Crown”, a przy okazji oglądamy spektakularny pojedynek dwóch wybitnych brytyjskich aktorek: Olivii Colman (Elżbieta II) i Gillian Anderson (Margaret Thatcher). Do tej pory królowa Elżbieta nie miała w serialu równej sobie przeciwniczki.
Bo złośliwie dygała
Margaret Thatcher była jednym z najbardziej kontrowersyjnych brytyjskich polityków XX wieku. Z jednej strony wyprowadziła swój kraj z kryzysu gospodarczego i doprowadziła do zwycięstwa w wojnie o Falklandy. Z drugiej strony była jedną z czołowych eurosceptyczek, prowadziła twardą politykę gospodarczą, kompletnie nieczułą na kwestie społeczne i socjalne, a jej nieprzejednana, okrutna polityka wobec strajkujących więźniów z IRA (dziesięciu z nich zagłodziło się na śmierć) i protestujących górników sprawiły, że na zawsze zostanie już zapamiętana jako Żelazna Dama.
Przygotowując się do roli premier, Gillian Anderson przeczytała tony materiałów jej poświęconych, ale najważniejsze wydawały jej się dokumenty dotyczące skomplikowanej relacji z królową. „Dowiedziałam się z nich między innymi, że Elżbieta II zawsze czuła się nieswojo podczas audiencji, których udzielała Thatcher. Nie podobało jej się, że premier siedzi na samym skraju krzesła, uważała, że to nieeleganckie” – mówiła Gillian Anderson w rozmowie z „Vanity Fair”. „Thatcher miała też w zwyczaju bardzo wyraziście dygać przed Elżbietą. Królowa podejrzewała, że jest fałszywa i specjalnie doprowadza ten gest do karykatury. W skrócie, uważała ją za wulgarną prostaczkę”.
Po pierwsze Wielka Brytania
A jednocześnie te dwie kobiety – Elżbieta II i Margaret Thatcher – miały ze sobą zaskakująco dużo wspólnego. Urodziły się w tym samym 1925 roku, w odstępie zaledwie kilku miesięcy. Obie pełniły najwyższe funkcje państwowe w czasach, kiedy kobiety nie miały władzy nawet we własnym domu.
Twórca serialu, Peter Morgan, pisząc scenariusz czwartego sezonu, myślał o nich, jak o dwóch rozdzielonych zaraz po urodzeniu bliźniaczkach. Obie wychowały się w czasie wojny, obie wychodząc z pokoju, zawsze pamiętają o tym, żeby zgasić światło. Obie są wierzące, a wiara jest dla nich jednym z najważniejszych życiowych fundamentów. Obie są twarde, zaangażowane w sprawy kraju, psychopatycznie wręcz pracowite, z przerośniętym poczuciem obowiązku i odpowiedzialności. Obie oddane są przede wszystkim Wielkiej Brytanii, a dopiero w drugiej kolejności rodzinie. Tyle że Margaret Thatcher zależało przede wszystkim na tym, żeby rządzić skutecznie, czasem olbrzymim ludzkim kosztem, a królowej Elżbiecie zależało na tym, żeby „lud” wciąż kochał i potrzebował monarchii.
Cisza po bitwie
Paradoksalnie, Elżbieta II i Margaret Thatcher zbliżyły się do siebie dopiero wtedy, kiedy Margaret Thatcher zmuszona była w 1990 roku ustąpić ze stanowiska. Królowa zaskakuje premier, wręczając jej dwa najbardziej prestiżowe odznaczenia, na jakie mogła się wówczas zdobyć: Order Podwiązki i Order Zasługi. Nareszcie znalazły przestrzeń na to, żeby porozmawiać o tym, co je łączy, a nie dzieli – problemach z dziećmi, które częściej niż źródłem dumy, były dla nich źródłem kolejnych trosk, kłopotów małżeńskich, niezrozumieniu ze strony partnerów, którzy nie potrafili zaakceptować sytuacji, w której to kobieta jest silniejszą stroną w związku. A wreszcie o stosunku do feminizmu, do którego obie się dystansowały, chociaż zawdzięczały mu tak wiele.
W rzeczywistości królowa wręczyła byłej premier medale wiele lat później, ale twórcy serialu zdecydowali się nieco nagiąć historię, żebyśmy mogli być świadkami pojednania dwóch największych antagonistek w historii Wielkiej Brytanii. I w historii „The Crown”. Która z aktorek wygrywa ten pojedynek waszym zdaniem? Olivia Colman czy Gillian Anderson?