
Księżna Diana, Margaret Thatcher i królowa Elżbieta. 4. sezon „The Crown” to starcie gigantek
Trzeci sezon „The Crown” rozczarował chyba wszystkich. Serial przechodził coś w rodzaju kryzysu wieku średniego – oglądaliśmy pogrążoną w impasie Wielką Brytanię oczami bohaterów, którzy sami borykali się z emocjonalnym wyczerpaniem. Była fantastyczna kreacja Olivii Colman w roli królowej Elżbiety, ale brakowało tego, za co tak kochamy „The Crown” – wglądu w kulisy życia kolejnych legend XX-wiecznej historii Wielkiej Brytanii. Pod tym względem czwarty sezon jest najlepszy ze wszystkich. Już w pierwszym odcinku Margaret Thatcher (Gillian Anderson) zostaje pierwszą kobietą premier Wielkiej Brytanii, a książę Karol (Josh O'Connor) spotyka 16-letnią Dianę Spencer (Emma Corrin). A potem jest już jak w filmach Hitchcocka!
Diana i Thatcher, czyli dwa w jednym
Co prawda w rzeczywistości książę Karol i Diana spotkali się po raz pierwszy w 1977 roku, a Thatcher została premierem dopiero dwa lata później, ale twórcy serialu zdecydowali się na ten fałsz w słusznym celu. Chcieli, żebyśmy od początku oglądali te dwa najważniejsze wątki sezonu równolegle.
Oto dwie postępujące katastrofy: krótkie zaloty i szybkie zaręczyny Karola i Diany przygotowały grunt pod burzliwe małżeństwo, które przebiega w cieniu twardych rządów Thatcher. Co prawda dziedzictwo pani premier poznajemy głównie w jej relacji z królową Elżbietą, ale postać Thatcher jest na tyle ważna, że w kilku odcinkach opuszczamy komnaty pałacowe, aby przyjrzeć się temu, co bezduszne plany oszczędnościowe Thatcher i jej kosztowna wojna z Argentyną o Falklandy wyrządziły krajowi. W efekcie powstał porywający sezon, w którym dostajemy dwa w jednym – wgląd w największy skandal na dworze królewskim i kulisy rządów chyba najbardziej kontrowersyjnego premiera tego kraju w minionym stuleciu.
Karol Potworny
Jeśli chodzi o małżeństwo Karola i Diany, niby wszystko już o tym wiemy, ale nie z tak bliska! W serialu odkrywamy ten dramat razem z młodziutką księżną. Jest nieświadoma tego, jak funkcjonuje dwór, który my, widzowie, poznaliśmy za sprawą trzech poprzednich sezonów. Jej dramatyczne położenie pogłębia jeszcze relacja z księciem Karolem, który przelewa na nią wszystkie swoje frustracje związane z ograniczeniami, jakie narzuca na niego dwór i staje się emocjonalnym prześladowcą żony.
Czym bardziej Diana ucieka od dworskiej etykiety, czym skuteczniej szuka w tym świecie własnej drogi, tym większy gniew i pogarda Karola. Serial nie zostawia na nim suchej nitki. Gdyby jakimś zrządzeniem losu, miał w połowie czwartego sezonu zostać królem Wielkiej Brytanii, bez chwili namysłu widzowie ochrzciliby go przydomkiem Karol Potworny. Pod starannie wypielęgnowaną fasadą dżentelmena, skrywa się wrak z toksycznymi wyziewami gniewu i pogardy. Im bardziej jest dla Diany okrutny i niesprawiedliwy, tym większym staje się w swoim mniemaniu męczennikiem. Utwierdza się w przekonaniu, że został skrzywdzony przez cały świat, czego namacalnym dowodem jest nieszczęśliwa miłość do Camilli (Emerald Fennell).
Diana Nieszczęśliwa
Emma Corrin, dzięki wiernej stylizacji (co za kostiumy!) kompletnie przeobraża się w Dianę. Tworzy nieuchwytny portret księżnej z samych sprzeczności – z jednej strony jej Diana jest naiwna i nieskomplikowana, z drugiej strony sposób, w jaki konfrontuje się z dramatem, który ją spotyka sprawia, że parzymy na nią z podziwem i współczuciem. Twórcy serialu byli do tego stopnia zafascynowani Dianą, jako ikoną mody, że odtworzyli w serialu kilka jej najbardziej kultowych kostiumów – nie tylko suknię ślubną, ale także zaręczynową, kilka strojów z podróży do Australii w 1983 roku, sukienkę, którą miała na scenie Royal Ballet, a nawet sweter, który lubiła nosić do kaloszy podczas polowań.
Zderzenie tak emocjonalnej, wrażliwej dziewczyny, jak księżna Diana z dworską etykietą musiał doprowadzić do katastrofy. I chociaż królowa Elżbieta wydaje się bardziej sfrustrowana zachowaniem Karola w tym związku, to nie umie zrozumieć synowej. Przez cały sezon Diana stara się zdobyć przychylność i współczucie Elżbiety, ale królowa nie potrafi się na to zdobyć. Odgradza się od niej ścianą przyzwoitości i chłodu. Nawet pogłębiająca się bulimia Diany nie ściągnie na nią zainteresowania ze strony teściowej. Królowa zdecydowanie chętniej zajmuje się innym „problemem” niż Diana – Margaret Thatcher.
Olivia Colman vs. Gillian Anderson
Elżbieta w wykonaniu Olivii Colman jest chyba najbardziej niejednoznaczną i fascynującą postacią „The Crown”. Z jednej strony potrafi być nieugiętym emocjonalnym tyranem, który uwięził Karola i Dianę w pozbawionym miłości małżeństwie, z drugiej strony stać ją na empatię i współczucie dla poddanych, kiedy zderza się z bezkompromisową polityką społeczną Thatcher. Pojedynek Coleman z grającą Margaret Thatcher, i znaną choćby z serialu „Z archiwum X”, Gillian Anderson to aktorskie mistrzostwo świata. W przeciwieństwie do Emmy Corrin grającej Dianę Colman i Anderson nie „naśladują” swoich historycznych odpowiedników. Poza kostiumem upodabniającym je do pierwowzorów nie stosują żadnych dodatkowych tricków (no może poza tonacją głosu), które mają je do nich upodobnić. Ale widać, że kochają swoje bohaterki i są gotowe do walki na śmierć i życie, aby pokazać, z czym się borykają i możliwie najgłębiej usprawiedliwić je przed widzami i światem.
Pod koniec sezonu członkowie rodziny królewskiej spotykają się na Wigilii Bożego Narodzenia w zamku Windsor. Widzimy, jak sam projekt monarchii, przestrzegania sztywnych nie współgrających z rzeczywistością reguł zniszczył tych ludzi – od Królowej Matki (Marion Bailey) po nową w rodzinie Dianę. Chyba nigdy jeszcze twórcy serialu nie postawili tak wyraźnie pytania o sens istnienia monarchii. I chyba nigdy jeszcze nie pozostawili widzów w takim oczekiwaniu na kolejny sezon!
Premiera czwartego sezonu „The Crown” już 15 listopada na platformie Netflix.