
Ewa Demarczyk, Jerzy Pilch, Wojciech Pszoniak – kogo pożegnaliśmy w 2020 roku?
Wielcy twórcy polskiej kultury odchodzili po cichu, bez wielkich pożegnań i przedśmiertnych manifestów. Zresztą – nie były one potrzebne, bo ich manifestami były dzieła, które tworzyli przez całe życie. Wspaniałe piosenki Ewy Demarczyk. Wybitne dzieła Marii Janion. Książki Jerzego Pilcha, które będziemy czytać przez kolejne lata. Role Wojciecha Pszoniaka – niezapomnianego Korczaka w filmie Andrzeja Wajdy albo Morysa Welta w „Ziemi obiecanej”. W 2020 roku pożegnaliśmy wielkich artystów i ludzi nauki.
Po długiej chorobie zmarł pod koniec lutego Paweł Królikowski, aktor filmowy, telewizyjny, teatralny i dubbingowy, prezes Związku Artystów Scen Polskich, którego Polacy kochali m.in. za rolę Kusego w serialu „Ranczo” i udział w programach telewizyjnych „Kocham cię, Polsko” oraz „Twoja twarz brzmi znajomo”. Zmarł w wieku 58 lat. Pośmiertnie został odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury polskiej.
Niespełna trzy tygodnie później dowiedzieliśmy się o śmierci Emila Karewicza, aktora, który grał m.in. w „Kanale” Andrzeja Wajdy oraz „Cieniu” Jerzego Kawalerowicza. Sławę przyniosła mu rola Hermanna Brunnera w „Stawce większej niż życie”. Aktor zmarł 18 marca w wieku 97 lat. Bezpośrednią przyczyną śmierci był udar.
Pod koniec miesiąca, 29 marca odszedł Krzysztof Penderecki. Sławny kompozytor i dyrygent zmarł wśród najbliższych w swoim krakowskim domu. Miał 86 lat. Światową sławę zapewniły mu utwory z lat 60., „Tren Ofiarom Hiroszimy”, czy „Pasja według św. Łukasza”. Za swoje wybitne osiągnięcia dostawał najwyższe oznaczenia i nagrody w Polsce (m.in. był kawalerem najwyższego polskiego odznaczenia, Orderu Orła Białego) i na świecie. Jego utwory były wykorzystywane też przez twórców popkulturowych, znalazły się m.in. w takich filmach, takich jak „Lśnienie” Stanleya Kubricka, „Dzikość serca” Davida Lyncha, czy „Wyspa tajemnic” Martina Scorsese.
29 maja, w piątek po południu zmarł Jerzy Pilch. Wybitny polski pisarz odszedł po długiej i ciężkiej chorobie. Do końca życia zachował dystans do świata i swój typowy pilchowski humor. W jednym z ostatnich wywiadów, kilka tygodni przed śmiercią w „Newsweeku” mówił: „Jest coś „zabawnego” w tym, że facet, który nie może wyjść z domu w Warszawie, opuszcza to miasto i trafia do Kielc. I tutaj się dowiaduje, że też nie wyjdzie z domu, bo epidemia. Ciekaw jestem, jaki będzie dalszy ciąg tej tajemniczej peregrynacji. Nie umiem mówić inaczej o tej sytuacji niż z nutą komizmu czy nawet szyderstwa”.
Był autorem takich książek jak „Spis cudzołożnic”, „Tysiąc spokojnych miast”, „Bezpowrotnie utracona leworęczność”, „Moje pierwsze samobójstwo”, „Tezy o głupocie, piciu i umieraniu”, „Zuza albo czas oddalenia”. Był siedmiokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike. Otrzymał ją w 2001 roku za powieść „Pod Mocnym Aniołem” – przejmującą opowieść o nałogu alkoholowym, samotności i miłości. Zmarł w wieku 67 lat.
Ewa Demarczyk, zmarła w piątek 14 sierpnia. Miała 79 lat. „Kilku pokoleniom prezentowała to, co w piosence najszlachetniejsze, najbardziej wartościowe. Nie zostawiła po sobie zbyt wielu nagrań, ale – same perły” – pisał na Facebooku dziennikarz i redaktor Wacław Krupiński, informując o śmierci artystki. Ze względu na ekspresję i talent porównywano ją do Édith Piaf, a za Lucjanem Kydryńskim nazywano ją Czarnym Aniołem polskiej piosenki – ze względu na jej kruczoczarne włosy i wyjątkową wrażliwość. Urodziła się w środku wojny, w 1941 roku. Była gwiazdą krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Śpiewała utwory Mirona Białoszewskiego, Juliana Tuwima czy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Zasłynęła m.in. takimi piosenkami jak „Karuzela z madonnami”, „Groszki i róże” czy „Grande Valse Brillante”. Ostatni raz wystąpiła w 1999 r., potem wycofała się zupełnie z życia artystycznego i publicznego.
Pod koniec sierpnia miały miejsce dwie kolejne śmierci, jedna po drugiej: Józefy Hennelowej i dzień później Marii Janion, wybitnej krytyczki literackiej i znawczyni literatury, profesor nauk humanistycznych, autorki kilkudziesięciu książek o polskiej tożsamości i polskich mitach, które narodzone w epoce romantyzmu, wciąż są żywe w społeczeństwie. „Odeszła tak jak chciała, w swoim domu, wśród książek. Zasnęła podczas lektury. Była niesamowitą osobą, w pełnym tego słowa znaczeniu. Szlachetną i etyczną. Do ostatniej chwili była świadoma, do ostatniej chwili dodawała nam otuchy” – mówiła po śmierci Marii Janion w rozmowie z OKO.press Kazimiera Szczuka, jej przyjaciółka i uczennica.
Jedną z ostatnich smutnych wiadomości była śmierć Wojciecha Pszoniaka, wybitnego aktora filmowego i teatralnego, uznanego przez m.in. przez Gustawa Holoubka za jednego z największych polskich aktorów dramatycznych po 1965 roku. Zagrał w około stu filmach, stworzył niezapomniane role w filmach Andrzeja Wajdy: „Korczak”, „Ziemia obiecana”, „Danton”, występował na deskach teatrów Starego w Krakowie (1968-1972), Narodowego (1972-1974) i Powszechnego w Warszawie (1974-1980), także w teatrach francuskich i angielskich.
Odl lat 80. mieszkał na stałe we Francji, ale zawsze podkreślał miłość do Polski. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” tłumaczył to: „Rodzice wychowali mnie w przekonaniu, że Polska jest najlepszym i najpiękniejszym krajem. Dzięki podróżom po świecie zrozumiałem, że to nie do końca prawda, że są kraje piękniejsze i zasobniejsze. Ale miłość do ojczyzny jest jak miłość do matki. Kochać ją trzeba i szanować za to, że jest. Im bardziej biedna i umęczona, tym większej wymaga miłości”.
Wojciech Pszoniak zmarł w wieku 78 lat. O jego śmierci powiedział poruszająco Jan Englert: „Wiemy wszyscy, że wszyscy prędzej czy później odchodzą, ale za każdym razem boli. Raz boli bardziej, raz boli mniej. W tym wypadku boli bardzo”.
Niespełna dwa tygodnie temu media obiegła wiadomość o niespodziewanej śmierci Dariusza Gnatowskiego, aktora teatralnego (występowała na scenie Teatru STU) i serialowego, znanego m.in. z serialu „Świat według Kiepskich”, w którym wcielał się w rolę Arnolda Boczka. Aktor zmarł na zapalenie płuc i ciężką niewydolność oddechową, spowodowaną zachorowaniem na COVID-19. W chwili śmierci miał 59 lat.