
Ben Affleck swój nowy film „The Way Back” traktuje jak terapię
Gdyby to był film o Benie Afflecku, zaczynałby się od sceny, w której bohater stoi na plaży nad oceanem. Jest sam, przed nim rozbijają się wysokie fale, patrzy w stronę horyzontu. Przed chwilą pływał, więc widać, że na plecach ma tatuaż. To kolorowy ptak, feniks, którego rozpostarte skrzydła sięgają na ramiona aktora.
Taka sytuacja naprawdę się zdarzyła, została uwieczniona na zdjęciu, które stało się ilustracją wielu tekstów o Benie Afflecku. Dziś wiadomo, że była też pierwszym sygnałem jego zmiany.
Smutny Ben
Tuż po opublikowaniu tych zdjęć aktor mówił, że tatuaż nie jest trwały, został tylko namalowany na potrzeby nowej roli. Jakby wstydził się przyznać, że wytatuowanie feniksa – symbolu odradzania się – miało mu dodać sił w walce z alkoholizmem.
Ile wizerunków Bena Afflecka macie w głowie? Utalentowanego chłopaka, który w 1997 roku odbiera Oscara razem z Mattem Damonem za najlepszy scenariusz do „Buntownika z wyboru”? Poważnego męża Jennifer Garner i ojca ich trójki dzieci? Producenta i reżysera, który za „Operację Argo” odebrał w 2013 roku Oscara dla najlepszego filmu? Zrezygnowanego mężczyzny, który mówi w wywiadach, że rozwód z Jennifer to jego życiowa porażka? Czy też jeszcze inne wcielenie, tym razem filmowe, Batmana – faceta, który lubi nosić maskę?
Swoją drogą kiedy Affleck promował kolejne filmy o Batmanie (w pierwszym zagrał w 2016 roku), zaczęło pojawiać się przy nim jedno mocne określenie: „smutny Ben”. Znajdziecie artykuły z tymi słowami w tytule, całe serie zdjęć, na których Affleck z melancholią skręca papierosy. Memy internetowe pokazujące jego zgaszone spojrzenie. Klip na YouTubie, w którym występuje obok Henry’ego Cavilla grającego Supermana. Henry uśmiecha się i odpowiada na pytania dziennikarza, a Ben kiwa tylko głową i patrzy w dal; w tle słychać „The Sound of Silence” Simona & Garfunkela.
Gwiazdor z filmów o Batmanie
„Nie wyszłam za wielką gwiazdę filmową. Poślubiłam Bena. I gdybym cofnęła się w czasie, znów podjęłabym tę decyzję” – mówi Jennifer Garner teraz, kiedy od ich rozwodu minęły dwa lata. Wcześniej o ich relacji wypowiadała się oszczędnie. O romansie męża z opiekunką ich dzieci mówiła: „czas, kiedy mieliśmy problem z nianią”. Dziś przyznaje szczerze: „Ben to skomplikowany facet. Kiedy błyszczy, czujesz, że jego blask pada na ciebie tak intensywnie, że trudno to opisać. Ale gdy jest w cieniu, dookoła niego robi się lodowato”.
Sam Affleck nie tylko zaczął otwarcie mówić o swoim alkoholizmie i publicznie przepraszać najbliższych. Zrobił znacznie więcej. Zagrał w filmie, którego fabuła jest jak historia z jego życia.
„The Way Back” (amerykańska premiera odbyła się w marcu) opowiada o samotnym mężczyźnie, który codziennie pije, żyje w zapuszczonym mieszkaniu, jest w separacji z żoną. Kiedy go poznajemy, dostaje propozycję powrotu do dawnej szkoły w roli trenera drużyny koszykarskiej. „To opowieść o nadziei – mówi Affleck. – Również mojej. Dlatego tak bardzo zależało mi na tej roli. Doskonale znam to uczucie, kiedy wydaje ci się, że zapanujesz nad nałogiem, angażując się w coś zupełnie nowego. W uzależnienia, które wydają ci się mniejszego kalibru: pracę, jedzenie, seks, nowe, szybko zawierane związki. Teraz wiem, że zupełnie nie o to chodzi, ale o walkę z samym sobą, przekonywanie siebie, że nie można uciekać od prawdy”.
Michaela Watkins, która w „The Way Back” gra siostrę Jacka, wspomina jedną scenę: bohaterowie siedzą w kuchni, siostra pyta brata, czy na pewno jest w stanie zachować trzeźwość. „Ben niespodziewanie i ze złością chwycił puszkę piwa, która przed nim stała. To było nagłe, naprawdę przestraszyłam się, że zacznie pić, właśnie w tym momencie, na planie filmowym – nie bohater, którego grał, ale i on, Ben”. Affleck: „Dokładnie wiem, co to znaczy, kiedy jako alkoholik naprawdę bardzo się starasz, a i tak nie znajdujesz w najbliższych pełnego zaufania. A jednocześnie czujesz, że oni mają rację – nie można ci ufać”.
Ben Affleck najlepiej spełnia się w roli… ojca
Niedawno naprawdę przeżył podobną scenę – poczuł, że kogoś najbliższego zawiódł najbardziej, jak to możliwe. „Po rozwodzie dzielę się opieką nad dziećmi z żoną, mam do dyspozycji tylko połowę ich czasu. A w dodatku nie ma mnie blisko nich, bo kręcę film w Europie. Dlatego wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby być na urodzinach syna” – opowiadał w programie telewizyjnym i w wywiadzie dla „New York Timesa”. „Kupiłem prezenty, wysłałem je do Los Angeles. (…) Ale kiedy dotarłem do mojego amerykańskiego domu, okazało się, że zaginęły w transporcie. Musiałem iść na przyjęcie bez niczego. I czułem, że znów zawiodę. Wiem, że brzmi to teraz może banalnie, ale uwierzcie mi, to była sytuacja, w której poczułem się naprawdę nikim”.
Już kilka lat wcześniej Affleck opowiadał, że jedną z najważniejszych dla niego spraw związanych z rolą Batmana jest podziw syna, Samuela. W wywiadach powtarzał z przejęciem, jak opowiada synowi, że chodzi pracować do Jaskini Batmana. Że w domu ma kostium superbohatera, który razem podziwiają. I że kiedy Samuel odwiedził go na planie „Batmana”, zachwycał się filmowym światem. Gdyby nie ten zachwyt dziecka, rola superbohatera byłaby dla Afflecka wyłącznie zawodem. „Kiedy dostałem propozycję zagrania Batmana, myślałem: o to właśnie mi chodziło, chciałem, żeby kogoś takiego we mnie zobaczyli. Kogoś, kto jest tak wspaniały, że może uratować nie tylko siebie, ale też innych. Usłyszałem, że wybrali mnie, bo chcą zobaczyć na ekranie faceta w średnim wieku, który nie ma poukładanego życia i jest na skraju moralnego bankructwa”.
Trudne dzieciństwo autora „Buntownika z wyboru”
Poczucie porażki poznawał od dzieciństwa. Jako ośmiolatek odbył jedną z pierwszych lekcji godzenia się z tym, że życie mimo starań nie układa się tak, jakby chciał. „Marzyłem o psie – wspominał. – Ale mama twierdziła, że nie jestem wystarczająco odpowiedzialny. Potem zorganizowała próbę mojej obowiązkowości. Poprosiła, żebym dwa razy dziennie wychodził na spacer po ulicach naszej dzielnicy tylko ze smyczą. Chodziłem tak przez trzy tygodnie. I usłyszałem: »Nie możesz jednak mieć psa. Nie sądziłam, że wytrzymasz tę próbę, ale i tak myślę, że nie jesteś wystarczająco odpowiedzialny«”. Affleck opowiadał tę historię w jednym z amerykańskich programów telewizyjnych z uśmiechem, ale nie wydaje się bardzo zabawna w zestawieniu z jego innymi wypowiedziami. Takimi jak ta: „Mój tata właściwie nie trzeźwiał do czasu mojej pełnoletności. Rozwód rodziców, który nastąpił, gdy miałem 12 lat, przyjąłem z pewną ulgą. W mojej rodzinie bagaż uzależnień i chorób psychicznych jest ogromny. Zawsze trudno było mi go udźwignąć”. Babcia ze strony ojca Bena popełniła samobójstwo w wieku 46 lat, wuj zabił się strzałem w głowę, jedna z ciotek była uzależniona od heroiny. Casey Affleck, brat Bena, też publicznie opowiada o własnym uzależnieniu od alkoholu.
Aktor ustalił z żoną, że nie zgodzą się na to, by dzieci miały cokolwiek wspólnego z show-biznesem. Decyzję o tym będą mogły podjąć same, dopiero gdy dorosną. Nie mają komórek, nie mogą wysyłać SMS-ów, korzystają tylko z tabletów. „Sam zacząłem pracę w telewizji jako dziecko i wiem, że w żaden sposób nie poprawiło to jakości mojego życia. Żyłem w ułudzie kolorowego świata, o którym mogłem opowiadać kolegom na podwórku. A potem błyskawicznie stałem się popularny – po premierze »Buntownika z wyboru«. Nagle z kogoś, o kim mało kto słyszał, przemieniłem się w faceta rozpoznawanego na ulicach, faceta, który dostaje stoliki w najlepszych restauracjach bez stania w kolejkach. Miałem 24 lata”.
Matt Damon i inni przyjaciele z Hollywood
Niezależnie od tego, jak często i boleśnie upadał, zawsze mógł liczyć na przyjaciela – Matta Damona. Poznali się, gdy Ben miał osiem lat, Matt był dwa lata starszy. „Jako pierwszy dostałem pracę w telewizji, w programie edukacyjnym dla dzieci – wspomina Affleck. – Potem, w liceum, spotkałem Matta na jednym z przesłuchań do sztuki teatralnej i widziałem, jak gotuje się z zazdrości. Podszedł do mnie i powiedział: »Zapamiętaj sobie: to nie jest telewizja, gdzie możesz wygrać fryzurą i wyglądem. Tu chodzi o talent, bo to jest teatr«. Uniósł wysoko głowę i odszedł. A ja wiedziałem, że mój najlepszy kumpel naprawdę mnie podziwia”. Teraz pracują razem nad filmem „The Last Duel” – to ich pierwszy wspólny scenariusz od czasów „Buntownika z wyboru”. Akcja dzieje się w XIV wieku, reżyseruje Ridley Scott.
Ben powtarza też, jak bardzo pomogli mu Bradley Cooper i Robert Downey Junior, którzy również przeszli przez odwyk i są trzeźwi. „To oni uświadomili mi, że kiedy już jesteś trzeźwy, nie da się właściwie pozostać w tym stanie bez trzymania się pewnych zasad – mówi. – Poza odrzucaniem alkoholu musisz mówić prawdę i przepraszać, kiedy popełnisz błąd. Inaczej się nie da”. Dlatego Affleck nie tylko przeprasza publicznie najbliższych. Przeprasza też w związku z oskarżeniami o naruszenie prywatności telewizyjnych dziennikarek, które przytulał podczas wywiadów. A trzy lata temu oświadczył, że wszystkie przyszłe wpływy z filmów, w których grał, a których producentem był Harvey Weinstein, przekaże organizacjom walczącym z seksualnym wykorzystywaniem.
Chyba naprawdę sie zmienił, bo nigdy wcześniej nie zrealizował tak wielu ambitnych projektów filmowych, jak w ostatnim roku. Możemy go oglądać w „Jego ostatnim życzeniu” w serwisie Netflix, czekamy na polską premierę „The Way Back”. Teraz jako aktor i reżyser zaczyna pracę nad „Ghost Army” i pracuje jako reżyser nad adaptacją „Świadka oskarżenia” Agathy Christie. Rozpoczął też pracę nad dokumentem o wschodniej części Republiki Konga, którą wspiera od lat, jeździ tam z pomocą charytatywną. „Słyszę czasem, że to kraj skorumpowany, że nie da się pomóc jego mieszkańcom. Ale ludzie stamtąd zmienili mój sposób myślenia, pokazali, że można się podnieść z wielkiej tragedii. Nie mogę nie wspierać ich determinacji, bo chcę być jak oni”.
Korzystałam z: „Ben Affleck Tried to Drink Away the Pain. Now He’s Trying Honesty” („The New York Times”), „The Great Sadness of Ben Affleck” („The New Yorker”), „Hope for the Congo” (TED Talk).
Tekst ukazał się w „Urodzie Życia” 5/2020