Annette Bening pokazuje rozpacz zdradzonej kobiety. „Co przyniesie jutro” już od dziś na VOD
Tym razem mąż opuszcza ją po 29 latach małżeństwa. Zakochał się w innej. Poza tym, jak twierdzi, w zasadzie nigdy nie był z nią szczęśliwy. To typowa sytuacja dla filmowych bohaterek Annette Bening. Mężczyźni regularnie ją zawodzą – przypomnijcie sobie choćby jej relację z przechodzącym kryzys wieku średniego Kevinem Spacey w „American Beauty”.
Podobnie było w większości jej najważniejszych filmów. W „Julii” jako zdradzona kobieta dokonuje wyrafinowanej zemsty na swoim młodszym kochanku. W „Pani Harris” jest zranioną przez męża rozwódką, i traci głowę dla słynnego kardiochirurga, który złamie jej serce. W filmie „Kobiety i XX wiek” mówi wreszcie „dosyć!”. Żyje sama i na własnych zasadach.
W najnowszym filmie, „Co przyniesie jutro”, decyzję o rozstaniu podejmuje jej filmowy mąż, znany z „To właśnie miłość”, Bill Nighy. Grana przez Bening Grace musi ułożyć sobie życie na nowo, chociaż właśnie przekroczyła sześćdziesiątkę. Od początku jasne jest, że nie będzie to kolejna wesołkowata opowieść o tym, że życie zaczyna się po rozstaniu, a przed nami zawsze tylko najlepsze chwile. I że wystarczy zapisać się na kurs tańca, polecieć do Indii, albo odbyć dietę oczyszczającą, żeby wszystko wróciło do normy. „Co przyniesie jutro” to kino wielkich, prawdziwych emocji, intymna opowieść o bezsilności i zagubieniu, ale także nadziei.
Bo bohaterki Annette Bening nigdy się nie poddają i nawet na dnie rozpaczy znajdą coś zabawnego. Wiedzą, że mężczyźni nie wyznaczają horyzontu ich szczęścia i poczucia własnej wartości. Że chociaż mogą na chwilę wytrącić je z wyznaczonej drogi, to prędzej czy później odnajdą równowagę.
Żona największego playboya Hollywood
„Portretując kobiety, zawsze staram się uciec od tego, co przyjęło się uważać za typowe dla naszej płci” – mówiła w zeszłym roku w rozmowie z „The New York Times”. „Nie interesuje mnie idealizowanie kobiet. To nudne”. Od pierwszej ważnej roli w „Naciągaczach” (1990) po wybitną kreację w najnowszym filmie, Bening buduje postaci kobiet, które odmawiają wypełniania narzucanych im ról. Ale nie zmagają się ze światem na smutno. Jej bohaterki zawsze się uśmiechają, czasem przebiegle, czasem na przekór, czasem przez łzy, ale za każdym razem to działa. „To akurat cecha, którą czerpię z siebie. Optymizm to moja religia” – mówi.
Jej życie prywatne jest zaprzeczeniem zmagań. W 1991 roku na planie filmu „Bugsy” poznała jednego z największych playboyów Hollywood, Warrena Beatty. Na liście jego kochanek znajdowały się chyba wszystkie gwiazdy lat 80., w tym Madonna, Melanie Griffith, Diane Keaton, Jane Fonda, Goldie Hawn czy Barbra Streisand. Wieści o jego kolejnym romansie rozeszły się szybko, ale Bening stanowczo zaprzeczała. Musiał się jej oświadczyć, żeby oficjalnie przyznała się do tej relacji. Pobrali się rok później i zamieszkali w Los Angeles.
Ale nie ukrywa, że ciężko jest być żoną mężczyzny o takiej reputacji. Kiedy w programie telewizyjnym na żywo słynna dziennikarka Barbara Walters przedstawiła ją, mówiąc „Gdyby jej największym życiowym osiągnięciem był fakt, że Warren Beatty się ustatkował, i tak byłaby dla mnie bohaterką”, Bening nie kryła irytacji. „Dziękuję, ale nie odpowiada mi rola tresera dzikich zwierząt” – odparowała. „Ten obraz nie odzwierciedla naszej relacji i jest krzywdzący dla nas obojga”. Od tamtej pory nie wypowiada się na temat swojego małżeństwa. Wiadomo tylko tyle, że układa się świetnie.
Anette, Trump i Time's up
Kiedy patrzy się na filmowy dorobek Bening aż trudno uwierzyć, że w międzyczasie urodziła i wychowała czwórkę dzieci. Jej najstarszy syn, 28-letni Stephen, przeszedł proces zmiany płci i jest dziś znanym aktywistą organizacji walczących o prawa osób transseksualnych. O zmianie płci poinformował media w wieku 20 lat, jak na syna Bening przystało, w odważny sposób i na swoich zasadach: „Mam na imię Stephen. Identyfikuję się jako transseksualista, homoseksualista, queer, królowa życia, dziwak wojownik, pisarz, artysta i facet, który musi wreszcie umówić się do fryzjera”.
Stephen przeszedł proces zmiany płci jako nastolatek. Rodzice od początku bardzo go wspierali. „Jestem z niego bardzo dumna” – powtarzała przy każdej okazji Bening, a teraz, kiedy Donald Trump ogłosił, że jego gabinet zamierza zrezygnować z programu pomocy dla osób transseksualnych, zdecydowała się sama zaangażować w ruch poparcia osób trans. O dzieciach też mówi rzadko. I chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że to jej syn Stephen wzbudza najwięcej zainteresowania mediów, uważa, że największe życiowe wyzwania czekają jej dwie córki, 23-letnią Isabel i 20-letnią Ellę.
„Niby jesteśmy już po kolejnej feministycznej rewolucji, niby ruchy #metoo i Time's up przeorały społeczne wyobrażenie o tym, co nam się od życia należy, ale patrzę na moje córki, na ich świat, i wiem, że niewiele się zmieniło” – mówi. „Jeśli chcesz być spełnioną, szczęśliwą kobietą, która w miarę swobodnie idzie przez życie, nadal musisz być przede wszystkim atrakcyjna w oczach mężczyzn. Odpowiednia twarz, odpowiednie piersi i ciało. Poza tym liczy się dobre wykształcenie i praca. To jeszcze łączy nas z mężczyznami, ale u nas nadal nie wystarczy. Kobieta to wciąż człowiek, który łączy karierę z rodziną i wychowywaniem dzieci i na wszystkich tych polach odnosi sukcesy. Starałam się tak wychować swoje córki, żeby nie dały się wmontować w ten system”.
Jeśli oglądają jej filmy, możemy być spokojne o efekt.
Film „Co przyniesie jutro” od 18 kwietnia będzie można obejrzeć na platformach VOD: VOD.pl, Platforma CANAL+, Player+, Chili, UPC Polska, Play, Inea, Toya, Vectra oraz Multimedia.