
Agnieszka Fitkau-Perepeczko i Marek Perepeczko: „To była nie tylko miłość, ale także niezwykła przyjaźń”
Początek miłości Agnieszki Fitkau i Marka Perepeczki może przypominać klasyczną historię romantyczną. Są piękni i młodzi, poznają się przypadkiem w kolejce do dziekanatu szkoły teatralnej i zakochują się od pierwszego wejrzenia. Kupidyn strzela strzałą. Potem los rozdziela ich na chwilę, by następnie znów połączyć. Ale to tylko początek ich miłości, która przez kolejne 40 lat nie będzie miała nic wspólnego z klasyczną opowieścią o szczęśliwej parze.
Ich narzeczeństwo i małżeństwo pełne było rozstań i powrotów, zadziorności i kłótni, emigracji i tęsknoty, szczerości i zaufania, ale przede wszystkim oddania i miłości. „Myślę, że byłam mu najbliższa na świecie tak jak on mnie. Na pewno byłam kobietą jego życia i on mężczyzną mojego życia” – mówiła Agnieszka Fitkau-Perepeczko po śmierci męża. W tym szaleństwie musiała więc być metoda.
Miłość wystać w kolejce
Agnieszka Fitkau od dziecka marzyła o byciu aktorką. Marek Perepeczko początkowo chciał zostać architektem, ale ostatecznie postawił na sztuki teatralne. I pewnie tego wyboru nigdy nie żałował, bo dzięki niemu nie tylko stał się rozpoznawalnym aktorem, ale zyskał także miłość życia, którą spotkał w 1961 roku jako 19-latek.
Oboje stali w kolejce, by złożyć dokumenty aplikacyjne na studia. Podobno Marek zapytał wtedy Agnieszki, czy może za nią stanąć. I właśnie wtedy zaczęła się magia. Zrobił na niej piorunujące wrażenie. Podczas krótkiej rozmowy ustalili, że koniecznie muszą się jeszcze kiedyś spotkać, ale zapomnieli ustalić konkretnego miejsca i czasu spotkania. Nie wymienili się też numerami telefonu czy adresami. Być może tutaj ich historia miłosna musiałaby mieć już swój koniec, gdyby młody Marek Perepeczko nie wziął spraw w swoje ręce.
Później żartował, że numer młodej Agnieszki mu się przyśnił. W rzeczywistości jednak poszedł do dziekanatu i przekonał pracujące w nim kobiety, by pozwoliły mu zajrzeć do aplikacji dziewczyn marzących o karierze aktorskiej. W wielkim stosie dokumentów znalazł także te należące do Agnieszki Fitkau.
I chociaż ona nie dostała się wtedy na wydział aktorski, w kolejce do dziekanatu poznała miłość swojego życia. Jak później mówiła, to wszystko za sprawą zielonego kamienia, który trzymała przy sobie na szczęście. Miała go nie tylko podczas pierwszego spotkania, ale też później, w czasie swojego ślubu.
Dwa mocne charaktery
Byli w sobie szaleńczo zakochani, ale mieli też mocne charaktery. Agnieszka pochodziła z bogatego domu, w którym każdy ją rozpieszczał. Mieszkała z rodzicami w pięknej posiadłości w podwarszawskim Milanówku. Podobno wcześniej wszyscy chłopcy zachwycali się samą Agnieszką i jej otoczeniem. Marek nie miał jednak zamiaru zgrywać potulnego chłopaka. Od razu pokazał swój charakter i sprawiał wrażenie, jakby wcale mu na niej nie zależało.
Pierwsza kłótnia w związku tak temperamentnych osób musiała więc prędko nadejść. Młody i pewny siebie Perepeczko miał powiedzieć: „Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nienawidzę kawiarni, dymu papierosowego, alkoholu i głupich bab”. Nie lubił także mocno pomalowanych ust, „babskiego gadania” i mocnych perfum. Fitkau zawsze potrafiła postawić na swoim.
Czytaj także: Temperament i charakter. Co musisz o nich wiedzieć
Pierwsze rozstanie
Burzliwe narzeczeństwo zakończyło się ślubem i weselem. Z racji tego, że uroczystość odbywała się w dniu spektaklu dyplomowego Agnieszki, na stołach nie było alkoholu. Miesiąc miodowy młoda para spędziła w wiejskim domku. „Spaliśmy na sienniku, pod wielką, białą pierzyną, i prawie nie wychodziliśmy na zewnątrz, bo tak byliśmy siebie spragnieni” – wspominała później Agnieszka Fitkau-Perepeczko. Miesiąc miodowy musiał się jednak kiedyś skończyć.
Agnieszka i Marek szybko zetknęli się z szarą rzeczywistością. Młode małżeństwo miało problemy finansowe i ledwo było ich stać na opłacenie czynszu za wynajmowane mieszkanie. Dodatkowo, o ile Perepeczko od początku mógł liczyć na role w teatrach, filmach i serialach, tak kariera jego żony nie mogła się rozkręcić.
W połowie lat 70., gdy Marek był już rozpoznawalny m.in. jako Janosik z kultowego serialu, Agnieszka postanowiła rozpocząć karierę w modelingu. To otworzyło jej wiele drzwi. Dzięki wygranej w konkursie Mody Polskiej mogła wyjechać do Australii, gdzie reprezentowała rodzimy przemysł włókienniczy. Kolorowe życie za granicą spodobało jej się tak bardzo, że w 1981 roku postanowiła, że do szarej ojczyzny już nie wróci.
Raj na ziemi
Życie z dala od dotkniętej kryzysem Polski spodobało się Agnieszce, ale do pełni szczęście brakowało jej ukochanego męża. Pisała do Marka: „Przyjeżdżaj, znalazłam dla nas raj na ziemi”. Mąż musiał na niego poczekać jeszcze kilka lat. W tym momencie w Polsce rozpoczął się stan wojenny i o żadnym wyjeździe nie mogło być mowy.
Agnieszka czuła się odrzucona. W Melbourne poznała mężczyznę, z którym zaczęła układać sobie życie. Założyła z nim także studio fotograficzne. Jej mąż o wszystkim wiedział i z wyrozumiałością podchodził do nowej rzeczywistości. Zdawał sobie sprawę, że to on nie zdecydował się wyjechać z Polski.
Tęsknota była jednak zbyt wielka. Po czterech latach rozłąki para w końcu się zobaczyła. Perepeczko przyjechał do Australii, w której tak zakochana była Agnieszka. Dla niego ten egzotyczny świat nie był rajem. Jego kariera przystopowała, a znany i rozpoznawalny w ojczyźnie aktor musiał pracować w amatorskim teatrze dla Polonii w Melbourne.
Po kolejnych czterech latach wrócił do Polski. Sam. Ich małżeństwo wcale się jednak nie skończyło. Podobno taka rozłąka miała jedynie umocnić ich związek.
Czytaj także: Związek na odległość – jak dbać o miłość, kiedy brakuje bliskości fizycznej?
Razem, a jednak osobno
Po życiu na emigracji Perepeczko nie mógł odnaleźć się w Polsce, do której tak tęsknił. Odciął się od znajomych, nie chciał przyjmować żadnych ról teatralnych i filmowych. Jego kariera pomału upadała. W tęsknocie za żoną zaczął także zajadać smutek.
Gdy Agnieszka wróciła do Polski, z przerażeniem zobaczyła, że jej ukochany ma 40 kilogramów nadwagi. Postanowiła działać. Coraz częściej wracała do ojczyzny, co korzystnie wpływało na samopoczucie Perepeczki. Objął on stanowisko dyrektora Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, przyjął także rolę nadkomisarza Władysława Słoika w serialu komediowym „13 posterunek”.
Gdy Fitkau-Perepeczko wróciła na stałe do ojczyzny, mogła znowu cieszyć się mężem. Bywała na jego premierach, wspólnie pokazywali się na imprezach, rozmawiali ze sobą całymi godzinami. Nigdy jednak wspólnie nie zamieszkali. Widywali się co kilka dni. Od przyjeżdżał do niej do Warszawy z Częstochowy na kolację i zostawał na śniadanie.
Mimo tak niekonwencjonalnego podejścia do małżeństwa para była ze sobą szczęśliwa. On cieszył się z każdego jej sukcesu i każdej wydanej książki. Ona odczuła ulgę, że jej ukochany w Częstochowie znalazł swoje miejsce na ziemi.
„Oboje szanowaliśmy swoją wolność i niezależność. A fakt, że nie mieszkaliśmy razem, wcale nie oznaczał, że nie byliśmy sobie bliscy. Wręcz przeciwnie, bardzo się kochaliśmy, przyjaźniliśmy i mogliśmy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Byliśmy w stałym, codziennym kontakcie” – wspominała swój związek aktorka.
Prawdziwa rozłąka zdarzyła się tylko raz
Marek Perepeczko i Agnieszka Fitkau-Perepeczko byli specyficznym małżeństwem. Wielokrotnie dzielił ich ogromny dystans i przez wiele lat musieli żyć osobno, jednak ich więź była silniejsza niż wszelkie przeszkody. Na prawdziwą rozłąkę z mężem Fitkau-Perepeczko nie była przygotowana.
W listopadzie 2005 roku Marek Perepeczko odwiózł swoją żonę na zlot fanów serialu „M jak Miłość” do Łodzi. Przed snem rozmawiali jeszcze przez telefon. „Powiedział, że jest śpiący i jutro do mnie zadzwoni. Nie wiem dlaczego, ale rano obudziłam się o czwartej i nie mogłam dalej spać. Przeczekałam do siódmej i zadzwoniłam do Marka. Telefon nie odpowiadał...” – mówiła Fitkau-Perepeczko. Telefon nie odpowiedział już nigdy. Aktor zmarł na atak serca w swoim służbowym mieszkaniu.
Po śmierci męża aktorka nie zrezygnowała z kariery, a jej temperament wciąż był widoczny. Media interesowały się jej nowymi znajomościami z młodszymi mężczyznami, jednak dla niej była to jedynie forma cielesnego romansu. Nigdy nie starała się szukać w innych partnerach swojego męża.
„To niemożliwe. On był jedyny i niepowtarzalny. Zdarzają mi się fascynacje, nawet dużo młodszymi mężczyznami, którzy piszą dla mnie wiersze, ale i tak zawsze moje szare komórki wygrywają z namiętnością” – przekonywała. O tym, że para była dla siebie stworzona, mówili także ich znajomi: „To była nie tylko miłość, ale także niezwykła przyjaźń. Byli sobie oddani jak mało kto, bo przez całe życie każde z nich widziało w drugim nie tylko piękną kobietę czy mężczyznę, ale ukochanego człowieka”.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko i Marek Perepeczko byli małżeństwem ponad 40 lat. Aktor wspominał, że stanął w kolejce do sekretariatu za młodą Agnieszką i z tej kolejki nigdy już nie wyszedł.