
Joga na depresję. Zobacz, jak możesz pomóc sobie w kryzysie
Ile razy słyszymy od najbliższych i obcych osób: „mam doła”, „nic im się nie chce”, „nic mnie nie cieszy”, „siłą zwlekam się z łóżka, aby rozpocząć kolejny beznadziejny dzień”. Różne są formy i nasilenie tych przykrych objawów, zawsze jednak oznaczają one, że nastąpiło jakieś pęknięcie między duszą a ciałem i dlatego często mówi się, że „depresja jest poczuciem oddzielenia od własnego ja”.
Czytaj także: Ukryta depresja: możesz ją podejrzewać, jeśli masz choć 4 z tych 6 „niewinnych” objawów
Filozofia jogi
„Podstawą jogicznego podejścia do leczenia depresji jest świadomość tego, że nie ma oddzielenia” – pisze Amy Weintraub a książce „Joga na depresję”. Co to oznacza w praktyce? Według autorki joga nie stawia pytania „Co jest ze mną nie tak?”. Niezbędna w jodze akceptacja swojego ciała i poszukiwanie jedności ciała i duszy (joga znaczy w przybliżeniu jedność), to mocny fundament budowania własnej psychiki. Moim ulubionym cytatem jest stwierdzenie Gurmukh Kaur Khalsa: „Joga nie jest praktyką samodoskonalenia; joga jest praktyką godzenia się z samym sobą”.
Jak to się ma do depresji? Filozofia jogi głosi, że wszystko jest jednością, nie ma więc czegoś takiego jak oderwanie od całości, jaką jest uniwersalna jaźń. Jesteśmy częścią kosmicznej jedności, a problemem jest tylko niewiedzą, która przeszkadza nam dostrzec ten aspekt w sobie. Praktyka jogi pozwala nam dotrzeć do naszego naturalnego stanu. Przestajemy identyfikować się z rzeczami i emocjami, które zaciemniają nasz prawdziwy obraz: nie ja jestem tą złą myślą, moimi pragnieniami, swoimi niepowodzeniami i wątpliwościami. To tylko złudzenia, które przysparzają nam cierpień i chorób. Ja w dalszym ciągu jestem tym wspaniałym przejawem kosmicznego uniwersum, jakim jest każda żyjąca istota. Nie muszę cierpieć z powodu nadmiernego przywiązania do rzeczy, myśli i czynności. Jak jednak wprowadzić te prawdy w życie?
Czytaj także: Jak się leczy depresję? Kiedy psychoterapia, a kiedy psychiatra?
Joga w depresji – jak zacząć
Niektórzy jogini radzą, żeby zacząć terapię antydepresyjną od wykonywania asan. „Aby ciało nie przeszkadzało głowie”, aby ograniczenia ruchowe, dolegliwości i dyskomfort nie absorbowały naszego umysłu. Ciało powinno być zdrowe, sprawne i zadbane, wszak jest ono „świątynią duszy” albo bardziej po naszemu: „w zdrowym ciele zdrowy duch”.
Dla osób dotkniętych depresją samo wyjście na matę może być nie lada wyzwaniem, a co dopiero rozpoczęcie praktyki. Należy to zaakceptować i na początek poprzestać na kilku prostych asanach połączonych z obserwacją własnego oddechu. Nawet minimalne zaangażowanie w jogową praktykę na pewno przyniesie pozytywne skutki odczuwalne nie tylko na macie, ale i poza nią. Stopniowo można dołączać inne asany, szczególnie te, które otwierają klatkę piersiową i dostarczają dużo tlenu do mózgu: kobra, łuk, świerszcz, wielbłąd, stanie na rękach lub głowie, świeca, ryba, skręty. Osoby depresyjne powinny ćwiczyć z otwartymi oczami i unikać pozycji zamykających, takich jak skłony do przodu, a także szczególnie na początku, ulubionej przez większość Śavasany, która może wzmagać poczucie lęku.
Czytaj także: Medytacja na otwarcie serca – dobra na wyciszenie oraz relaks
Dobrą praktyką dla osób depresyjnych są te systemy jogi, które zakładają wykonywanie stale tego samego zestawu asan w określonej kolejności, np. Ashtanga lub joga Sivananda. Powtarzalność ruchów, znajomość serii, sprzyja koncentracji umysłu i obserwowaniu swojego ciała. Praktyka jest zawsze ta sama, ale nie taka sama, bo my jesteśmy za każdym razem inni i z innym nastawieniem stajemy na macie. Wyłączasz myśli i poddajesz się temu co dzieje się z twoim ciałem. Joga zaczyna działać - z czasem dostrzeżesz, że jesteś w stanie medytacyjnego transu. Nawet jeżeli musiałeś przezwyciężać niechęć i bezwład swojego ciała, dostrzeżesz, że po sesji jogi czujesz się znacznie lżej, a świat wydaje się piękniejszy. „Nic nie sprawia nam większej satysfakcji niż świadomość, że przezwyciężyliśmy własny opór” – jak cytuje Amy Weitraub we wspomnianej już książce.
Oddech i medytacja w jodze
„Kto panuje nad swoim oddechem, ten panuje również nad swoim umysłem” – ta zasada wydaje się bardzo użyteczna w przypadku depresji. Ludzie zestresowani, pogrążeni w depresji zwykle oddychają bardzo płytko, kuląc się w sobie i unosząc ramiona. Zauważ, że w sytuacji stresowej zaczynasz oddychać szybciej niż zwykle i „nakręcasz” się dodatkowo samym oddechem. Zapanowanie nad oddechem i przywrócenie normalnego sposobu oddychania oznacza zapanowanie nad emocjami i stanem umysłu. Wykształcenie umiejętności świadomego oddychania jest więc w wychodzeniu ze stanów lękowych, często towarzyszących depresji, sprawą kluczową. Oczywiście uczymy się oddychać, stając na macie i wykonując asany, ale warto poznać też kilka podstawowych technik oddechowych, aby lepiej radzić sobie ze stresem i lękiem.
Czytaj także: Joga świadoma traumy. „Osoby z traumą zazwyczaj chcą się od ciała odgrodzić”, mówi Carolina Const
Medytacja jest dla skołowanego i przyćmionego depresją umysłu nie lada wyzwaniem. Trudno usiąść na macie, nagle wyłączyć wszystkie myśli i zanurzyć się w pustce medytacji. W ciężkich stanach depresyjnych może to wywołać nawet przypływ lęku. Oczywiście można bez stawiania sobie żadnych wymagań posiedzieć w ciszy i poprzyglądać co się dzieje w naszym wnętrzu. Ale z osobistego doświadczenia wiem, że dla depresyjnego umysłu świetnym rozwiązaniem jest medytacja w ruchu, jaką daje np. Ashtanga. Rytmiczne wykonywanie asan w rytm oddechu ujjayi tak bardzo absorbuje umysł, że nie ma już miejsca na dołujące myśli i ponure rozważania. Może w tym właśnie tkwi źródło niezwykłej popularności tej szkoły jogi na całym świecie. Po prostu – współczesny, zestresowany, zagoniony człowiek Zachodu, tylko w taki sposób jest w stanie oderwać się od depresyjnej codzienności.