
Iga Kruk-Żurawska, nauczycielka Ashtanga Jogi: „Joga jest dla wszystkich!"
Iga Kruk-Żurawska jest redaktorką i nauczycielką jogi, a także absolwentką Wiedzy o Teatrze na warszawskiej Akademii Teatralnej. Prowadzi stronę www.justbreathe.pl. Swoją przygodę na macie zaczęła od jogi Ashtanga, bo jak sama przyznaje, gruntuje ją ona w codzienności. Od kilku lat pokazuje światu, że jogę może praktykować każdy, niezależnie od stopnia skrzywienia kręgosłupa, poziomu gibkości czy wagi.
Anna Paciorek: Jak długo praktykujesz? Co sprawiło, że postawiłaś pierwszy krok na macie?
Iga Kruk-Żurawska: Praktykuję od ponad sześciu lat – poszłam na zajęcia ze względu na mój kręgosłup, który wtedy właśnie zaczął mi bardziej doskwierać. To był czas tuż po skończeniu studiów, pracowałam jako redaktor-freelancer, więc liczba godzin spędzanych przed komputerem rosła, a ilość ruchu wyraźnie zmalała. Kiedy zaczęłam budzić się z bólem pleców, uznałam, że muszę coś z tym zrobić, bo za kilka lat w ogóle już z tego łóżka nie wstanę.
A na jogę zdecydowałam się dlatego, że miałam w moim otoczeniu kilka osób, które praktykowały dość długo i regularnie i dzieliły się swoimi przeżyciami i doświadczeniami w mediach społecznościowych. Dość długo kręciłam się wokół tematu, można powiedzieć, że obwąchiwałam go, aż w końcu po prostu poszłam na zajęcia. Nie muszę chyba mówić, że moje intuicje okazały się słuszne.
Za co pokochałaś Ashtangę? Dlaczego akurat ona?
Od Ashtangi zaczęłam – i od razu wsiąkłam. Myślę, że na początku to była przede wszystkim zasługa nauczycielek, na które trafiłam. Miałam naprawdę ogromne szczęście, bo były to osoby, przy których ja i mój skrzywiony kręgosłup czuliśmy się bezpiecznie, nie miałam poczucia, że jestem traktowana jak osoba o niepełnej sprawności, a jednocześnie dostawałam dużo zrozumienia i pomocy w poradzeniu sobie z tym, jak moje ciało reaguje na poszczególne pozycje. A w samej metodzie od początku ujęła mnie powtarzalność – mantrowość wykonywania codziennie tej samej sekwencji, za każdym razem inaczej, w głębokim skupieniu i uważności skierowanej na ciało. W międzyczasie zdarzyło mi się spróbować kilku innych rodzajów jogi, ale to zupełnie nie było to. Czuję, że praktykuję jogę, kiedy praktykuję Ashtangę.
Jak praktyka Ashtangi odmieniła, i odmienia codziennie Twoje życie?
Dzięki praktyce na pewno stałam się bardziej pewnym siebie i spokojniejszym człowiekiem. Dokonuję bardziej świadomych wyborów, na różnych poziomach – jeśli chodzi o to, co czytam, co oglądam, co jem, z kim i w jaki sposób spędzam czas. Joga poszerzyła mi też horyzonty, dzięki niej wciąż trafiam w nowe obszary, o których istnieniu kiedyś nie miałam pojęcia: w różne obszary pracy z ciałem i umysłem, różne tradycje duchowe. Zarówno jako uczeń, jak i nauczyciel poznaję wielu wspaniałych, ciekawych ludzi – mam poczucie, że od kiedy praktykuję, a zwłaszcza przez kilka ostatnich lat, w moim życiu jest nieustanny przepływ energii, taki dobry flow, z którym w miarę łagodnie sobie płynę, nie licząc oczywiście różnych sztormów, które są wpisane w przebieg ludzkiego życia.
Czy dzięki jodze lepiej radzisz sobie ze stresem? Co Ci pomaga, medytacja, oddech, asany, Twoja ulubiona część praktyki?
Tak, zdecydowanie! Kiedyś byłam naprawdę bardzo zestresowaną osobą. Przejmowałam się wszystkim, różne drobiazgi urastały do rangi gigantycznych problemów. Paraliżowały mnie wystąpienia publiczne, ale też zwyczajne kontakty z ludźmi, nie mogłam znieść tego, że nie mam kontroli nad rzeczywistością, która co i rusz przekreśla moje plany. Myślę, że pomaga wszystko to, co wymieniłaś – ale najbardziej oddech, no i medytacja. Dzięki niej nauczyłam się odpuszczać i akceptować to, że nie wiem, co się wydarzy za godzinę, dwa dni, pół roku czy dziesięć lat. Bardzo pilnuję tego, żeby medytować codziennie – jeśli z jakiegoś powodu mam za mało czasu na pełną praktykę, skracam praktykę asan, ale medytacja musi być.
Jak joga wpływa na zdrowie Twojego kręgosłupa? Jak praktyka uwolniła Ciebie w życiu?
Mój kręgosłup dzięki praktyce odżył :) Dolegliwości bólowe ustąpiły (czasem oczywiście wracają, ale wiem też już teraz, jak sobie z nimi radzić), wróciła mobilność, cały czas eksploruję różne nowe możliwości zniuansowanego ruchu, które odkrywam w swoim ciele. Ale ważna jest też przemiana na poziomie psychicznym – kiedy zaczynałam chodzić na zajęcia, najchętniej przemykałam pod ścianą, oczywiście odwrócona do niej plecami. O założeniu czegoś innego niż luźny t-shirt nie było mowy, zresztą chodząc po mieście, też bardzo skrupulatnie się zakrywałam. A w pewnym momencie – po prostu odkryłam, że to już nie jest problem. Przestałam się chować i pozwoliłam sobie w pełni odetchnąć. Taka odzyskana swoboda na pewno przełożyła się też na moje relacje z innymi ludźmi i sposób bycia.
Co sądzisz o współczesnej rywalizacji w sporcie, w ruchu, każdej aktywności? O „instagramowej” jodze, kojarzącej się głównie z akrobatycznymi popisami?
Sport ma to do siebie, że się w nim rywalizuje – taka jest jego rola, dzięki temu zapewnia określone emocje zarówno sportowcom, jak i ich kibicom :) Ale joga nie jest sportem ani popisem – choć patrząc na zdjęcia na Instagramie, można mieć całkiem przeciwne wrażenie. Często spotykam osoby, które fiksują się na tym, że chcą wykonać jakąś konkretną asanę. Albo szukają tylko sesji jogi „na coś”. Moim zdaniem nie tędy droga – gdybym miała takie podejście, zrezygnowałabym po najwyżej miesiącu i doszłabym do wniosku, że moje ciało jest beznadziejne i po prostu się do tego nie nadaje. Praktykując asany, pracujemy z ciałem, oczyszczamy je, przywracamy mu sprawność – ale nie jesteśmy lepszymi joginami, jeśli robimy lotos, stajemy na rękach albo wykonujemy ekstremalne wygięcia do tyłu. Porównywanie się z osobą z maty obok też nie ma sensu – każdy z nas ma inną historię, co innego musi na macie przepracować i bardzo często nie są to wcale kwestie fizyczne.
Świadomość ciała, traktowanie go z szacunkiem, czucie każdego ruchu. Praktyka z miłością do siebie, bez mocnej, akrobatycznej rywalizacji. Czy My, Polacy nadal mamy dużo pracy przed sobą, aby wreszcie w praktyce iść właśnie tą ścieżką?
Myślę, że to nie jest kwestia tylko polska – choć faktycznie, chyba jako naród nie mamy najlepszego kontaktu ze swoimi ciałami. Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia, ale dużo się też dzieje – powstają kolejne wartościowe inicjatywy promujące sensowny, zdrowy ruch, a nie katorżniczy trening.
Którą część praktyki jogi polecasz każdemu z nas? Teraz gdy epidemia wirusa przynosi dużo stresów oraz sprzecznych informacji. Dla wszystkich osób pozostających w domach, czekających na sposób na rozładowanie nadmiaru emocji, albo uspokojenie umysłu oraz ciała.
Warto spróbować medytacji – w tej chwili mamy dostęp do wielu prowadzonych sesji, nie powinno być problemu ze znalezieniem czegoś dla siebie. A kiedy już oswoimy sytuację, możemy spróbować medytować samodzielnie, w ciszy – co będzie miało dodatkowy walor odłączenia się od internetu i urządzeń elektronicznych, przy których i tak spędzamy ostatnio za dużo czasu. Wystarczy pięć minut, żeby uspokoić swoje myśli – i żeby ten spokój stopniowo przenosił się na resztę naszego życia. W moim odczuciu regularna medytacja jest najlepszym sposobem na radzenie sobie ze stresem, co nie znaczy, że zawsze jest to praktyka łatwa i przyjemna. Ale warto podjąć ten wysiłek.